'Najbardziej kompromitujący jest "Madagascar", rozpoczęty syntezatorami, które udają orkiestrę symfoniczną. Elektroniczna perkusja zirytuje każdego fana rocka. Ballada "This I Love" zamiast łez wywołuje śmiech, podobnie jak szmirowata "Prostitute". W "Shlacker's Revenge" Axl chciał chyba wypaść demonicznie jak Marilyn Manson, a wyszedł na idiotę, który schlebia najgorszym gustom. "If the World" z gitarą flamenco i falsetem wokalisty ucieszy pewnie wszystkich właścicieli nocnych klubów i tancerki uwielbiające wygibasy na rurze.' (Rzeczpospolita)
Się pan strasznie zirytował...
Co do pochlebnych recenzji za Oceanem- w końcu Axl był jednak jakimś bohaterem/gwiazdą dla Amerykanów w o wiele większym stopniu niż dla nas. A byłym ulubieńcom łatwiej się 'wybacza'.
'Jeśli masy nie dadzą się porwać potędze tego brzmienia i nie uznają hegemonii Axla, to zjem komplet własnych ołówków.' (Polska)
No, tutaj jakiś dziennikarz zaszalał