Powiem tyle Loremaster: Swieta prawda:)
Powiem tyle, Lokus: wstyd i żenada.
Rollercoaster, czy jak tam ciebie zwą, to genialne solówki Slasha na koncertach choćby w czasie grania Double Talkin' Jive, czy KOHD też pisał mu Izzy? Wysyłał Slashowi taby mailem?
A utwory z pierwszego Snakepita muszą być do dupy, bo Axl je odrzucił? Powiem wam tyle, że GNR byliby dużo bardziej szanowanym zespołem obecnie, gdyby nagrali tamtą płytę z blues-rockowym feelingiem, ale Axl to wasz bożek i jest nieomylny. :]
O wyznaczniku wartości muzyki na podstawie ilości sprzedanych płyt się nie wypowiadam, bo to poniżej wszelkiej krytyki.
Loremaster nie rc. Widocznie za trudny wyraz. Zdarza sie. SS
Widocznie Loremaster za trudne do napisania dla Ciebie , nie wiem czy czytac nie umiesz czy moze pisac ze az tak przekrecilas moj nick.
Zabójcza riposta, chłopcze. Miło, że mądrze podzielasz „opinię” Ssolida i że nie odpowiedziałeś mi, czy Izzy wypieprzony z GNR pisał Slashowi solówki na koncerty. Jak zauważył Boski_Krzychu, utwór trwa parę minut, a solo od kilkunastu sekund do niewiele przeszło minuty i trudno, by rudy pozwolił kudłaczowi podpisać się pod utworem, w który ten miał mniejszy wkład. A jeśli nawet, to Slash napisał genialne sola do Civil War, Locomotive, Don’t Damn Me, czy najwspanialsze solo w historii, a mianowicie Back And Forth Again. I brniesz, chłopczyno, coraz dalej, bo skoro nie potrafisz udowodnić, że koncertowe sola Slasha nie są jego, to teraz zaczynasz pieprzyć, że „gdyby to zależało od niego, to byśmy nigdy nie usłyszeli tego i tamtego”. Wszyscy wiemy, że Think Abort You to jedyny utwór obok Anything Goes, który trzyma „Appetite”, bez nich ta płyta byłaby do dupy.
Mistrzostwo świata z twojej strony. Rozpaczliwie sięgasz coraz dalej i pewnie niedługo napiszesz, że dzięki Axlowi Slash w ogóle się urodził, bo rudy pokonał rasizm Anthony’ego Hudsona i ten zapłodnił czarną Olę.
„Trzy gitary” Axla też są świetne, bo jedna jest absolutnie zbędna. Ale w cyrku musi coś cieszyć oko, nieprawdaż? Lubisz cyrk, bo Malmsteena trudno nie nazwać cyrkowcem. Popierdalanie po gryfie nie jest sztuką, tylko sportem i tacy sportsmeni zachwycają się tym, a jeśli spytasz np. Jurka Styczyńskiego, czy innych gitarzystów z prawdziwego zdarzenia, to powiedzą ci, że Clapton, Knopfler, Hendrix, Neil Young, Jeff Beck i właśnie Slash są najwięksi.
I po raz kolejny zachwycasz się swym wyimaginowanym solo w Madagascar. Tam nie ma sola, biedaczyno, bo zejście na struny e, B i G nie oznacza automatycznie sola. New GNR jest genialne, a sola w Belter, TWAT czy IRS są mistrzowskie, ale twoja postawa świadczy, że nie kumasz tej muzy i typowy z ciebie fan Axla. Już wcześniej tu zauważyło parę osób, że tak nagle otwarci jesteście na nową muzę, a słuchacie Aerosmith, The Rolling Stones, czy, o zgrozo, Poison, a Radiohead, którym Axl się zachwyca, jest wam obce.
Szczytem ignorancji jest gadanie, że Velveci nie grają nic oryginalnego. To powalający argument. Pisałam już lokusowi, że jego prawo nie lubić VR, ale gadanie, że to syf jest żałosne. Skoro tacy wtórni są, to od kogo zrzynają? Co słychać w ich muzyce, kogo kopiują? Nie odpowiecie mi, bo grają własną, oryginalną muzę, ale ktoś o tak szerokich horyzontach jak wy błyskotliwie pisze, że to „wyrobniczy rock”.
Żeby nie było, nie denerwuje mnie wasza czcza gadanina, bo denerwuję się tylko przez politykierów i kościelnych, ale już wam tutaj nie zawadzam. Mogłoby być zabawnie z kolejnymi wnioskami loremastera (jednak umiem czytać i pisać, choć ty pewnie przeczytałeś aż całą książeczkę do „Appetite”), ale ludzie żałośni szybko przestają być śmieszni.