Autor Wątek: Tracii Guns: Jestem dumny z tego, że byłem częścią GNR  (Przeczytany 826 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline naileajordan

  • Better
  • *******
  • Wiadomości: 3470
  • Płeć: Kobieta
  • "So never mind the darkness"
  • Respect: +3547
Tracii Guns: Jestem dumny z tego, że byłem częścią GNR
« dnia: Listopada 12, 2021, 11:45:46 pm »
+1


Zanim odnalazł własną muzyczną drogę jako lider L.A. Guns, gitarzysta Tracii Guns użyczał talentu – i nazwiska – stawiającemu pierwsze kroki Guns N’ Roses.

Wkrótce potem odszedł z zespołu i reaktywował L.A. Guns, a jego miejsce w Guns N’ Roses zajął Slash. W 1985 roku uformowała się piątka – Axl Rose, Slash, Izzy Stradlin, Duff McKagan i Steven Adler – która 21 lipca 1987 wydała „Appetite For Destruction”. Niecałe sześć miesięcy później L.A. Guns wydali pierwszą płytę.

Dzisiaj L.A. Guns przygotowują się do wypuszczenia nowego albumu, „Checkered Past”.

W zamieszczonym poniżej wywiadzie Tracii opowiada o tym, jak się poczuł, kiedy po raz pierwszy usłyszał „Appetite”, o tym, jak ta płyta wpłynęła na L.A. Guns, i o dumie, jaką odczuwa na myśl, że miał swój wkład w jeden z największych rockowych zespołów wszech czasów.



L.A. Guns z całą pewnością było częścią muzycznej sceny Sunset Strip, ale zanim w 1988 roku ukazał się wasz debiutancki krążek, sprawy zdążyły się nieco – wybacz słowo – skomplikować. Czy nie mieliście wrażenia, że nie pasujecie do ówczesnych trendów?

Kiedy ukazała się nasza pierwsza płyta, miałem, zdaje się, dwadzieścia jeden lat. Myślałem, że sam wyznaczam trendy. Tak już jest, kiedy jest się młodym.

Gdy byłem w Guns N’ Roses, często gadaliśmy o tym, co powinniśmy – albo czego nie powinniśmy – robić. Parę miesięcy później, kiedy reaktywowałem L.A. Guns, myślałem podobnie: „Nie rób tego. Rób to, co chcesz. Nie bądź Mötley Crüe, nie bądź W.A.S.P.”… chociaż wtedy to były moje ulubione zespoły. Musiałem odnaleźć się muzycznie i zdobyć kontrakt płytowy. Bo na takim wczesnym etapie kontrakt płytowy jest nawet ważniejszy od fanów. Kontrakt zapewnia ci start. Są tacy, którzy mówią, że zdobycie kontraktu to kwestia być albo nie być, ponieważ to od niego wszystko się zaczyna.

W tamtym czasie zapełnialiśmy kluby w Los Angeles, ale gdybyśmy nagrali fatalną płytę, to byłby nasz koniec. I cała harówka w klubach poszłaby na marne. Chcieliśmy zaistnieć na poziomie lokalnym na tyle, żeby wywalczyć kontrakt, a potem porządnie przysiąść fałdów. Kolejną sprawą było zdefiniowanie brzmienia. Zastanawialiśmy się: jak właściwie powinniśmy brzmieć? Kto jest dla nas punktem odniesienia? Od kogo czerpiemy inspirację? Jak możemy uzyskać pewność, że czerpiąc inspirację od innych, stworzymy własne brzmienie? Co jak co, ale pierwsza płyta L.A. Guns dowiodła, że nam się udało. Nie sposób porównać jej z niczym innym. Nie doszukasz się tam żadnych jaskrawych wpływów.   
   
Ciekawi mnie, jakie były twoje wrażenia, kiedy „Appetite For Destruction” ujrzało światło dzienne, i czy ukazanie się tej płyty w jakiś sposób wpłynęło na piosenki, które właśnie wtedy tworzyłeś z myślą o pierwszym krążku L.A. Guns.

To był fantastyczny album, świetnie pamiętam tamte czasy.
Dostałem kasetę z „Appetite”, zanim płyta trafiła na rynek. Byłem wtedy z L.A. Guns w Village Recorder, nagrywaliśmy nasz debiutancki krążek. Guns N’ Roses właśnie skończyli nagrywać. Nie pamiętam, kto to był, ale ktoś podesłał mi do studia kasetę z ich piosenkami. Byłem ciekaw, jakie są, dlatego poszedłem do Studia A i ją odpaliłem. Kawałkiem, który wcisnął mnie w fotel, było „It’s So Easy”. Pomyślałem sobie: „Ooooch, co to, k***a, jest?”. Ten podwójny głos, niski i wysoki… to pierwsze, co mnie uderzyło. Byłem pod wrażeniem. Chociaż mogłem się tego spodziewać, bo wiedziałem, że [Guns N’ Roses] to wielki zespół. W przypływie adrenaliny pobiegłem do pozostałych i rzuciłem: „Mam płytę Guns N’ Roses! Posłuchajcie, jest genialna!”. Wszyscy się ze mną zgodzili. A jeden z chłopaków powiedział: „Kręci cię to, bo wciąż myślisz, że to twoja kapela”. Nie byłem tym zachwycony. Nieważne.

W każdym razie pomyślałem, że [płyta Guns N’ Roses] jest fantastyczna. Ja i mój techniczny nie mogliśmy się wprost doczekać, kiedy wreszcie będziemy mogli wrócić do domu i raz jeszcze jej wysłuchać. Wysłuchaliśmy jej jak wszyscy fani. Płyta wymiatała. A najlepsze było w niej to, że tematem było samo życie. Teksty dotyczyły autentycznych przeżyć. Dobra, może były trochę podrasowane, ale wyrastały z prawdy. I teksty, i sama postawa zespołu były wówczas jak powiew świeżości.

Hard metal był wtedy na topie. Mötley Crüe wydali „Shout at the Devil”. Na „Theatre of Pain” właściwie nie zwróciliśmy uwagi, ale na „Shout at the Devil” – i owszem. Były też inne podobne zespoły. Na przykład W.A.S.P. Pamiętam, że kiedy powstawało Guns N’ Roses, zapytałem: „Jak moglibyśmy połączyć Hanoi Rocks i Aerosmith z Accept?”. To były nasze punkty odniesienia. Nie Sabbath, nie Van Halen, nie Scorpions. Miało być trochę bluesowo, ale ciężko. Z elementami muzyki punk. I nie mam na myśli nurtu brytyjskiego, tylko bardziej punk spod szyldu L.A.

Reasumując, [płyta „Appetite For Destruction”] zrobiła furorę, ponieważ wyrastała z życia. Była prawdziwa i dlatego wytrzymała próbę czasu. „Use Your Illusion” są dobre, jest na tych albumach kilka naprawdę świetnych piosenek, ale to „Appetite For Destruction” sprawia, że Gunsi nadal zapełniają stadiony. Bo ta płyta była inna. Była zakorzeniona w rzeczywistości. Gdy inni śpiewali o śmiesznych rzeczach, Axl pojawił się i zaczął śpiewać: „Bend over bitch, I got a use for you”. Mocno, nie? Taka była rzeczywistość w ’86, ’87.

Ta płyta miała na mnie wielki wpływ. Uwielbiałem ją. Po dziś dzień napawa mnie dumą, choć nie zagrałem na niej ani nuty. Uwierz, wiem, jak jest wyjątkowa.   
     
Zabawne jest to, co powiedzieli twoi koledzy z zespołu: że byłeś podekscytowany, bo uważałeś, że to twoja kapela. Mam wrażenie, że gdyby to była prawda, próbowałbyś zaprzeczać.

To typowy przypadek reakcji: walka albo ucieczka. Odpowiedź w stylu: „Jak tam chcesz” oznaczałaby ucieczkę. A mnie Guns N’ Roses zawsze leżało na sercu. Tak już mam. Odszedłem z zespołu z powodów, które nie miały nic wspólnego z muzyką. Nie odszedłem dlatego, że nie szanowałem muzyki Guns N’ Roses, kierunku, jaki obrali, czy ich wizji zespołu. Gunsi byli uczciwi. Prawdziwi. Wielcy. Tak było i tak jest do dzisiaj.

Czy zdarzyło ci się zadać sobie pytanie z serii: „Co by było, gdyby…”? Gdybyś zagrał na „Appetite For Destruction”? Gdyby sprawy potoczyły się inaczej?

Jak mógłbym tego nie zrobić? Przecież jestem tylko człowiekiem! Ale prawda jest taka, że na to przełomowe wydawnictwo złożyło się tyle elementów, że nie mogę oprzeć się wrażeniu, że gdyby zmienić choć jeden z nich, byłoby… mniej przełomowe. I mam tu na myśli również moją chlubną, wspaniałą osobowość i równie wspaniały styl gry. [Ze mną] ta płyta nie byłaby taka sama. Slash wniósł do zespołu pewną chemię. Tamta piątka… ta mieszanka charakterów przesądziła o tym, że Guns N’ Roses stało się Guns N’ Roses. To, jak Steven Adler walił na tej płycie w bębny, wiele mówi o kierunku, w jakim zmierzał tamten zespół. 

A co do pytania „Co by było, gdyby…”… Powiedzmy, że gdybym nie odniósł sukcesu albo gdybym przez następnych trzydzieści lat – czy ile to tam było – nie tworzył nowej muzyki, nie grał koncertów i nie nagrywał płyt, wtedy widziałbym to może zupełnie inaczej. Może gniewałbym się na chłopaków. Ale to zaszczyt, że moje nazwisko figuruje w nazwie zespołu. Prawdopodobnie mówimy o największym zespole rockowym wszech czasów – i pierwszy człon jego nazwy brzmi „Guns”. To moje nazwisko. Jak mogę się o to gniewać?   






Za linka dziękuję @sunsetstrip 
Źródło
« Ostatnia zmiana: Listopada 13, 2021, 09:30:35 am wysłana przez naileajordan »
"Robiłem to w najlepszej wierze, jak mówił jeden gentleman, który uśmiercił swą żonę, gdyż była z nim nieszczęśliwa."

Offline sunsetstrip

  • Scraped
  • **********
  • Wiadomości: 8571
  • 17000 postów
  • Respect: +4333
Odp: Tracii Guns: Jestem dumny z tego, że byłem częścią GNR
« Odpowiedź #1 dnia: Listopada 13, 2021, 01:12:51 am »
+1
Guns zawsze ciekawie opowiada o tych czasach. Dzięki za tłumaczenie.
NAJBARDZIEJ KONTROWERSYJNY

"I once bought a homeless woman a slice of pizza who yelled at me she wanted soup."
Axl Rose


Offline Zqyx

  • Madagascar
  • ************
  • Wiadomości: 34655
  • Płeć: Mężczyzna
  • "But nobody pulled the trigger"
  • Respect: +3431
    • Bumblefoot fans Poland - mój fanowski profil Rona
Odp: Tracii Guns: Jestem dumny z tego, że byłem częścią GNR
« Odpowiedź #2 dnia: Listopada 13, 2021, 10:25:51 am »
+1
Tamta piątka była wyjątkowa z AFD była wyjątkowa. Nic nie ujmując nikomu z kolejnych składów.
Podaruj mi 1,5% podatku :) Dziękuję!
KRS: 0000186434
Cel szczegółowy: 569/W

"Hey, you caught me in a coma and I don't think I wanna
Ever come back to this world again"

 

Frank Ferrer:"Mam ogromny szacunek dla poprzednich perkusistów Guns N Roses."

Zaczęty przez Zqyx

Odpowiedzi: 15
Wyświetleń: 7377
Ostatnia wiadomość Czerwca 22, 2016, 08:25:57 pm
wysłana przez 4077th