Hej,
Powiem Ci tak, to nie do końca tak jest. Ja jestem na tym forum od xxx lat. Nie piszę praktycznie nic. Dlaczego? Kompletnie się w wielu kwestiach nie zgadzamy, a ja nie mam w zwyczaju bić piany, czy się wykłócać (o spokojnych dyskusjach już nie mówiąc). Jestem codziennym gościem na forum-stronie, tyle, że się nie loguje.
Ale ja praktycznie codziennie sprawdzam te sety na stronie i będę ZAWSZE wdzięczny tym, którym chce się to dodawać, bo naprawdę robią dobrą robotę i mają dla kogo. Ale dałeś mi do myślenia, nie powiem. Od dzisiaj postanowiłem się logować z szacunku dla tworzących treści. Postaram się też coś od czasu do czasu napisać.
Set jest naprawdę rewelacyjny. Nie wiem czego można się spodziewać od kapeli z naprawdę niewielką ilością stworzonej muzyki w porównaniu z wielkością zespołu. Te rotacje w secie też się pojawiły, a wcale nie musiały. Depeche Mode nie rotuje, mają jeden set całą trasę. Inne bandy też nie rotują. To nie jest norma, standard. Patrzymy na koncerty bardzo personalnie, jakby zespół grał tylko dla nas. Ale tak nie jest. Nie od dziś trasy koncertowe nazywa się wędrownymi cyrkami, a w cyrku repertuar jest ten sam. Dlatego też pojawia się nazwa "turne"
Czyli objazdowy cyrk z programem takim a takim.
Przyznaje, że na wielu koncertach GNR byłem. Ostatni w Polsce/Czechach (wole jeździć do Czech, nawet mam bliżej, a tam zawsze lepiej słychać). odpuściłem. Dlaczego? Bo się formuła dla mnie wypaliła. Słucham GN'R od 89 roku dzięki siostrze i radiu. Kiedy zorientowałem się, że na koncercie w Chorzowie nieświadomie wyszedłem w trakcie November Rain żeby przejść się dokoła stadionu, poszukać piwa, którego nie było, to dotarło do mnie, że ta trasa reunionowa mi się przejadła.
To, co napiszę, zapewne wielu zbulwersuje, ale największy mój zarzut dla tej niekończącej się trasy (nie, nie wokal) to to, że koncerty są zbyt długie. ZBYT DŁUGIE. Zawsze wolałem uczucie niedosytu, niż przesytu. Wolę klasycznej długości albumy, takie max do 43 minut, wolę koncerty maksymalnie kręcące się wokół 2 godzin, a najlepsze są 90 minutowe. Wole puścić album drugi raz, jeśli mi czegoś brakuje, niż słuchać go na dwie raty. Wole koncert, który w 90 minut zmiażdży mi kolana a po powrocie sortuje płyty i jeszcze męczę repertuar na słuchawkach, niż po 2 godzinach i trzech solówkach szukać piwa wkoło stadionu, mając świadomość, że go nie znajdę.
Powiecie, co ze mnie za fan. Powinienem się cieszyć, że w Polsce zagrali 3,5 godziny. Nie, nie cieszę się. Naprawdę. Ale nie z tego, że się źle bawię. Powód jest taki, że nie ma tego uczucia niedosytu. To tak jak poznajesz fajną dziewczynę, chcesz się z nią widywać całymi dniami ale nie mieszkacie ze sobą, nie macie tego kontaktu pełnego, więc wracasz od niej do domu i ona Ci jeszcze siedzi w głowie. Masz czas żeby o niej myśleć itd. Masz uczucie niedosytu. a uczucie niedosytu jest fajne.
No i tyle.
Wracam na forum, będę się udzielał, bo jeśli ktoś wpadnie na pomysł zamknąć stronę to zaburzy moją strefę komfortu, którą jest codzienna weryfikacja na stronie gunsnroses.com.pl tego, co Gunsi zrobili dnia poprzedniego. Dla mnie to ważna rutyna i proszę mi jej nie zabierać:)
Fenomenalny set!
Pozdro
Chyba fani Gunsów w Polsce stają się wymierającym gatunkiem, skoro nawet podczas trasy koncertowej cisza.
Ja wiem, że zwyczajowo set jest nudny jak flaki z olejem, ale skoro już nawet zwyczajowego narzekania nie ma to kiepsko
Z tym, że patrząc z perspektywy zwyczajnego fana, który nie śledzi setów, na koncercie pojawi się, jak się pojawi, ale ogólnie nie
jest takim, no, zagorzałym fanem, to set robi wrażenie i w sumie niczego w nim nie brakuje. nie mówię o pasjonatach CHD, bo,
patrząc pod tym kątem jest biednie, ale bogato już było.
Tak, czy inaczej, wypada się cieszyć tym, co mamy, bo nie wiadomo, jak długo jeszcze dadzą radę grać razem, a na nowy materiał i tak się już raczej nie zanosi.
"Nowe" kawałki miały w czerwcu, jeśli dobrze pamiętam, reedycja UYI w lipcu? Nie powiedzieli tylko w którym roku
Z drugiej strony mamy teraz trasę prawie do połowy grudnia, więc nie można powiedzieć, że nic się nie dzieje. Może jeszcze nas zaskoczą. Najciemniej jest przed świtem, podobno.