Sęk w tym, ze ciągłe pierniczenie o miłości to nie jest ambitny tekst. Oczywiście, ambitniejszy niż jakieś pier*olenie Rihanny czy innej gwiazdki, ale wciąż ociera się o banał. Tekst Estranged, który przytoczyłaś jest poetycki, świetnie dobrany do muzyki, spokojnie mógłby być wydany w tomie wierszy - zgadzam się. Ale gdzie ta głębia? Temat wałkowany milion razy ubrany w piękne słowa - tak można skrócić Estranged.
ChD pod tym względem jest dużo bardziej ambitna niż wielkie hity Gunsów.
Co do Schodów - ten kawałek może się nudzić? To tak jak High Hopes Floydów czy już nawet to Estranged - nudzi się tylko ludziom, którzy nie potrafia docenić wybitności.
No i żeby też trochę odnieść się do tematu - Gunsi nie są moją pierwszą fascynacją. Zaczęło się od Ledów, potem były inne klasyczne zespoły, jak Aerosmith czy Iron Maiden, można powiedzieć - rockowy elementarz. Ale podobnie jak rockslave, zacząłem szukać czegoś więcej, czegoś głębszego, bardziej filozoficznego, niejednoznacznego. No i tak wsiąkłem w grunge. Soundgarden (i inne projekty Chrisa Cornella, bo ten człowiek jest dla mnie po prostu geniuszem), Pearl Jam, Alice In Chains (Nirvany nigdy nie lubiłem), a potem mniej klasyczne zespoły grunge'owe i post-grunge. Ale, że grunge ma to do siebie, że raczej nie słucha się go na okrągło, więc w międzyczasie osłuchiwałem sie i z mniej ambitnymi, acz kopiącymi tyłek rockowymi kapelami. I tak też trafiłem na Gunsów. Trudno ich nazwać moim ulubionym zespołem, nie wiem czy znaleźliby się choćby w pierwszej piątce, ale że często do Axla wracam, to i jest to na jakiś tam sposób moja fascynacja. Tak czy siak, moją miłością muzyczną, stale i niezmiennie, jest grunge.