Jon Bon Jovi udzielił niedawno wywiadu magazynowi GQ.
Wrócił w nim do czasów swojej świetności oraz trudnych momentów po ukazaniu się dwóch popularnych płyt – „Slippery When Wet” i „New Jersey”.
Przeprowadził przy tym porównanie pomiędzy własnymi perypetiami a Guns N’ Roses.
„Pamiętam czasy, kiedy byliśmy młodzi, a płyta
Slippery When Wet stała się dla nas czymś w rodzaju
Thrillera czy
Like A Virgin”, powiedział. „Pamiętam, że mówiliśmy sobie wtedy, że w ogóle się nie zmieniliśmy. Ale wszystko wokół i owszem. (…) Cholernie dziwne uczucie. (…)
Jeżeli po
New Jersey wypaliliśmy się, to dlatego, że [w niewielkim odstępie czasu] wydaliśmy dwa wielkie albumy i zagraliśmy 240 koncertów. Nie winię za to naszych menedżerów, agentów, prawników i tak dalej, bo coś podobnego przydarzyło się na pewnym etapie kariery wszystkim wybitnym zespołom. I wtedy można albo się cofnąć (co oznacza koniec), albo wszystko sobie poukładać i pójść do przodu.
Po
New Jersey mogliśmy liczyć na pomoc. Trwało parę lat, nim dotarło do nas, kim tak naprawdę jesteśmy. Potem jednak znowu się zeszliśmy, nagraliśmy
Keep The Faith i nasza kariera potoczyła się dalej.
Guns N’ Roses potrzebowali 25 lat
*, żeby wydać kolejną płytę. Cofnęli się i osunęli w przepaść. My natomiast poszliśmy do przodu”.
*Tłumaczenie według oryginału, choć prawdopodobnie chodziło o 15 lat, jakie upłynęły pomiędzy ukazaniem się „The Spaghetti Incident?” a „Chinese Democracy”. Źródło Źródło