Basista Neil Murray, znany ze współpracy z takimi tuzami jak Black Sabbath, Whitesnake czy Brian May, udzielił niedawno wywiadu magazynowi „Rolling Stone”.
Wrócił w nim do początku lat dziewięćdziesiątych minionego wieku, kiedy to wraz z Brianem Mayem i jego zespołem otwierał koncerty Guns N’ Roses.
„To była wielka rzecz”, powiedział, „choć też nieco irytująca. Oni mieli wówczas «na stanie» tę gigantyczną trasę, pełną wielkich imprez i ekscesów.
Ale kiedy do nich dołączyliśmy, mieli już nastawienie typu: «Jesteśmy teraz znacznie bardziej rozsądni, koniec z tego rodzaju zachowaniem». A szkoda, bo mieliśmy nadzieję, że załapiemy się na trochę rockandrollowej dekadencji.
Nadal jednak mieli swoje chwile. Zagraliśmy koncert gdzieś na Środkowym Zachodzie, a potem przenieśliśmy się do Nashville. Już na miejscu odkryliśmy, że koncert został odwołany i że być może nie odbędą się też kolejne, bo poprzedniej nocy Axl tak się wściekł na faceta od monitorów, że poniszczył sprzęt. To było bardzo w stylu Gunsów.
Podziwiali Briana, ale na nas, na resztę, raczej nie zwracali uwagi. A może w ogóle żyli w innym świecie. Jednego dnia Axl potrafił nie odpowiedzieć na nasze powitania, a już następnego był więcej niż przyjacielski”.
Źródło