Bylem na koncercie Gn'R w NY 15 maja. Oboje z moja laska mamy mieszane uczucia. Fajnie bylo posluchac w koncu tych kawalkow na zywo. Potorej godzinna przerwa po saporcie troche wykancza ale pierwsze dzwieki dzungli od razu podniosly andrenaline Zaskoczyla mnie ilosc gitarzystow (4) i jak i to ze kiepsko oni sobie radzili ..trzech z nich gralo na zmiane kawalki ktore sam wymiatal slash.. nie bylo zle ale dobrze tez nie..to juz lepiej sobie radzil Buckethead. Axl zapowiadal ze gadal wieczorem z Izzy i faktycznie 2 dni pozniej 17go Izzy dolaczyl do zespolu i zagral pare kawalkow.
Perkusita "brain" tez zadna rewelka upraszczal sobie jak mogl. Gram na bebnach i stwierdzam ze Matt na koncercie a Brain na koncercie to jak nauczyciel i przedszkolak ... No chyba ze sie sugerowac Axlem ktory przedstawiajac Braina powiedzial: where was Brain when we hired Matt? buhaha..
Teraz odnosnie glosu Axla. Wszyscy wiemy ze on nigdy nie mial pieknego glosu ale za to charakterystyczny.., a w czasie koncertu 15go malo co bylo go slychac..muzyka go raczej zagluszala. Musial sie naprawde wydrzec..ale wtedy to raczej skrzeczal.. Rownie dziwnie brzmial gdy mowil i walil swoje spicze.. skrzek..Oczywiscie lepiej mu szlo niz na rozdaniu nagrod MTV w 2002 roku gdzie "earbuds" wypadaly mu co chwile z uszu i biedak falszowal jak cholera..
W "my michelle" pomagal mu Sebastian Bach (skid row) Stwierdzam ze Bach skopal ten utwor drac jape nie spiewajac - przez co caly song stal sie bardzo niemelodyjny..
Byc moze na DVD czy na jakis innych mp3 z koncertu- jak podciana jego wokal w gore a obniza basy to bedzie pewnie slychac go lepiej.. na koncercie brzmialo to jednak tak jak opisalem...a stalem w samym srodku parkietu
Ten sam ubior (w ciagu 4 koncertow w tym starym teatrze) wszystkich muzykow oraz spora ilosc kamer sugeruje ze faktycznie bedzie skladane jakies DVD.
Wracajac do koncertu. Bylem zachwycony oprawa - czyli Axl wyrabal sporo kasy na oswietlenie - bylo naprwde spoko jakosci i robilo duze wrazenie.. ladna scena i ekrany, sypiace sie iskry w November rain" czy kilogramy confetti w "Paradise city" byly super.. Gorzej z wybuchami, byly opoznione o jakas 1 sekunde i troche to psulo efekt.
OGOLNIE KONCERT JEST EXTRA- WARTO WYDAC KASE. Oczywiscie pod warunkiem ze Axl wyjdzie na scene. To ze zdazylo mu sie nie pokazac na wlasnym koncercie (np Philadelphia) kazdy wie... Ale jak juz wyjdzie to bedziecie mieli show swojego zycia (mowie tu do maniakow GnR)
Uwazam tylko ze skoro juz nie moze sie dogadac z Mattem, Duffem i Slashem to niech przynajmniej najmnie takich muzykow ktorzy dotrzymaja im poziomem (lub przewyzsza) a nie zanizaja.. Ja wiem ze nie latwo zastapic Slasha i nikt nuta w nute nie bedzie go nasladowal..ale w koncu jego gitara to polowa GnR no nie..? A 15go - Solowki w "you could be mine" byly moim zdaniem slabe, i wcale mnie nie dziwi ze w kocu brodacz zdecydowal sie odstawic gitare i skoczyc w tlum... Tez bym tak zrobil hehee
Co do slasha..no coz chyba wiekszosc z nas slyszala go na koncertach czy to na zywo czy to w TV..czasem zagra cos idealnie jak na cd a czasem inaczej ..jednak jego improwizacja bedzia miala SENS i bedzie trzymalo sie utworu.. Osobiscie slyszalem go na koncercie w malym klubie jeszcze jak gral w "snake pit" wierzcie mi jest dobry ..
Musze zaznaczyc ze Axl tym razem byl trzezwy i nie jaral trawy jak np na koncercie dla Mercurego. I chyba przez to byl bardziej sztywny i grzeczny.. Dopiero w drugiej godzinie koncertu sie dziadek rozruszal i brykal bardziej po scenie.. Ja tez nic nie pilem ani nie podpalalem (ale dookola pachnialo zielskiem) Trzeba przyznac ze wiekszosc publiki przesadzila z piwem - czy oni wogole cos kumali z tego koncertu?
Ja bylem trzezwy wiec komentuje na zimno, obiektywnie bez przesadnych "ach"...
Ale fanem GnR zawsze bylem !
Byl akcent z roza - ktos mu rzucil jedna w folii - podniosl ja i probowal wachac, ale wiadomo amerykanskie kwiatki nie pachna...
W czasie ktoregos utworu (bodajze patience) zakrztusil sie wzbudzajac aplauz u wszystkich co go rozweselilo...potem czytalem ze "krztusil sie" na kazdym koncercie w tym samym momencie wiec zaplanowana wpadka..
Koncowke mr Rose zawalil..zaraz po zakonczeniu "paradise city" zawsze wyrzucal swoj miktrofon w tlum.. 15go nie wiedzial co z nim zrobic wiec z dziwnym usmiechem rzucil go za siebie, przez ramie tak z 2 metry na scene...zenada.. bal sie ze kogos trafi czy jak? hehe..
Ponoc 17go juz mikrofon polecial na sale..ale to ktorys z tych nawalonych amerykancow pisal na forum, wiec nie wiem czy dobrze widzial
A tak wogole jak na koncert w tak malej sali (ale duza i wysoka scena)
to nie grali az tak glosno.. dopiero w "Paradise city" mistrz przy stole mikserskim (uzbrojony w 5 komputerow) juz nie zalowal i dal na maxa
Tak ze dzwiek przez caly koncert byl dobry. I nawet nie wyszedlem totalnie gluchy jak ostatnio po koncercie W.A.S.P. czy SKid Row.. hehe
Ogolnie ludziska koncert jest fajny i dobra muza, ale nastawcie sie ze bez charakterystycznej jazdy po gryfie slasha to nie te GnR, a i Axl spokojniejszy..
Czekam na Wasza recencje z Wawy..
I zeby bylo jasne..jesli w ciagu nastepnej pieciolatki zagraja jeszcze w NY - IDE JESZCZE RAZ !!!
foty z koncertu :
http://www.brooklynvegan.com/archives/2006...ctures_o_2.html