Przetłumaczyłam dwa teksty nt. koncertu GNR we Florencji, z 15 czerwca br.
Pierwszy to klasyczna recenzja, drugi (i moim zdaniem ciekawszy) to bardziej rozważania dziennikarza muzycznego, którego jeden tekst niedawno wrzucałam na forum [https://gunsnroses.com.pl/forum/artykuly/axl-rose-ostatnia-gwiazda-rocka-z-wloskiej-prasy/msg477572/#new]).
Zapraszam do lektury. Wielka msza rocka – Guns N’ Roses we Florencji Rok po koncercie w Imoli Guns N’ Roses wracają do naszego kraju, żeby zagrać w ramach festiwalu Firenze Rocks. Trasa Not In This Lifitime – która w roku 2017 przyniosła ponad 292 mln dolarów dochodu – zmienia się stopniowo w „Neverending tour”. Jej olbrzymie powodzenie to oczywiście efekt zejścia się po prawie dwudziestu latach wielkiej trójki klasycznego składu zespołu: Axla, Slasha i Duffa.
Osiemdziesięciotysięczna publiczność z Imoli zjawia się równie licznie we Florencji.
Wyjątkowy skwarny dzień – zainaugurowany występami Pink Slips, Baroness i Volbeat – nie odstrasza tłumów, które stawiają się na miejscu już o świcie. Część fanów nadal ma w pamięci poprzedni wieczór i „It’s So Easy”, wykonane niespodziewanie przez Guns N’ Roses i Foo Fighters.
Od tej właśnie piosenki rozpoczyna się koncert. Zgodnie z tym, do czego zostaliśmy przyzwyczajeni w ciągu ostatnich paru lat, najpierw na sceną wychodzi Duff, za nim Slash i Axl. Garderoba pozostaje praktycznie taka sama: Axl, mimo upału, ma przewiązaną w pasie flanelową koszulę w kratkę, Slash nosi czarny cylinder i okulary przeciwsłoneczne.
Setlista nie różni się zbytnio od setlisty z zeszłego roku i koncert do złudzenia przypomina ten z 2017. Scena jest wyposażona w trzy telebimy, jeden w środku i dwa po bokach. Na tym środkowym wyświetlane są teledyski do kolejnych granych numerów. Publiczność zdaje się pożerać wzrokiem Axla i Slasha, próbując zrozumieć, jak wyglądają stosunki między nimi.
Guns N’ Roses to dzisiaj świetnie naoliwiona rockowa machina. Trasa trwa od wielu miesięcy, a setlista nie odnotowuje większych zmian. Do tych na pewno zalicza się „Slither” zespołu Velvet Revolver, gdzie w pierwszych latach XXI wieku grali Duff i Slash. Większość piosenek pochodzi jednak z krążka „Appetite For Destruction”, który skończył już 31 lat i który pod koniec czerwca ukaże się na rynku pod postacią pełnego bibelotów oraz niepublikowanych dotąd materiałów kuferka.
To stamtąd pochodzi m.in. zagrany we Florencji „Shadow of Your Love”. Przebój porywa publiczność, która entuzjastycznie reaguje na żywe, chwilami punkowe rytmy, charakterystyczne dla początków zespołu.
Po hołdzie dla Chrisa Cornella w postaci „Black Hole Sun” przychodzi pora na „Used To Love Her” z „Lies”. Ostatni numer przed bisami to „Knockin’ on Heaven’s Door”. Zachęcona przez Axla, publiczność odśpiewuje praktycznie cały refren.
W drugiej części głos Rose’a zaczyna odczuwać trudy koncertu. Publiczność wydaje się jednak w siódmym niebie, a pojawienie się „Patience” czy „Yesterdays” jest witane z niekłamanym entuzjazmem. Po trzech godzinach wybrzmiewają dźwięki „hymnu” zespołu i z czystym sercem można powiedzieć, że tego wieczoru Florencja tym właśnie jest – prawdziwym Paradise City.
Źródło:
https://www.rockol.it/news-691990/guns-n-roses-firenze-scaletta-recensione-foto-video#.WybaTuBz4Zc.facebook Guns N’ Roses jak Rolling Stones? Luca Garrò Być czy nie być Axlem Rose?
Oto jest pytanie!
Zwłaszcza kiedy regularnie musisz mierzyć się z siedemdziesięciotysięcznym tłumem, mając z tyłu głowy myśl, że niemal tyle samo innych osób zastanawia się, do której jeszcze komicznej postaci można by cię z powodzeniem porównać. Tak, w takiej sytuacji musisz mieć grubą skórę.
Axl dowiódł, że ją ma – zwłaszcza że prześmiewców nie brakowało nawet w pierwszych latach dziewięćdziesiątych, kiedy to zespół był u szczytu sławy.
Dodając tegoroczny koncert do zeszłorocznego wydarzenia w Imoli, możemy spokojnie powiedzieć, że ponad 150 tysięcy osób postanowiło udzielić kredytu zaufania temu, co jeszcze przed kilkoma laty wydawało się nierealne.
„Zobaczysz, to nie utrzyma się długo, Axl i Slash wkrótce znów się rozejdą”… – tego rodzaju wątpliwości zostały ostatecznie rozwiane, a jeśli coś stało się w związku z trasą NITL jasne, to chyba tyle, że Axl, Slash i Duff zachowują się dzisiaj nienagannie.
Jednym z najważniejszych zarzutów, jakie im stawiano, były chroniczne spóźnienia. Dzisiaj koncerty zaczynają się punktualnie. I trwają ponad trzy godziny – jak ten we Florencji. Zespół to obecnie świetnie naoliwiona machina, której działaniu sprzyja powtarzająca się setlista
Nowości w stosunku do tego, co usłyszeliśmy w Imoli, ograniczają się do garstki piosenek. Jedną z nich jest „Shadow of Your Love”, służąca zapewne promowaniu mającego się niebawem ukazać kuferka AFD.
Ostatnimi czasy obijało mi się o uszy stwierdzenie, że Guns N’ Roses pójdą w ślady Rolling Stones. Przewidywania te opierają się na – słusznych skądinąd – analogiach na linii Axl-Slash oraz Jagger-Richards. Cóż, jedno nie ulega wątpliwości: warto cieszyć się chwilą obecną, bo nigdy nie wiadomo, co wydarzy się w przyszłości.
Trudno mi uwierzyć, żeby Gunsi jeszcze długo mogli grać wciąż te same kawałki. Bardziej prawdopodobne wydaje się wydanie następcy „Chinese Democracy” – albumu, który jest jednym z najlepszych, ale i najbardziej niedocenianych krążków XXI wieku.
Właściwie koncert Gunsów we Florencji rozpoczął się… poprzedniego wieczoru, kiedy to Axl, Slash i Duff stanęli na scenie obok muzyków Foo Fighters. Ów na wskroś rockandrollowy gest zamyka w pewnym sensie rozdział niesnasek, które rozpoczęły się wiele lat temu za kulisami MTV.
W rzeczywistości Axl i Kurt mają ze sobą sporo wspólnego. Obaj toczyli walkę z wewnętrznymi demonami – walkę, której często towarzyszyły zachowania dysfunkcyjne. Nie bałbym się nazwać ich dwiema stronami tego samego medalu.
Wiele dobrego mówi się o tekstach Cobaina. Cóż, Axl nie pozostaje w tyle, a słowa jego piosenek – często oscylujące między obłędem a tragedią – miały wpływ na życie wielu osób.
Pozostałe zapewne nadal będą go porównywać do Benny’ego Hilla.
Źródło:
http://loudermusic.it/musica/un-futuro-alla-rolling-stones-per-i-guns-n-roses/