Kiedy w roku 2016, po dziewiętnastu latach, ogłoszono powrót Duffa McKagana do Guns N’ Roses, fani nie posiadali się z radości. Nikt jednak nie cieszył się tak bardzo jak sam Duff.
Ten, kto czytał książki czy artykuły McKagana, dobrze wie, że zdaniem basisty zespół rozpadł się właśnie w czasie, kiedy zdawał się rozwijać skrzydła.
Duff twierdzi, że Guns N’ Roses to jego przeznaczenie. Ale kiedy potężna trasa koncertowa trwa, a wielka machina jest wprawiona w ruch, ważne jest, żeby poszczególni członkowie zespołu poświęcali się także pobocznym projektom. W zeszłym roku pisaliśmy o solowym albumie Slasha, teraz pora na Duffa.
Jego nowa płyta nazywa się „Tenderness” i, jak sugeruje tytuł, jest znacznie spokojniejsza niż to, co zazwyczaj robi Duff. McKagan, który pracował nad nią z Shooterem Jenningsem, twierdzi, że zawsze chciał nagrać coś na wzór solowej twórczości Marka Lanegana ze Screaming Trees.
Jeżeli do tych inspiracji dodamy pieczołowicie zbierane podczas trasy z Guns N’ Roses notatki, szybko okaże się, że mamy wszystkie przesłanki ku temu, aby powstało coś wyjątkowego.
„Zagrałem z Guns N’ Roses mnóstwo koncertów. Razem zjeździliśmy świat. W okresie przedwyborczym śledziłem debaty i wciągnąłem się w toczone w sieci dyskusje. Ale potem wydarzyło się coś zabawnego. Kiedy gramy na stadionach, pomiędzy jednym koncertem a drugim mamy dwa dni przerwy. Tyle potrzeba, żeby przygotować scenę. [W tym czasie] wychodzę na ulicę i rozmawiam z ludźmi. Gdy byliśmy w Ameryce Południowej, gdzie nasze trzy główne kanały informacyjne są niedostępne, nie siedziałem w pokoju ze wzrokiem wlepionym w telewizor, poza tym dałem sobie spokój z Twitterem. Jakość mojego życia bardzo na tym skorzystała”.
Muzyka zbliża ludzi. McKagan twierdzi, że w czasie trasy po prostu prowadził rozmowy.
Nikt nie pytał drugiego człowieka o wyborcze preferencje. Ameryka, którą zna Duff, zjednoczyła się po zamachach z jedenastego września, huraganie w Houston i pożarach w Kalifornii.
„Podczas naszych koncertów wszyscy stanowimy jedność. Muzyka to uniwersalny język, który łączy ludzi. Serwisy informacyjne sprzedają nam reklamy, a my dajemy się na to nabrać. Jednak i to przeminie, pewnego dnia zmieni się w coś nowego. Za dwa lata będziemy się wkurzać na zupełnie inne sprawy”.
Oto jakie obserwacje i refleksje legły u podstaw „Tenderness”. Sporządzane przez Duffa notatki zmieniły się w teksty piosenek, a płyta zaczęła nabierać realnych kształtów.
„Pierwszą piosenką, jaką napisałem na tę płytę, była ‘It’s Not Too Late’. Od dawna chciałem stworzyć coś wzorowanego na Marku Laneganie. Znam Shootera Jenningsa, odkąd przyprowadził się do Los Angeles. Wiele zdziałał jako producent (właśnie zakończył prace nad płytą Brandi Carlile). Mój menedżer zarekomendował mi go, a ja doszedłem do wniosku, że będzie idealny. Shooter zrozumiał mnie w lot, zrozumiał, jak wielki wpływ miał na mnie Johnny Thunders. Poszedłem do niego i zajęliśmy się aranżacją”.
Album jest opatrzony sporządzonymi przez Duffa notatkami. McKagan pisze o przerażających czasach, w jakich żyjemy. Basista ma dwie córki i dobrze zna ich zmartwienia.
„Ten sławetny wpis LeBrona Jamesa na temat polityki… Odpowiedziano mu, żeby zajął się koszem. Kiedy twierdzę, że żyjemy w strasznych czasach, myślę o moich córkach, o tym, o czym rozmawiają, o wszechobecnym strachu. Boimy się piep***nej broni w szkołach, boimy się tego, że ci, których wybieramy, są znacznie starsi od wybierających… jak mogą mieć wszystko pod kontrolą? (…) To trwa od zamachów z jedenastego września, ale prędzej czy później się skończy. Nie mówię na płycie o niczym, co mogłoby pogłębić podziały. Mam nadzieję, że okaże się ona uzdrawiająca. Czułem, że muszę to zrobić”.
W oczach rzesz fanów McKagan zawsze był w Guns N’ Roses „tym od punku”, tym, który śpiewał covery Misfits oraz Johnny’ego Thundersa i który w młodości zaliczył występy w różnych punkowych kapelach. Po GNR uformował Loaded, zdarzyło mu się też nagrywać z Wayne’em Kramerem z MC5. Jak starzy fani odbiorą tak spokojną płytę?
„Od dawna chciałem zrobić coś podobnego. W tym, że artysta zbacza czasem z obranej drogi, nie ma nic złego. To wyzwanie. Nie chcę codziennie robić tego samego. Człowiek może się zmienić, dojrzeć, robić nowe rzeczy. Jeżeli starzy fani za mną podążą, będzie dobrze. Jeśli pozyskam kilku nowych… też będzie wspaniale. Kto by powiedział, że pewnego dnia skończę w radiu country, że będę grać piosenki mówiące o zwolennikach teorii, iż ziemia jest płaska, a biała rasa dominuje”.
Źródło