Tracii Guns: GNR - to nazwa moja i AxlaTracii Guns, oryginalny gitarzysta GNR, a także wieloletni (współ)lider LA Guns, opowiedział swoją historię wspólnego grania z Axlem i Izzym. Wywiad przeprowadził portal Ultimate Guitar. Ze mną i Axlem było tak, zaczęliśmy się kumplować zanim usłyszałem jak śpiewa. Był najlepszym przyjacielem Izziego z Indiany, a Stradlin ze mną mieszkał i zawsze mi powtarzał jaki z niego świetny wokalista. Nie przekonałem się o tym, dopóki nie zobaczyłem go podczas próby. Mieliśmy wystąpić ze swoimi kapelami w Madame Wong i Axl przyszedł sprawdzić mikrofon.
-I co pomyślałeś?O cholera, wow! Wtedy już się przekonałem, ale dalej nie miałem pojęcia czy kiedykolwiek zagramy razem w jednym zespole.
-Kiedy to się w końcu stało, poczułeś natychmiastowe muzyczne połączenie z Axlem?To jest to samo co mam z Philem [Lewisem, wokalistą LA Guns]. To było wspólne tworzenie muzyki i aranżacji piosenek. Axl obserwował kapelę na próbie i pisał swoje teksty i partie.
-Czy to był już czas GNR?Graliśmy w GNR, ale też w LA Guns. Dla mnie to wówczas już byli Gunsi, czyli nasza wersja LAG bez Izziego. Kiedy dołączył Stradlin, stał się dużym wsparciem jeśli chodzi o komponowanie, był tym cichym gościem, który pisał coś na kartce, a potem przychodził to nam pokazać.
-Siadałeś z Axlem, pokazywałeś mu swoje riffy, a on wymyślał od razu melodie i teksty?Takie nasiadówki nie były w moim stylu. Tylko raz mi się to zdarzyło, na gitarze akustycznej, gdy napisaliśmy wspólny utwór z Rikkim Rockettem dla Devil City Angels.
-Dlaczego przestałeś pracować z Axlem, żeby utworzyć LAG? Co się wydarzyło?Miałem 19 lat kiedy odszedłem. Axl przechodził wtedy jakiś trudny moment w swoim życiu, bo nigdy nie widywałem go wcześniej wkurzonego, oczywiście poza sytuacjami, gdy dochodziło do konfrontacji czy bijatyki. Miedzy nami była wyłącznie naprawdę świetna przyjaźń.
-Naprawdę się tak przyjaźniliście?Tak, zawsze razem, wszystko razem robiliśmy. Aż doszło do tych dwóch weekendowych występów, w Waters Club w San Pedro oraz w Timbers Club w Glendorze.
-Nie udały się?
Udały, ale Axl odseparował się od reszty grupy. Pojawił się osobno, nic nie odezwał i wnerwił się tylko, że nie wpisano na listę gości jednego z naszych przyjaciół.
-Czy takie zachowanie to nie wizytówka Rose’a?To nie obróciło się bezpośrednio przeciwko mnie czy zespołowi, ale sprawiło że przestaliśmy się dobrze bawić. Stary, co za męka, co za koszmar. Prawdą jest, że mieszkałem wtedy z dziewczyną w Covinie, a ćwiczyliśmy w Hollywood. Mieliśmy mieć próby we czwartki, więc po ostatnim koncercie w Waters Club, każdy mówił: „do zobaczenia we czwartek”, a ja odpowiedziałem: „dobra, ok”.
-Co się stało?Nie pojawiłem się, ani nie zadzwoniłem. To oni zatelefonowali i spytali, co robię. A ja na to: „no więc, nie mogę się tam pojawić”.
-Byłeś wściekły?Miałem naprawdę zły nastrój. Urwałem się z próby i wiedziałem że czeka nas występ w Troubadour, ale stwierdziłem, że damy radę, że nie muszę tam jechać taki kawał drogi, ale że też nie zamierzam się kłócić. Na to Axl: „nie, stary. Musimy to zrobić”.
-Wtedy odszedłeś?W kolejnym tygodniu, Axl i Izzy poinformowali, że Slash przyjdzie mnie zastąpić na koncercie, jeśli ja się nie pojawię. Odpowiedziałem: „moment, zaczekajcie no chwilę”. Zaraz potem jak to usłyszeli, wszystko się zmieniło.
-Nie chciałeś żeby to zaszło aż tak daleko, żeby to inny gitarzysta zastąpił cię na twoim występie.Dokładnie. Mówiłem: „poczekajcie, pogadajmy.” Oni na to: „on przyszedł na próbę, zagraliśmy połowę setu, gość zna piosenki”. Wtedy odparłem: „dobra, no to chyba byłoby na tyle”. Axl przekonywał, żebym po prostu przyszedł z nimi poćwiczyć. Odmówiłem, stwierdziłem, że wygląda na to, że oni sami wiedzą co robią.
-Wtedy się skończyło?To mnie zabolało, bo myślałem że żartują. Izzy zadzwonił następnego dnia, żeby sprawdzić, czy na pewno odszedłem. Powiedziałem mu: „byłoby naprawdę fajnie, gdybyście zmienili nazwę kapeli. To moja wspólna nazwa z Axlem.” To były moje ostatnie słowa. Stradlin rzucił na koniec: „to tylko nazwa zespołu”. To wszystko. Zdumiewające, co?
-Nie do uwierzenia. Jak długo pracowałeś z Rose’m zanim do tego doszło?Przez rok. Nie poznałbym też Phila, gdyby nie Izzy. Gdy razem mieszkaliśmy, Stradlin zainteresował mnie zespołem Girl, z którego wywodził się Lewis. Zatem prawdą jest, że przez Izziego poznałem obu wokalistów, o których mowa.
-Zastanawiałaś się kiedyś jakby to było gdybyś został w GNR z Axlem?Wszystko działo się tak szybko. Nie zastanawiałem się nad tym, bo moją natychmiastową reakcją byłoby: „gdybym został, to GNR brzmieliby bardziej jak LAG.” Rozumiesz?
-GNR byliby kompletnie innym zespołem.Dokładnie. Myślę że brzmienie gitary Slasha oraz barwa głosu Rose’a pasują do siebie o wiele lepiej. Gdy graliśmy z Axlem prostą balladę rockandrollową było ok, ale kiedy pisałem naprawdę ciężkie kawałki, to wtedy wyglądało to inaczej. GNR zawsze balansowali na krawędzi, żeby nie wpaść w heavy metal, co, moim zdaniem, naprawdę wyszło im na dobre i utrzymało w ryzach klasycznego rocka.
-To ma sens.Gdybym został z nimi, nie sądzę żeby zdobyli masową publikę. Zakładając, że Axl nie jest w 100% powodem dlaczego ludzie zakochali się w Gunsach...
-Dlaczego nie?Bo oni wszyscy mieli odpowiednie osobowości. Uważam więc, że wszystko potoczyło się jak trzeba.
-Mimo wszystko, jesteś nierozerwalnie złączony z GNR na zawsze.Tak, tam jest moje nazwisko (śmiech). Do końca życia nie będę mógł się tego wyprzeć.
13 października 2017, LA Guns wydali swój jedenasty studyjny album "The Missing Peace", z udziałem Phila Lewisa, który nagrał z nimi płytę po raz pierwszy od ponad 15 lat. Promujący wydawnictwo singiel „Speed” do posłuchania poniżej. https://www.youtube.com/watch?v=WxzNSEyQfAw Link:
https://www.ultimate-guitar.com/news/interviews/tracii_guns_what_would_gnr_sound_like_had_i_stayed_in_the_band.html