Temat chyba można potraktować ogólniej, bo widzę, że wiele osób pisze o odczuciach nie tylko negatywnych, ale w ogóle..
Pierwszy kontakt z ChD nie zapadł mi w pamięć - przeleciało kilka podobnych kawałków, najpierw wyróżniłam "This I love", w którym dostrzegłam jakieś odbicie NR, Sorry i Madagascar. Z każdym kolejnym odsłuchem, podobnie jak Negro, podobała się bardziej. Teraz już akceptuję wszelkie 'nowości', efekty i wygładzone brzmienie, postrzegam to wszystko jako nowy eksperyment zespołu.
Skromnie rzucę moją "mądrością"; mianowicie wyznawcy starych Gunsów, aby polubić ChD, muszą na chwilę zapomnieć o tym, co było i spróbować nie porównywać płyty do poprzednich, zwłaszcza AFD. W moim wypadku działa..
Aczkolwiek, jakiej sympatii bym nie żywiła do tego krążka to liczę, że następny będzie inny, sporo inny..