Na studyjnej podłodze, w miejscu, gdzie niegdyś stał wzmacniacz Izzy’ego, widniał kawałek taśmy.
„A na taśmie… nigdy tego nie zapomnę… było napisane:
Czy masz to, czego potrzeba, żeby zająć to miejsce?”, wyjawia dzisiaj Gilby Clarke.
Clarke miał to coś, kiedy jesienią 1991 roku zjawił się ze swoją Les Paul na przesłuchaniu do „osieroconych” przez Izzy’ego Stradlina Guns N’ Roses.
Jego trzyletni pobyt w zespole objął legendarną trasę koncertową „Use Your Illusion” oraz dwa mniej obrosłe w legendę albumy – „The Spaghetti Incident?” i „Live Era ’87 – ‘93”.
Obie płyty, zwłaszcza zaś tę drugą, zwykło się spychać na margines.
Może dlatego, że ujrzały światło dzienne pomiędzy genialną „Appetite for Destruction”, kontrowersyjną „GN’R Lies” i monumentalnymi „Use Your Illusion I i II” z jednej strony, a długo oczekiwaną i nagraną w wielkim stylu „Chinese Democracy” z drugiej.
Oba albumy – i „The Spaghetti Incident?”, i „Live Era” – ukazały się 23 listopada, tyle że w odstępie sześciu lat od siebie: ten pierwszy w roku 1993, a drugi – w 1999. W tamtym czasie zespół był w rozsypce, a relacje na linii Axl-Slash były, oględnie mówiąc, kiepskie. Ale choć płyty nie są tak znaczące jak na przykład „Appetite”, to dzieje Guns N’ Roses nie byłyby bez nich pełne.
Mimo że dołączył do zespołu, który na początku lat dziewięćdziesiątych był u szczytu sławy, Clarke cieszył się pewną swobodą.
„Nigdy nie narzucano mi, jak mam grać, a jak nie”, wspomina dzisiaj w telefonicznym wywiadzie, dzwoniąc ze swojego prywatnego studia w San Fernando Valley. „Zawsze jednak wiedziałem, kiedy coś było nie tak. W takich momentach Slash spoglądał na mnie, jakby chciał powiedzieć: ‘Co jest, k***a?’
[śmiech]. Było widać, kiedy coś przykuwało jego uwagę w pozytywny czy negatywny sposób”.
Przesłuchanie Clarke’a odbyło się w Third Encore Studios w północnym Hollywood.
Slash zadzwonił do Gilby’ego około północy i zaprosił go nazajutrz na popołudnie.
5 grudnia 1991 roku w Worcester nowy gitarzysta po raz pierwszy usłyszał śpiew Axla na żywo.
Gitarę Gilby’ego słychać na 16 z 22 kawałków, które ostatecznie znalazły się na „Live Erze”.
(Co sprawia, że określenie jego i Soruma jako „additional musicians” budzi pewne wątpliwości.
„Teraz to jest nawet zabawne, ale wówczas takie nie było”, twierdzi Clarke.)
Po wejściu do zespołu Clarke musiał ostro przysiąść fałdów i dwa tygodnie opanować 50 piosenek.
Już w trasie słuchał płyt takich artystów jak Bash & Pop, Mazzy Star, a także debiutanckiej płyty Izzy’ego i Ju Ju Hounds. O Izzym zawsze wypowiadał się z szacunkiem.
„To, czego Izzy i Slash dokonali, szczególnie na ‘Appetite’, jest zaje***ste”, twierdzi. „Brzmieli trochę jak Aerosmith, którzy z kolei przypominali głośniejszą wersję Stonesów. Starałem się brać na warsztat to, co Izzy zaczął, i dodawać do tego coś od siebie”.
„Takie piosenki jak ‘Patience’ zawsze grało się znakomicie”, dodaje Gilby. „Kochałem ten numer, odkąd usłyszałem go po raz pierwszy. To było, zdaje się, na MTV. Axl zawsze świetnie go śpiewał”.
Kolejnym „faworytem” Gilby’ego było „Welcome To The Jungle”. Na „Live Erze” znalazła się wersja z Buenos Aires.
„[Uwielbiam ten numer, bo] bez względu na to, gdzie odbywał się koncert, publiczność już przy pierwszych akordach ogarniało szaleństwo”.
O tym, że wokół iskrzyło, zapewnia również Jim Mitchell, inżynier dźwięku, który pracował przy nagrywaniu obu „Use Your Illusion” i „Live Ery”.
„Kiedy [Gunsi] wychodzili na scenę, fanów ogarniała gorączka. Chłopcy wkładali w koncerty całe serce i na ‘Erze’ to naprawdę słychać”.
„W okresie pomiędzy ukazaniem się ‘Appetite’ a trasą ‘Use Your Illusion’ Slash bardzo rozwinął się jako gitarzysta”, twierdzi Clarke. „Miał w hotelowym pokoju gitarę i ćwiczył właściwie bez ustanku”.
„Na trasie często odbywały się balangi i zdecydowanie dobrze się bawiliśmy, ale jedno nie ulega wątpliwości: to mianowicie, że każdy z nas podchodził do muzyki bardzo poważnie. Dopingowaliśmy się wzajemnie”.
Jako intro do „November Rain” Rose wykonywał wokalno-fortepianową wersję „It’s Alright” z repertuaru Black Sabbath. Taki mały, uduchowiony moment na wielkiej scenie. To prawdopodobnie dzięki niemu wielu młodych miłośników Guns N’ Roses poznało ten „odcień” Black Sabbath.
Z kolei dzięki „The Spaghetti Incident?” fani mogli zapoznać się z piosenkami tak dalekich od tzw. głównego nurtu kapel jak Fear czy UK Subs.
Wiele kawałków z „TSI?” zostało nagranych jeszcze podczas sesji „Use Your Illusion”. Jim Mitchell wspomina, że zespół nagrywał je głównie w studiu Record Plant przy Sycamore Street w Hollywood.
Cover piosenki „Ain’t It Fun” z repertuaru Dead Boys to zdaniem Mitchella jeden z tych momentów, kiedy Rose wspiął się na wokalne szczyty. Axl zaśpiewał w duecie z Michaelem Monroe.
Wokalista Hanoi Rocks był właśnie w odwodzie, ponieważ pracował z Guns N’ Roses nad nagrywaniem „Bad Obsession”. Kiedy Rose napomknął, że nie zna muzyki Dead Boys, Monroe wręczył mu kasetę. Wysłuchawszy mrocznego „Ain’t It Fun”, Axl zdecydował się nagrać własną wersję tego kawałka i zaproponował Michaelowi gościnny występ.
Tak się złożyło, że Monroe był blisko zaprzyjaźniony z wokalistą Dead Boys, Stivem Batorsem, zmarłym w 1990 roku. Odmówił wzięcia pieniędzy za udział w sesji, poprosił tylko, żeby przy piosence pojawiła się notka: „In memory of Stiv Bators”.
Bators hołdował pewnej tradycji – w studiu zawsze paliły się świecie. Monroe chciał je zapalić również przy nagrywaniu „Ain’t It Fun”, a Axl nie miał nic przeciwko.
„Śpiewaliśmy ten numer twarzą w twarz, a wokół panowała magiczna, niemal niesamowita atmosfera”, twierdzi Michael. „Nie ulega wątpliwości, że duch Stiva był z nami”.
Gdy Stradlin odszedł z zespołu, Slash poprosił Clarke’a, żeby dograł swoje partie do „The Spaghetti Incident?” pod okiem producenta, Mike’a Clinka. Przed przystąpieniem do pracy Gilby poprosił o udostępnienie mu materiałów nagranych przez Izzy’ego.
„Większości kawałków Izzy w ogóle nie nagrał”, twierdzi Gilby, „a te, które nagrał, jakby mu nie podeszły”.
Clarke zdecydował się na dwie gitary – Les Paul oraz instrument wykonany specjalnie dla niego przez brytyjskiego lutnika Tony’ego Zemaitisa.
Clink odegrał kluczową rolę przy nagrywaniu „The Spaghetti Incident?”.
„To bardzo uczciwy gość”, twierdzi Gilby. „Biorąc pod uwagę ówczesną olbrzymią popularność Guns N’ Roses, zespół mógł wiele osób onieśmielać. Mike nie był onieśmielony. Wszyscy liczyliśmy się z jego zdaniem, dlatego jeśli twierdził, że coś jest dobre, a coś innego należy poprawić, po prostu mu wierzyliśmy”.
Utwór otwierający „TSI?”, ballada „Since I Don’t Have You” Skyliners z 1958 roku, został nagrany na trasie.
„Na jednym z koncertów Axl zagrał to jako intro”, wyjawia Gilby. „Był fanem tego numeru i chciał, żebyśmy go opanowali”.
Jako że sprzęt był przewożony z jednego koncertu na kolejny, „zjawiliśmy się w studiu w Bostonie z wypożyczonymi wzmacniaczami, gitarami i ogólnie całym sprzętem”.
„Pamiętam, że po nagrywaniu tej piosenki krwawiły mi palce”, wspomina Clarke.
O tym, że Guns N’ Roses nagrali własną wersję „New Rose”, singla z 1977 roku, Brian James dowiedział się… czytając wywiad ze Slashem. Gitarzysta brytyjskiej kapeli The Damned grał ten numer na Sixties Gibson SG. W tamtym czasie namiętnie słuchał takich grup jak MC5, Ramones czy The Stooges, których „Raw Power” także znalazł się na „The Spaghetti Incident?”.
James wypowiada się o „New Rose” w entuzjastycznym tonie. Z paru powodów.
„Szczerze mówiąc, w owym czasie byłem zupełnie spłukany”, twierdzi. „Zamierzałem nawet wyjechać z Anglii i przenieść się do Francji. Zastrzyk finansowy ze strony Guns N’ Roses pozwolił mi stanąć na nogi. Co więcej, ich wersja [‘New Rose’] jest dobra. Prosta, surowa. Dokładnie taka, jak wymaga tego piosenka. Słuchałem też innych wersji i muszę powiedzieć, że się do niej nie umywają”.
Dlaczego „The Spaghetti Incident?” i „Live Era” nie znalazły w oczach fanów takiego uznania jak „Appetite” czy nawet „Chinese Democracy”?
„Wydaje mi się, że to jeden z tych przypadków, gdzie po ukazaniu się płyty nie wszystko zadziałało tak, jak powinno”, mówi Mitchell. „Mam na myśli działania promocyjne wytwórni, dystrybucję albumów, obecność piosenek z nich w radiu i telewizji”.
To, że drogi Axla i Slasha rozeszły się, nie pomogło.
Tym niemniej, ci, którzy pracowali przy nagrywaniu tych płyt, mają dobre wspomnienia.
Na przykład Monroe, który całkiem niedawno wydał płytę „One Man Gang”, podkreśla, że Guns N’ Roses nigdy nie bali się wspominać o Hanoi Rocks w wywiadach.
„Czego nie można powiedzieć o innych zespołach, które próbowały kopiować nasze numery, ale w ich wykonaniu brakowało autentyczności, punkowego klimatu i pazura”.
W 2017 roku Brian James wybrał się na koncert Guns N’ Roses w Londynie. Gunsi zagrali wówczas „New Rose”, a James powiedział później w wywiadzie:
„Szczególnie spodobał mi się Duff. Naprawdę widać, że wkłada w ten numer całe serce”.
Gilby Clarke wyda w tym roku album „The Gospel Truth”. W chórkach pojawi się również Roberta Freeman, która w zeszłym roku zaśpiewała na „Black Album” Weezer.
Po zakończeniu przygody z Guns N’ Roses Clarke współpracował z Heart, MC5, Nancy Sinatrą i Slash’s Snakepit. Radzi sobie całkiem nieźle.
Podsumowując rozdział „The Spaghetti Incident?” i „Live Ery”, podkreśla:
„[Guns N’ Roses] to kapela Axla i Slasha, co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Czułem jednak, że jesteśmy zespołem w pełnym tego słowa znaczeniu. Slash pytał mnie: ‘Co o tym myślisz?’, i słuchał odpowiedzi. Tak samo Axl. Znałem swoje miejsce w zespole i wiedziałem, że w porównaniu z innymi grałem w nim krótko… ale naprawdę miałem wrażenie, że to również mój zespół”.
Źródło