Wczoraj oglądałam powtórkę "Odliczanki" na VH1. I mówili o najbardziej rock n' rollowych postaciach w show biznesie. Oczywiście czekałam na GN'R. I ku mojemu zdziwieniu się nie doczekałam. Był M. Hutchence, RHCP, RS, Iggy Pop, Ozzy, The clash, Courtney Love, Kurt Cobain, a Gunsów za cholerę. (Co jak co, ale Gunsi są moim zdaniem bardziej rock n' rollowi niż śp. M. Hutchence, czy Courtney Love, a nawet WG MNIE od Kurta Cobaina, bo co jak co, ale to Gunsi chcieli się z nimi niegdyś tłuc - choć do tego, niestety, nie doszło). Za to dowiedziałam się, od niejakiej pani Fiolki N., że przy tym co wyprawia obecnie Amy Winehouse, to Gunsi byli "dzieciaczkami ze szkółki niedzielnej". No szlag mnie trafił na miejscu. Bo co? Bo Amy niedługo może umrzeć przez narkotyki. Slash o mało też by nie umarł przed drzwiami windy, a trzustka Duff'a, o czym powszechnie wiadomo, prawie wybuchła. Bo przecież nie chodzi o to, czy ktoś umrze czy nie choć zapewne jest to skutek ostrego balowania. Ale na pewno Gunsi nie ustępują nikomu! (Teraz sobie myślę, że to może nawet lepiej, że nie było ich w tym rankingu, bo pewnie by byli odznaczeni pierwszym miejscem, okupionym zapewne śmiercią - skoro widać, że redaktorzy przy wyborze kadnydatów kierowali się maksymą: Żyj szybko, umrzyj młodo, zostaw po sobie ładne zwłoki. Gunsi na szczęście dostali drugą szansę od losu i dzięki Bogu ją wykorzystują).