Duff McKagan gościł niedawno w audycji „Broken Record”.
Cofnął się tam do czasów, gdy powstawała płyta „Appetite for Destruction”, opowiadając między innymi o kłopotach zespołu z doborem właściwego producenta.
„Tworzenie muzyki i znalezienie producenta to dwie zupełnie różne rzeczy”, powiedział.
„Kiedy zaczęliśmy poszukiwać producenta, mieliśmy już piosenki na
Appetite, a także trochę innych kawałków”, ciągnął basista. „Znaliśmy nasze piosenki na tyle dobrze, że nie chcieliśmy, żeby jakiś producent przy nich majstrował. Nie chcieliśmy, żeby tknął choćby jedną nutę! Chcieliśmy, żeby te kawałki brzmiały dokładnie tak samo jak na naszych małych próbach, bo brzmiały wtedy zaje***iście!”.
„Był na przykład taki [Robert John] ‘Mutt’ Lange, który wyprodukował między innymi
Back In Black [AC/DC]. Ta płyta ma cudownie surowe brzmienie. Tyle że zatrudnienie go kosztowało… A my mieliśmy 250 tysięcy na nagranie naszej pierwszej płyty, od czego należało jeszcze odliczyć pieniądze na nasze utrzymanie, bo musieliśmy porzucić pracę.
Jednak mieliśmy nasze piosenki. Wiele razy komponowaliśmy, używając gitar akustycznych, bo tylko takie posiadaliśmy. Na przykład
Nightrain została skomponowana na gitarze akustycznej…”.
„Kiedy pewnej nocy chodziliśmy rozklejać ulotki, bez przerwy śpiewaliśmy refren z
Nightrain, bo niewiele wcześniej skomponowaliśmy ten kawałek. Zrąb powstał, zdaje się, w mieszkaniu Izzy’ego. W każdym razie podśpiewywaliśmy refren, ponieważ nie mieliśmy wtedy telefonów, na których moglibyśmy to nagrać. W tamtych czasach trzeba było zapamiętywać to, co się skomponowało, i takie podśpiewywanie było czymś normalnym”.
„Pamiętam też, jak tworzyliśmy
My Michelle. Graliśmy tamten riff całymi godzinami...”.
Źródło