Długo się zbierałem, żeby podjąć decyzję dotyczącą pojechania na zlot. Najpierw miałem mieć wyjazd na Mazury, który umarł śmiercią naturalną, potem czekałem na termin meczu Legia - Widzew. Wszystko się ułożyło szczęśliwie i w sobotę rano zasiadłem w pociągu do Wrocławia. Chociaż nie powiem - po drodze miałem momenty zwątpienia bo pociąg był tak przeładowany, że na Centralnym około 40 osób nie zmieściło się do wagonów. Mi przyszło spędzić "cudowne" 7 godzin na korytarzu w przejściu pomiędzy wagonami. Jak to określił jeden ze współpasażerów "Żydzi jadący do Oświęcimia mieli lepsze warunki" - trochę przesadził, ale lekko nie było.
Z półgodzinnym opóźnieniem na Dworcu Głównym, a właściwie na tym co z niego pozostało spotkałem się z Witkiem i Katarynką. Chwilę później dołączył JackW i tym składem poszliśmy na rynek, żeby zaczekać na resztę. Krótko po zamówieniu pierwszego piwka Witek odebrał telefon i przekazał mi słuchawkę mówiąc, że "Ron dzwoni"
Pierwszy szok, jaki Ron?! Ale okazało się, że Bumblefoot było uprzedzony o naszym zlocie i miałem przyjemność przez parę minut sobie porozmawiać z gitarzystą Gunsów
Byłem zaskoczony samą rozmową więc jakichś mądrych pytań nie było. Generalnie Ron mówił, że obecnie przebywa w studiu i pracuje nad nowymi utworami. Za 2-3 tygodnie możemy się spodziewać nowego utworu zatytułowanego na 99% "Father" (było nie niewyraźnie słychać
). Ron mówił też, że koncert w Rio będzie jedynym w 2011 roku, jednocześnie zaznaczył, że chciałby więcej terminów ale niewiele od niego zależy. W 2012 roku mają plany na trasę w Europie, Bumblefoot mówił coś o Niemczech, ale do końca nie jestem pewny bo byłem zbyt podekscytowany. Na koniec podziękowałem za wywiad radiowy, którego niedawno udzielił i przekazałem, że czekamy na niego w Polsce. Ron powiedział, że on również czeka na nas gdziekolwiek będą grać i życzył wszystkim miłego zlotu.
Po paru minutach dołączyli do nas Wojo, Kangel, Slashica z kolegą i jeszcze jeden osobnik, którego nie znam. Na koniec przyszła Nata i tak w miłej atmosferze przy kolejnych piwkach dyskutowaliśmy o Gunsach i nie tylko. Kangel co chwila znikał, żeby coś zjeść
Ok. 21 przenieśliśmy się w inne miejsce (nie pamiętam nazwy) i przy kawałach Woja pękały kolejne kufle
Ok. 1 z Wojem, JackW i Kangelem, jego kolegami i saksofonistą
poszliśmy jeszcze raz na rynek. Kangel gdzieś się zagubił (P.S. mam jakąś kartę rabatową do Maca twojego kolegi) a my z Wojem, JackW poszliśmy do parku w okolicy dworca na pożegnalne piwko, które na tyle się przedłużyło, że nie zdążyłem na pociąg o 4:30. Na szczęście kolejny było o 5:00. Pod nocnym sklepem jakaś pani, po wyglądzie wnioskuję, że to część miejscowej żulerni miała do mnie pretensje, że jej nie poznaje
PS. Dzięki Panowie, że zaczekaliście ze mną do końca
Powrót spokojny, cały przedział dla mnie, trochę się zdrzemnąłem i po 12 byłem w Warszawie. W sumie prawie 30 godzin w podróży, ale zdecydowanie było warto
Dzięki wszystkim za zlot - na żywo jesteście jeszcze fajniejsi niż w necie. Było śmiesznie, było trochę poważnych dyskusji na temat Gunsów - obyło się bez kłótni nt. Axl vs. Slash. Wrocław piękne miasto (pomijając sikającą panią pod drzewem na rynku podczas bicia rekordu - a mówiłem, żeby zrobić zdjęcie
), dobry kebab, tanie piwo
Kangel nie zdążyłem na ten pociag 4:26 bo nam się przedłużyło piwko i potem staliśmy w kolejce po bilety
Zdjęcia robił Witek komórką, pewnie potem wrzuci. Na żadne skandaliczne nie macie co liczyć
Jeszcze raz dzięki wszystkim, szkoda, że nie było nas więcej. Do następnego zlotu