Autor Wątek: Wywiad: Guns N’ Roses stworzyli piekło w Mieście Aniołów  (Przeczytany 4878 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline Borusse

  • Knockin On Heavens Door
  • ****
  • Wiadomości: 489
  • Płeć: Mężczyzna
  • Fluent in over 6 million ways of kicking your ass.
  • Respect: +167
Wywiad: Guns N’ Roses stworzyli piekło w Mieście Aniołów
« dnia: Sierpnia 04, 2018, 03:55:10 pm »
+4
W 1987 Guns N’ Roses byli najgorętszym nowym zespołem w L.A. Oto ich zupełnie pierwszy brytyjski wywiad.


Pierwszy duży artykuł o Guns N’ Roses opublikowany w brytyjskiej prasie — w wydaniu magazynu „Sounds” datowanym na 4 kwietnia 1987 roku — nosił sugestywny tytuł: „Tworząc piekło w Mieście Aniołów”.

Zespół — wokalista Axl Rose, gitarzyści Slash i Izzy Stradlin, basista Duff McKagan oraz perkusista Steven Adler — niedługo przed wywiadem ukończyli nagrywanie ich debiutanckiego albumu — „Appetite For Destruction”. Sam album czekał na swoją premierę w sierpniu, przed którą, 19 czerwca 1987 roku Guns N’ Roses mieli zagrać po raz pierwszy na żywo w Wielkiej Brytanii, w londyńskim Marquee Club.

Paul Elliot, reporter „Sounds” spotkał się z zespołem w L.A. dzień po ich przyjęciu i koncercie w Whisky a Go Go z okazji wypuszczenie albumu na rynek. Po pełnym alkoholu lunchu w hotelu Hyatt na Sunset Strip przenieśli się do pokoju hotelowego w tańszym Park Sunset Hotel z drugiej strony ulicy, gdzie odbył się wywiad pod czujnym okiem menadżera zespoły, Alana Nivena. Guns N’ Roses już mieli opinię najdzikszego zespołu w Los Angeles — mówiono na nich „Lines N’ Noses”1.

W tamtym momencie nieznany Elliottowi Alan Niven poinstruował ich, by nie rozmawiali na temat narkotyków a w razie, gdyby ktoś o nich wspomniał, miał zaszeleścić „L.A. Timesem” jako sygnał do zmiany tematu. Po wywiadzie zespół wrócił do domu, który dzielił w Hollywood — rozpadającego się budynku, na który mówili Hellhouse, miejsca, które stało się częścią mitu na temat największego rockandrollowego zespołu swojego pokolenia.



W L.A. nie masz szans gdziekolwiek się dostać bez samochodu. Busy? Zapomnij. Praktycznie bez przerwy słychać pisk opon trących o rozgrzane i świecące od słońca drogi. Dzieciaki mogą zrobić prawo jazdy w wieku 16 lat, a na chodnikach nie ma żywej duszy.

Lśniąc w dwudziestostopniowym zimowym słońcu, auta wylewają się z podjazdu i tłoczą się na trawniku przed maleńkim, rozpadającym się, wolnostojącym domu z białego drewna tuż przy Santa Monica Boulevard, domu dla Guns N’ Roses i szeregu przyjaciół. Jest pora śniadania — trzecia po południu, dzień po tym, jak zespół został wyrzucony z Cathouse, ich ulubionego klubu nocnego. Przyczyna to incydent obejmujący m.in litr Jima Beama (dostarczonego w gratisie od właściciela klubu), po którym część mebli z pomieszczenia z basenem nadaje się wyłącznie na opał.

Kolejne samochody stoją po obu stronach ulicy, a w czasie, gdy Axl, Izzy, Duff, Slash i Steven stoją niepewnie na ganku i pozują do zdjęć, tuląc gitary i opierając się o Harleya, zarejestrowanego na Nowy Jork, kolejne trzy auta zatrzymują się naprzeciwko domu. Ta trójka jest czarno-biała i należy do Wydziału Policji Los Angeles. Cóż… Zespół i ich sąsiedzi nie mają najlepszych relacji. Trzy auta powoli się opróżniają, a jeden średniej budowy policjant podchodzi do miejsca koło chodnika, gdzie znajdują się dwa worki śmieci i zepsute krzesło. Surowe demo debiutu Guns N’ Roses, „Appetite For Destruction” rozbrzmiewa głośno, gdy policjant uśmiecha się. „Gdzie jest przyjęcie?”

„Skończyło nam się piwo”, odpowiada Duff.
„To wrócimy za dwadzieścia minut, okej?”

Każdy kiwa głową, a policjant wraca do samochodu.

„Hej”, Axl krzyczy do niego. „Miałbyś coś przeciwko, gdybyśmy zrobili sobie kilka zdjęć z twoim samochodem”?
„Eee… wydaje mi się, że nie”.

GN’R gramolą się z ganku,a a następnie tłoczą przed szeroką maską samochodu. W czasie, gdy śmieją się i pozują, można zobaczyć, że ich zdegustowanym sąsiadom płoną oczy i podnosi się ciśnienie krwi. „To trzeci fajni gliniarze z rzędu”, mówi Axl, szczerząc się. „Co dla sąsiadów jest dość mocno gówniane, czyż nie”?


„Gliny z West Hollywood mają największe pieprzone świńskie ryje, jakie kiedykolwiek widziałem. Wiedzą też, jak się nazywamy z powodu wszystkich rzeczy, które się działy”.

To Izzy, gitarzysta rytmiczny, kilka godzin później. Chudy, trochę zmęczony i niespokojny, ciągle palący i bawiący się wypalonymi petami przepełniającymi popielniczkę kuca na podłodze mojego pokoju hotelowego, trzymając głowę i ręce na dużym łóżku, na którym śpi Duff. Obok Izzy’ego jest Axl. Jego szczupła sylwetka jest odziana w wymięte, kiczowate sztuczne futro. To głównie on rozmawia podczas wywiadu. Jego głos jest miękki, głęboki i lekko zachrypnięty.

Axl z przyjemnością mówi podczas wywiadu, a reszta wydaje się nie mieć nic przeciwko. Gryzie się w język tylko raz podczas naszej godzinnej rozmowy — gdy menadżer zespołu Alan Niven, siedzący cicho za Slashem daje mu znać, że szczegóły prawnych awantur z byłym menadżerem nie powinny być na taśmie. Slash ze swoją twarzą zasłoniętą masą czarnych loków wygląda jak członek Ramones. Gitarzysta ogranicza się do pojedynczych zdań i traci humor z powodu schematu pytań i odpowiedzi. Steven, perkusista, sympatyczny, chłopięcy, opalony miłośnik plażowania żartuje, ale nie ma zbyt wiele do powiedzenia.

Izzy i Axl pochodzą z Indiany. Czy L.A. jest choć trochę lepsze?

„Musi być”, mówi Izzy. „Wciąż tu jestem”.

„Dorastaliśmy w Indianie i doświadczyliśmy masy gówna”, mówi Axl. „Wrzucono mnie do paki ponad dwadzieścia razy, tylko pięć razy byłem winny. Czego? Picia alkoholu. Byłem niepełnoletni i piłem na przyjęciu. Za każdym innym razem byłem aresztowany, bo gliny mnie nienawidziły. Także mam za dużo miłości dla tego pieprzonego miejsca! Ludzie mówili nam «Powinniście pojechać do Kalifornii», a kiedy tam dotarliśmy, okazało się, że byliśmy pięć lat za wszystkimi. Pojawiasz się i myślisz, że będziesz pasował, a oni pytają «Z jakiej choinki się urwałeś?»”.

Izzy: „Nikt z zespołu nie urodził się w L.A. Wszyscy skończyliśmy spotykając się tutaj. Slash urodził się w, eee… Stoke-on-Trent”.

Czemu przenieśliście się do L.A.? Jedynie po to, aby znaleźć zespół?

„Tak”.

A zamierzacie opuścić L.A. dość szybko?

Axl: „Dokładnie, gościu! Po następnej trasie.”

L.A. nie służy przyszłości Guns N’ Roses, mimo że aż dotąd było ono domem, pierwszą bazą, punktem, od którego można zacząć budować zespół. Słońce i zapach dolarów wielkich wytwórni płytowych Zachodniego Wybrzeża przyciągnął i zebrał razem całą piątkę, a lokalne kluby zapewniły im niezbędne początkowe nagłośnienie. Ale przez ten czas nie nabrali żadnych sentymentów do tego miejsca. Zdaniem Axla rockowa scena L.A. jest aktualnie w stanie schyłku.

„Powoli umiera, a moim zdaniem powodem jesteśmy my”, mówi. „Dwa lata temu zaczynaliśmy grać w miejscach pokroju Troubadour i Roxy. Gdy tylko zaczęliśmy być gwiazdami wieczoru, pewną sławę zdobyły supportujące nas zespoły pokroju Jetboy, Faster Pussycat i L.A. Guns, co w pewnym sensie stworzyło całą tę scenę. W tym tłumie byliśmy w dużej mierze główną atrakcją. Ostatecznie skończyliśmy na chwilę koncertować i skupiliśmy się na pracy nad płytą, a w tym czasie inne zespoły przejęły po nas pałeczkę gwiazdy wieczoru. Problem w tym, że jak zauważyłem, nie były one zbyt chętne do pomocy innym zespołom. Zawsze staraliśmy się pomagać innym, bo chcieliśmy móc zobaczyć naprawdę fajną rockową scenę. Chcę móc odpalić radio i nie mieć ochoty zwymiotować przez całe to gówno, które usłyszę. W tym momencie znowu gramy z Jetboy i Faster Pussycat, którzy również popodpisywali kontrakty z dużymi wytwórniami, więc całość znowu się zaczyna, ale tylko na kilka koncertów. To właściwie cała scena, jaka tu jest”.

Izzy: „Teraz nasza scena umiera, bo cztery główne zespoły (L.A. Guns też) zostały zakontraktowane”.

„W każdym razie”, mówi Slash, „wydaje mi się, że cały pomysł sceny w L.A. jest dość banalny”.

Axl: „Cóż, nie ma żadnej pieprzonej sceny w Nowym Jorku i o ile wiem, nie ma żadnej sceny tego rodzaju w Wielkiej Brytanii na poziomie klubowym”.

Slash: „Sama myśl o scenie L.A. sprawia, że robi mi się niedobrze. L.A. jest traktowane jako dość gejowskie miejsce i jesteśmy mocno atakowani od ludzie, którzy mają nas za pozerów”.

Axl: „Znamy jednego gościa, który chodził do The Rainbow przez około cztery lata i mówił dziewczynom, że jest w zespole tego typu, a nie potrafił zagrać kompletnie nic!”

Steven: „Tu w L.A. jest milion ludzi myślących, że są muzykami i bardzo niewielu, którzy nimi są”.

„Poison spieprzyli to dla nas wszystkich”, mówi Axl. „Powiedzieli, że każdy w L.A. ich naśladuje”.


Co robiliście, żeby zarobić, zanim podpisaliście kontrakt z Geffen?

„L-A-S-K-I”. Steven się śmieje.

Izzy: „Sprzedawaliśmy narkotyki, sprzedawaliśmy laski, sprzedawaliśmy… Dawaliśmy sobie radę. Na początku urządzaliśmy imprezy i przeszukiwaliśmy torebkę dziewczyny, gdy jeden z nas z nią był”.

Slash: „Nie, żebym był seksistą albo coś w tym stylu, ale to cholernie niesamowite, jak wiele wykorzystywania laski zniosą”.

„Slash!” — Izzy krzywi się.

To miało nie być seksistowskie?

„Robi to celowo”, mówi Axl z więcej niż szczyptą znużenia. Próbuje oczyścić atmosferę zmieniając temat. „Mamy piosenkę o dziewczynie, którą spotkałem, o imieniu Michelle. Gdy pisałem ją po raz pierwszy, była całkiem miła, pomyślałem, że nie jest ona prawdziwa. Dlatego napisałem prawdziwą historię, trochę w formie żartu. Pierwsza linijka idzie tak: «Your mommy works in porno/Now that daddy’s not around/She used to love her heroin/But now she’s underground». Ona i jej tata pokochali ją. To prawdziwa historia i to właśnie działa moim zdaniem”.

W muzyce Guns N’ Roses jest spora warstwa brudu i znoszenia. Było to widoczne na ich czteroutworowej EP-ce „Live ?!*@ Like a Suicide” (wypuszczonej w 1986 nakładem ich własnej wytwórni, Uzi Suicide), przeszło to też na surowe miksy z nowego albumu. A te utwory są w takim samym stopniu świetne, co różnorodne.

„Mamy zaplanowane to, jak zamierzamy się rozwijać”, mówi Axl. „Jak zamierzamy rosnąć. Nowa płyta ma brzmieć jak wizytówka. Śpiewam pięcioma czy sześcioma różnymi głosami, więc żadna piosenka nie jest taka, jak inna, nawet jeśli wszystkie są hardrockowe. W ciągu ostatniego roku wydałem ponad trzynaście setek dolarów na kasetach, wszystkim od Slayera do Wham! — aby posłuchać produkcji, wokali, melodii, tego i tamtego. Jestem z Indiany, dzie Lynyrd Skynyrd byli postrzegani za bogów do tego stopnia, że mówiłeś «Nienawidzę tego pieprzonego zespołu!». Ale, mimo to, dla naszej piosenki «Sweet Child O’ Mine» wyszedłem i zdobyłem trochę starych taśm Lynyrd Skynyrd aby upewnić się, że uzyskamy to południowoamerykańskie, szczere brzmienie”.

Dziwi cię, gdy ludzie nazywają Guns N’ Roses oryginalnymi?

„Tak, wydaje mi się że przyczyną jest to, że nie widzieli tego od długiego czasu. Jesteśmy jedynym rockandrollowym zespołem z L.A. w ciągu ostatnich dziesięciu lat. Van Halen byli ostatni”.

Izzy: „Mötley Crüe to bardziej teen metal. Naszym brzmieniem staramy się czerpać z korzeni bardziej, niż większość zespołów dookoła”.

Zostaliście zaszufkadkowani jako „tegoroczny model badboyowego zespołu z L.A.”2

Slash: „Jedynym powodem całego tego badboyowego gówna jest fakt, że cała reszta zespołów z L.A. to straszne mięczaki”.

A porównania z Aerosmith? Wydaje się, że zaczerpnęliście od nich bardzo dużo, nawet styl życia.

„To jest OK”, mówi Axl, „ponieważ według mnie najtwardszym, najbardziej «z jajami» zespołem, jaki kiedykolwiek pojawił się w Ameryce byli Aerosmith. Zawsze lubiłem w nich to, że nie byli gośćmi, których chciałbyś spotkać na swojej drodze będąc z nimi pokłócony. Chciałem, żebyśmy my pojawili się z podobnym nastawieniem. Także powodem, dla którego pojawia się to porównanie z Aerosmith jest to, że cholera, są jedynymi pieprzonymi gośćmi godnymi naśladowania!”

Ktoś mi powiedział, że „bierzecie wszystko” — czy to prawda?

Każdy śmieje się, aż w końcu Steven mówi: „Mieliśmy właśnie spytać cię o to łóżko…”

„Bez komentarza”, mówi Izzy.

Axl: „Bierzemy wszystko — w każdej jednej dziedzinie. Bierzemy wszystko z tego co słyszymy, co widzimy i robimy…”

Pewnie, Axl.

Niedobitki, śmieciarze, seksiści, ludzie zepsuci, smarkacze, bezdomni, czarne owce… Jeśli jest coś znajomego w tym zespole, to fakt, że przez co przechodzą, jest ponadczasowe. Ta piątka to po prostu ostatni w długiej linii złych facetów podtrzymujących wielką i chlubną rockandrollową tradycję. A gdy budowanie piekła odzyskało swoją chwałę, Guns N’ Roses dyktują warunki.

Jak nieoficjalnie powiedział pracownik Geffen: „Guns N’ Roses? Tak, dadzą radę. Jeśli uda im się przeżyć…”


1„Line” najprawdopodobniej odnosi się do „kreski” narkotyku, wciąganej przez nos.
2„This year’s model of the perennial LA bad boy band”


Źródło: https://www.loudersound.com/features/archive-guns-n-roses-raise-hell-in-the-city-of-angels
Newsa podesłał @Hubik

Offline sunsetstrip

  • Scraped
  • **********
  • Wiadomości: 8575
  • 17000 postów
  • Respect: +4334
Odp: Wywiad: Guns N’ Roses stworzyli piekło w Mieście Aniołów
« Odpowiedź #1 dnia: Sierpnia 05, 2018, 10:24:25 am »
0
Czy któryś z klasycznej piątki ma dzisiaj dom w samym LA? Ciekawym w kontekście tego jak wówczas narzekali na to miasto/scene muzyczna
NAJBARDZIEJ KONTROWERSYJNY

"I once bought a homeless woman a slice of pizza who yelled at me she wanted soup."
Axl Rose


Offline naileajordan

  • Better
  • *******
  • Wiadomości: 3472
  • Płeć: Kobieta
  • "So never mind the darkness"
  • Respect: +3547
Odp: Wywiad: Guns N’ Roses stworzyli piekło w Mieście Aniołów
« Odpowiedź #2 dnia: Sierpnia 06, 2018, 10:58:24 pm »
+1
Serdeczne dzięki za tłumaczenie, @Borusse .
"Robiłem to w najlepszej wierze, jak mówił jeden gentleman, który uśmiercił swą żonę, gdyż była z nim nieszczęśliwa."

Offline Meximax

  • Manipulator
  • Garden Of Eden
  • ********
  • Wiadomości: 4919
  • Płeć: Mężczyzna
  • Respect: +955
Odp: Wywiad: Guns N’ Roses stworzyli piekło w Mieście Aniołów
« Odpowiedź #3 dnia: Sierpnia 06, 2018, 11:31:37 pm »
0
Gdzieś już to czytałem, wydaje mi się, że albo w autobiografii Duffa/Slasha albo w jakiejś książce o Gunsach. Kojarzy ktoś?
Bądźmy realistami - żądajmy tego, co niemożliwe.

Mister Forum 2017 8)

Offline naileajordan

  • Better
  • *******
  • Wiadomości: 3472
  • Płeć: Kobieta
  • "So never mind the darkness"
  • Respect: +3547
"Robiłem to w najlepszej wierze, jak mówił jeden gentleman, który uśmiercił swą żonę, gdyż była z nim nieszczęśliwa."

Offline Meximax

  • Manipulator
  • Garden Of Eden
  • ********
  • Wiadomości: 4919
  • Płeć: Mężczyzna
  • Respect: +955
Odp: Wywiad: Guns N’ Roses stworzyli piekło w Mieście Aniołów
« Odpowiedź #5 dnia: Sierpnia 07, 2018, 06:22:41 pm »
0
Dalej mi się wydaje, że czytałem to na papierze, ale dziękuję :P
Bądźmy realistami - żądajmy tego, co niemożliwe.

Mister Forum 2017 8)

 

Gilby Clarke dla magazynu Rolling Stone Italia – wywiad z 7 lipca 2023

Zaczęty przez naileajordan

Odpowiedzi: 6
Wyświetleń: 859
Ostatnia wiadomość Lipca 13, 2023, 06:55:16 pm
wysłana przez naileajordan