Dzisiaj miałem w końcu wolny dzień i pochłąnąłem prawie całą autobiografię Duffa. Ciężko się oderwać od czytania
Zdziwiła mnie jedna rzecz. Całkowite pominięcie osoby Vicky Hamilton. Duff szeroko opisuje mnóstwo ludzi z kręgu GN'R, przez przyjaciół, znajomych zespołu, technicznych, ochroniarzy, dilerów i wszystkich którzy sie przewinęli mniej lub bardziej. O Hamilton nie ma nawet słowa, a przecież odegrała bardzo ważną rolę w historii GN'R; była ich wczesną menagerką, która zabrała ich z ulicy. Mieszkali u niej w domu, poświęcała wszystko co miała, zapożyczała, zajmowała sie organizowaniem koncertów, ubiorem, wyżywieniem i wszystkim, by doprowadzić do kontraktu i przyszłej kariery zespołu. W książce nie ma o niej ani jednego słowa. Czy to trochę nie dziwne?
Post Merge: [time]Maj 26, 2015, 06:14:17 pm[/time]
Wczoraj skończyłem. Książka miażdży
Ciekawe spojrzenie ze strony Duffa na historię GN'R
Inaczej się to czyta jak poprzednie książki, ale kolejny raz smutno przeżywać jak się to wszystko kończy i rozpada.
Ciekawe życie było Duffa, nie wiedziałem sporo co działo się wcześniej przed GN'R. Wszędzie było tylko że przyjechał do L.A z Seattle i grał w duzej ilości zespołów punkowych. Najbardziej ciekawiło mnie co działo się po roku 1993. Przyznam się, że prawie nic o tym nie wiedziałm. Wiedziałem tylko, że wyszedł z nałogów, że nagrywał z Loaded i innymi zespołami, że skończył szkoły. Nie miałem pojęcia jak wielką drogę przebył, żeby wyjść na prostą i jakim stał się wspaniałym człowiekiem. Bardzo go za to szanuję i za tą książkę też. Nie miałem pojęcia też, że Duff był na takim dnie. Zawsze myślałem, że największe kłopoty z uzależnieniem mieli Adler i Slash, no i częściowo Izzy. Zawsze uważałem, że Duff był przede wszystkim alkoholikiem i że to gorzała go wykończyła, a się okazuję, grzał nie gorzej od innych. Może stronił od heroiny, ale kokę wciągał garściami i zażywał wszystko co popadło w ilościach hurtowych, popijając to wszystko hektolitrami wódki
Stoczył się na równi z Adlerem i ledwo to wszystko przeżył. Nie mogę się nadziwić ile musiał włożyć siły, żeby odwócić swoje życie o 180 stopni, bez odwyków itp. Jak stał się wspaniałym człowiekiem, wrażliwym i szczerym, ojcem, mężem i takim przyjacielem i oparciem dla wielu innych ludzi. Można powiedzieć, że stał się takim wzorem do naśladowania. Można by filmy o nim kręcić
Dużo jest zabawnych scen. Smiałem się jak to Duff bywał tak nawalony, praktycznie bez przerwy przez lata, że np. jak byli w trasie po Europie i grali np. koncert w Czechach to Duff w ogóle tego nie pamiętał. Gdyby nie stempel w paszporcie nigdy by nie wiedział, że był w takim pięknym kraju
, albo jego drugi ślub ze znajomą od ćpania? Nie pamiętał kiedy był ten ślub ani gdzie, kojarzy że chyba gdzieś na jakiejś łodzi ?