uff, wreszcie koniec... jak czytałem te posty powracały wszystkie wspomnienia... cholera, jednak wrazliwy jestem bo coś za gardło ściska.
To może ja też pokrótce:
Na Gunsów live czekałem 15 lat. Do Warszawy zabrałem brachola, którego wtajemniczyłem w arkana dobrej muzyki pospołu z ojcem - klasyka rocka to podstawa. Co prawda father za Gunnersami nie przepada, woli muzyke ze swojego okresu ale ja to co innego. Brat MA 15 lat :-) czekał tyle co ja.
Na stadion weszliśmy przed 18.00, grał OZ i mimo że mieliśmy bilety na Krytą poszlismy pod scenę poczuć atmosferę. Chłopaki spisali sie nieźle ale dopiero Bach dał prawdziwy popis. Dobrze że słuchałem go już z krzesełka bo gdybym nieopatrznie został pod sceną na jego występ to już bym się stamtąd nie ruszył. A ja mimo wszystko wolę przeżywać takie emocje w sposób bardziej... stonowany :-) tak, tak, sztywniak jestem i tyle, do tego nie szanuję moich włosów bo ciągle je ścinam, hehe
Sebastian śpiewał naprawdę elektryzująco, wspaniały, wzorcowy rockman (te włochate kółka były rewelacyjne, bałem się tylko żeby nie walnął kogoś albo siebie tym mikrofonem :-) Muszę się bliżej przyjrzeć twórczości Skid Row, nie ma innej możliwości, po takim występie zasłużyli sobie na to.
Ostatni support pożegnał się i zszedł ze sceny. Długie minuty wyczekiwania i rozglądania się po stadionie, nieduża ta Legia ale i ludzi jakby przymało... może stoją jeszcze przy kiełbaskach albo Toitoiach
Pogoda super, niebo poznaczone strzępami chmurek ale błękit przeziera coraz odważniej. Brachol pobiegł po pizzę i colę, ja siedzę i czekam. Czekałem tyle lat, to i nawet tak się nie dłuży. Gdzieś tam tylko w środku złosliwy chochlik mruczy: a może nie dadzą rady? A może Axl się obrazi bo będą kłopoty ze sprzętem i zejdzie ze sceny na pół godziny? Jacyś tzw. fani zaczną wrzeszczeć: Gdzie jest Slash itd.?
MILCZ, chochliku!!! Nic takiego się nie przydarzy! To ma być święto a nie jakieś nędzne dożynki i odcinanie kuponów od dawnej, przywiędłej już sławy. Mówię ci, przeklęty stworku, milcz boś niewierny! Ja wierzę, że Axl trzyma ten zespół i nie pozwoli by na wizerunku wspaniałych Gn'R pojawiły się rysy i pęknięcia. Dadzą radę! Za dużo lat czekałem żeby to miało być rozczarowanie i pogrzebanie etosu, który pomimo wielu zawirowań wciąż dumnie trwa na należnym miejscu! I trwać będzie, niezaleznie od twoich podłych prób, zdradliwy pokurczu! MILCZ!!!
Brachol wrócił z pizzą, zajadam jeden kawałek, drugi zostawię na później (tak naprawdę zjem go dopiero w domu :-) ). Wciąż czekamy, ludzi jakby troche więcej ale i tak poniżej oczekiwań. Jednak wielu się przestraszyło sądząc że Gn'R się skończyli. Może to i lepiej, przyszli prawdziwi fani i wspaniałe show będzie najlepszą nagrodą za wiarę i lojalność. Tak, chochliku!
Z głośników płynie sobie Metallica ale co to? Wyciszyli kawałek, od sceny zaczyna płynąć jakaś klimatyczna muza, gothic lightversion w nowoczesnej aranżacji
To chyba już, zaraz powinni się pojawić, równo z czasem bo na płocie było info - Gn'R o 20.30
Widzę dość dużą grupę wchodzącą na tyły sceny od prawej strony, Axla chyba tam nie było ale dość daleko także pewien nie jestem. Ludzie pod sceną zaczynają się ożywiać, słyszę krzyki, wiwaty. No no...
I pierwszy riff z Welcome To The Jungle!!! Zrywam się zmiejsca z okrzykiem radości na ustach! Zaczyna się!!! Cały stadion jak na komendę powstał, słyszę krzyki i piski, atmosfera gęstnieje, czuję jak napięcie wokół rośnie w błyskawicznym tempie!
Drugi riff! Oh fuck!
Trzeci raz, Axl jest na scenie! Widzę go teraz! Ludzie tak wrzeszczą że prawie nie słyszę muzyki!
I nagle:
You know where the fuck you are!!!!!!!!!!!!!!! o qrwa, to się dzieje naprawdę!!! Drę ryja i skaczę, brachol obok z podniecenia mocuje się z barierką. A ja wierzę, w tym momencie już wierzę i wiem, że uczestniczę w czymś wyjątkowym, spełnieniu marzeń tysięcy ludzi którym było dane zaspokoić jedno z najskrytszych pragnień, Guns n' Roses są przed nami!!!
Eh, znów mi się łezka w oku kręci. Nie ma szans oddać tego co czułem podczas tych 2,5 h, słowa będą tylko deprecjonować doniosłość tej chwili. Dłuuuugiej chwili
Jak ktoś juz napisał: rockowy orgazm. Amen
Z AfD prawie wszystkie kawałki, brakowało tylko Rocket Queen ale niech tam! Może następnym razem... Axl we wspaniałej formie wokalnej, koncert sprawia mu przyjemność, szczęście wszystkich fanów wdrapało się na scenę i pobudziło też chłopaków, widać że gra sprawia im radość, bawią się świetnie ale i tak nawet w połowie nie tak cudownie jak publiczność, nie ma takiej możliwości
!!!!!!!!!
Gitarzyści na poziomie, zamiast Slasha brakuje mi Buckethead'a po tym co wyprawiał w Rio ale ci tutaj naprawdę trzymają fason! Fortus jest naprawdę dobry, pozostali też jeżdżą po strunach jak w transie. Don't cry na guitar solo robi wrażenie, w sumie fajny pomysł bo akurat ten utwór najbardziej mi się przejadł (choć oczywiście nadal jest boski)
Kapela gra rewelacyjnie, koncert przechodzi najśmielsze oczekiwania, pozostało ostatnie pytanie: pojawi się Izzy czy nie? Miał być...
No pewnie że się pojawił, taki facet z gitarą po lewej stronie, kojarzycie?
Haha, ale wrzeszczałem gdy Axl go zapowiedział, to jest to! 2/5 oryginalnego składu, autor 1/3 repertuaru Gunsów jest na scenie! Totalny odjazd, Nightrain wymiata, jest Madagascar na bis i... I.R.S.!
Wow! Paradise City, a więc to już finał! Confetti, ogień z dysz, wiwatujący w ekstatycznym uniesieniu tłum...
Dzieki Axl! Naprawdę pięknie jest w Rajskim Mieście... Rzeczywiście i trawa jest zielona i dziewczyny sa piękne... Fajnie, szkoda tylko że tak krótko
Ale w PC można przebywać tylko przez 2,5 h...
Warsaw, you're fuckin' amazing!!!
Tak bardzo chciałem zaśpiewać z Axlem Patience. I udało się a chwila z flagą była naprawdę symboliczna.
Dlaczego nie było Estranged?! Axl, dlaczego nie chciałeś zaśpiewać o tym jak mówisz do siebie i nikogo nie ma w domu?! Dlaczego?
Może dlatego, że "Slash, thanx for killer guitar melodies"? Być może, chochliku, być może...
No i Izzy mógł zaśpiewać 14 years, tylko w nowej wersji. "Don't get back 14 years in just one day"...
Jak to nie? Można!!! Nawet 15
A moment kiedy Axl mówił "Rocking is fun, fun is rocking" nie odnosił się chyba do ludzi z trybun. A zresztą...
Powrót do Rawy M. i jazda od razu nad zalew na piwo (brachol oczywiście cola). Spijamy chłodne napoje a w uszach wciąż dźwięczy, wciąż gra... I ciągle słyszę "You know where..."?!!!!!!!
Ale się rozpisałem
A przecież tak naprawdę to wystarczy powiedzieć: było za....ście. Bo przecież było, czyż nie?
Pozdrawiam