Steven Adler był niedawno gościem programu „Mom, It’s Not Devil Music!”.
Mówił tam między innymi o swoim rozstaniu z Guns N’ Roses.
„Chciałem umrzeć”, powiedział.
„Jednego dnia jesteś na samym szczycie, a drugiego jesteś nikim”, dodał, przyznając, że powodem jego zwolnienia były problemy z narkotykami.
Adler dokładnie pamięta, jak przebiegała ostatnia sesja nagraniowa, a także to, w jakich okolicznościach rozstał się z zespołem.
„Pewnego dnia powiedziałem sobie: ‘dosyć, koniec z tym’. Ale nie miałem pojęcia, że odstawienie heroiny może być tak bolesne. W tamtym czasie Slash zadzwonił i powiedział: ‘Wybieramy się do studia, żeby nagrywać „Civil War”’. ‘Czuję się okropnie, możemy poczekać jeszcze tydzień?’, zapytałem w odpowiedzi. A on to: ‘Nie możemy wyrzucać pieniędzy w taki sposób’. Pojechałem więc do studia. Starałem się, jak mogłem, a mimo to musiałem powtórzyć swoje partie jakieś 25 razy. Wszyscy wokół pieklili się na mnie. ‘Czuję się fatalnie’, mówiłem im, ale oni powtarzali w kółko: ‘Nie, nie czujesz się fatalnie. Po prostu jesteś naćpany’. I wylali mnie”.
Rozstanie z zespołem przyniosło radykalne zmiany. Jednego dnia Adler miał managera, kapelę, agenta, księgowych i mnóstwo ludzi, którzy grawitowali wokół GNR, a drugiego – nic. I nikogo.
„Myślałem, że oni są moimi przyjaciółmi, tymczasem odwrócili się ode mnie. Byłem sam, nie miałem przy sobie nikogo. Sadziłem, że spotka mnie taki sam koniec jak te gwiazdy, które w wieku 27 lat przedawkowują i umierają”.
Lata dziewięćdziesiąte to zdecydowanie najgorszy okres w życiu Stevena.
„Wykończyły mnie”, twierdzi Adler.
„Utrata miejsca w zespole sprawiła, że zupełnie się zagubiłem. Musiałem podpisać kontrakt, na mocy którego odebrali mi wszystko. Miałem złamane serce i wydawało mi się, że nie dam sobie rady. Potrafiłem myśleć tylko o jednym – o tym, że chcę umrzeć”.
Źródło:
http://www.classicrockitalia.it/8661/steven-adler-racconta-laddio-ai-guns-n-roses-volevo-morire/