Z pewnością nie moglibyście gniewać się na Slasha, gdyby po tym, co działo się w ciągu ostatnich paru lat, postanowił wszystko rzucić i zamieszkać na plaży gdzieś na Hawajach. Światowa trasa z Guns N’ Roses, która przyniosła milionowe zyski, mogłaby być doskonałym zwieńczeniem kariery. Jednak Slash nie spoczywa na laurach: opublikował z Konspiratorami nowy album i znowu koncertuje. Ostatnio gitarzysta odpowiedział na przesłane przez fanów przez portale społecznościowe pytania.
Oto one. - Gdzie znajdujesz całe to dziwaczne gówno, które publikujesz na portalach społecznościowych? - Na Tumblr, Pinterest i innych dziwnych stronach, na których bywam. Moje dwa koniki to horror i nagość. Publikuję rzeczy związane z muzyką, ale to aż nazbyt oczywiste. Dlatego udostępniam też to, co lubię i co nie ma nic wspólnego z tym, z czym ludzie mnie kojarzą.
- Gdybyś mógł stworzyć dinozaury z bursztynu, jak te z “Jurassic Park”, zrobiłbyś to? - Bez wahania! Chociaż jestem świadomy, że to nie wyszłoby zwierzętom na korzyść. A los zwierząt leży mi na sercu.
- Co z tego, co wylądowało na twoich włosach, jest najbardziej obrzydliwe? - W roku 1985 otworzyłem z Guns N’ Roses koncert Social Distorsion w ramach The Street Scene. To wielki festiwal uliczny w centrum Los Angeles. Urządziliśmy sobie z publicznością zawody, kto splunie dalej. Cała ślina lądowala we włosach. Zabawa była przednia! To bylo coś w stylu punk. Graliśmy rocka i chociaż w naszych piosenkach było słychać wpływy muzyki punk, fani tego nurtu utożsamiali nas z rock and rollem. Pluli na nas, my odpłacaliśmy im pięknym za nadobne… i tak przez cały czas.
- Co czujesz na myśl o tym, że klip do “November Rain” dobił do miliarda wyświetleń? - To niesamowite. Trudno mi sobie nawet wyobrazić, że jakiś teledysk może obejrzeć aż tyle osób. To w dużej mierze zasługa Axla, pomysł na teledysk wyszedł od niego. My w tamtym czasie mieliśmy to w dupie. Kręcenie teledysku trwało długo, trochę jakby chodziło o krótki film. Odwalono kawał dobrej roboty, a moja solówka okazała się kluczowa. I chociaż wtedy nie przywiązywałem do tego wagi, to świadomość, że teledysk obrósł w legendę i został obejrzany przez miliard osób, jest naprawdę zaje***sta.
- Czy kiedykolwiek widziałeś ducha? - Kiedy byłem naćpany!
[śmiech] Widziałem ich mnóstwo. Z racjonalnego punktu widzenia… nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek zetknął się z czymś paranormalnym. Sądzę, że wiele zależy od świństw, które zażywałem. Moja matka była bardzo uduchowiona. Odziedziczyłem po niej tego rodzaju inklinacje. Jestem otwarty i wiele z tych rzeczy po prostu ma dla mnie sens.
- Z której solówki Guns N’ Roses jesteś szczególnie dumny? - Kiedy gram na żywo, uwielbiam improwizować. Nic nie mnie cieszy tak, jak udana improwizacja. Jeżeli chodzi o solówki, które staram się odgrywać wiernie w stosunku do oryginału, na pewno muszę wymienić “November Rain”. To intergralna część tej piosenki. Do dzisiaj uwielbiam grać solówkę w “Sweet Child O’ Mine”. Granie tego kawałka i obserwowanie reakcji ludzi jest jak seks.
- Gdybyś mógł, komu przywróciłbyś życie? - Nikomu. Gdybym miał tę możliwość, wskrzesiłbym Edgara Allana Poego albo Jimiego Hendrixa. I co dalej? Byłbym odpowiedzialny za kogoś, kto powstaje z grobu. Powiedziałbym mu coś w stylu: “Ok, baw się dobrze!”. A Poe na to: “Dobra, wróciłem. Co za pieprzona nuda”. I co potem?
- Czy uważasz, że teraz, kiedy sukces odnoszą takie kapele jak The Struts czy Greta Van Fleet, stary dobry rock ożywa? - To na pewno dobry znak. Myślę, że to, co się dzieje, jest bardzo interesujące – przekonamy się o tym za pięć czy dziesięć lat.
- Dlaczego Izzy Stradlin nie wziął udziału w reunionie? - Ach… To nie zadziałało. Chcieliśmy tego, ale nie wyszło.
- Dlaczego wybrałeś Les Paul? - Nie jestem pewien, czy to ja wybrałem Les Paul, czy to Les Paul wybrały mnie. Kiedy zaczynalem moją przygodę z gitarą, Les Paul podobały mi sią z estetycznego punktu widzenia. Nie wiedziałem, jak brzmią, ale wielu gitarzystów, których w tamtych czasach podziwiałem, grało właśnie na gitarach Les Paul. Wypróbowałem wiele różnych gitar, w tym Stratocaster, ale w 1985 wróciłem do punktu wyjścia. Kiedy zaczynałem grać w Guns N’ Roses, miałem gitarę Bicester Rich.
- Jaka jest najważniejsza rzecz, której nauczyłeś się jako muzyk? - To cierpliwość. Komuś takiemu jak ja trudno się na nią zdobyć. Zarówno jeśli chodzi o filmy, jak i o muzykę. Lubię działać impulsywnie. Robię coś, a dopiero potem odkrywam, co z tego wynika.
- Gdyby doszło do starcia na linii Freddy Krueger – Michael Myers – Jason Voorhees, kto byłby zwycięzcą? - To głupie. Sądzę, że wygrałby Michael Myers, bo nic jest nie do zatrzymania. Nigdy nie byłem fanem tego rodzaju filmów; potwory i zjawiska nadnaturalne interesują mnie bardziej niż psychopaci, którzy ćwiartują ludzi. To nie moja bajka.
https://www.loudersound.com/features/the-people-vs-slash-horror-and-nudity-are-my-two-favourite-things?fbclid=IwAR0vWB0042N1EdWTq3gu8qWDi-NCo0FHKEAz_0kJBMN97uuxCgfFBFSTM94