ufff
od wczoraj czytam z uwagą post po poście w tym topiku i wreszcie dotarłem do końca
więc teraz może z mojej perspektywy opowiem:
Gunsów słucham od lat najpierw była to tylko fajna muza potem fascynacja a skończyło się chorobą umysłową,
zawsze marzyłem aby pójść na koncert G'N'R ale zbierałem kase aby wyjechać gdzieś na ten koncert bo na to że zagrają w Polsce nie liczyłem,
pod koniec lutego w paru mediach pojawiły się plotki jakoby Gunsi mieli w planie nowej trasy występ w Polsce,
włożyłem to między bajki bo szczęścia nie mam więc taki cud się tym bardziej nie zdarzy,
aż tu pewnego dnia (dnia 2 marcowego roku pańskiego 2006) ... ZONK!
czytam w necie że oficjalnie potwierdzono koncert Guns N' Roses w Polsce i od tego dnia można kupować bilety!!
najpierw pomyślałem żart pryma aprylisowy, ale cholera to nie kwiecień tylko poczatek marca!
po pewnym czasie do mnie dotarło że to jednak nie sen, nie żart, tylko naprawde Gunsi zagrają w Warszawie!
targany byłem różnymi emocjami przez te 3 miechy dzielące mnie od koncertu, głownie stał mi przed oczami widok koncertów z 2001-2002 z Bucketheadem i te sprawy, fatalne było brzmienie, chłopaki mieli imidż jakiś taki nie halo, jak zużyte skarpetki co od tygodnia stoją w kącie,
wokal Axla był kiepski i w ogóle kicha, genialnych muzyków zastąpili byle kim, a w ogóel to jak można nazwać coś Guns N' Roses jeśli nie ma tam Axla, Slasha, Duffa, Izziego,
ale kurde blaszka nie po to czekałem tyle lat na ich koncert żeby teraz się zastanawiać nad tymi pierdołami! najwyżej będzie kicha! trudno się mówi ale iść trzeba!
no i tak oto poszedłem,
dnia pięknego czerwcowego piętnastego w czwartek roku pańskiego 2006 pare minut po 15 zjawiłem się z siostrą na stadionie Legii,
ależ kurde był upał! ja nie trawie temperatur powyżej 20 stopni a tu kurna żar się leje z nieba! no ale na szczęście po środku płyty stała taka wielka wieża w której cieniu sobie spoczeliśmy,
na początku relaks i opdrężenie, zbieranie sił na marzenie które niedługo miało się ziścić,
pierwszy support jakiś taki nie teges, bardzo chcieli ale jeszcze nie umieli,
potem kobranocka, no cóż nie zabardzo mi odpowiada prócz "Irlandii",
potem był deszcz i patrzyłem się z głupim uśmieszkiem jak ludzie myślą że są z cukru i pędzą w poszukiwaniu schronienia a ja sobie stałem centralnie przed sceną i czekałem,
jak się okzało z cukru nie jestem, ale za późno sobie przypomniałem że podeszczu strasznie kręcą mi się włosy no i jak tylko trochę przeschły to miałem istne afro na głowie
ale miałem to gdzieś bo Gunsi zbliżali się już wielkimi krokami kiedy to Oddział kończył swój występ, OZ bardzo mi się podobał lubie te klimaty,
zaraz po OZ dał o sobie znać mój żołądek a wiedząc że od G'N'Rów dzieli mnie jeszcze jeden support poszliśmy coś wszamać, Bacha posłuchałem sobie z trybun delektując się pizzą i kiełbaską, może i wymiatał ale to nie mój klimat, jak dla mnie więcej było w tym szarpania drutów niż muzyki, wole coś z melodią, artyzmem, finezją, czasem delikatne czasem ostre ale przyjemne dla ucha i relaksujące jak Guns N' Roses!
Bach skończył występ a ja kiełbaskę więc zaczeliśmy się wbijać na płytę kiedy inni z niej schodzili (taki mój plan taktyczny żeby zająć najlepsze miejsca
)
ja w przeciwieństwie do większości z was nie wbijałem się pod samą scenę gdyż z doświadczenia (nie tylko koncertowego choć pare koncertów zaliczyłem) wiem że stojąc przed samym głośnikiem nic nie usłyszę, w końcu pod latarnią najciemniej,
dlatego stanąłem sobie centralnie przed sceną ale w połowie między barierką a wcześniej wspomnianą wieżą,
i wtedy mnie zaczeło troche nosić, cholera jak to będzie? czy się uda czy będzie kicha? minuty się dłużyły niczm godziny,
aż tu nagle wznosi się zasłona dymna i wszyscy czują że coś się święci :]
no i wychodzą... ryfy z Welcome To The Jungel... kapela robi rozeznanie wzrokowe publiczności... chwila niepewności.......
Welcome to the jungle, we've got fun and games, we've got everything you want, honey we know the names!
i parenaście tysięcy luda zaczeło skakać jak czuby a ja wraz z ludem
już wiedziałem że kichy nie będzie i moje obawy były płonne
zagrali znakomite kawałki wracając stylem do tego za co ludzie ich pokochali czyli za wolność, lekkość, prostote i złożoność, ostry, nieporzeciętny, wyrafinowany ich styl z Appettie For Destruction! i to było to czego pragnołem! i właśnie to dostałem!
przez następne 2,5h jak psychol skakałem wymachiwałem łapami sluchałem muzy i śpiewałem razem z zespołem i publiką, zaowocowało to napompowaniem mojego odzienia litrami potu który spływał strumieniami i kaskadami z moich pleców ramion czoła... ale za to jak się bawiłem
ba! bawiłem to mało powiedziane!
wiecie, ja tam skory do okazywania uczuć nie jestem, ale zawsze marzyłem żeby pocałować piękną kobietę podczas koncertu Guns N' Roses jak będą grali November Rain...
no i zagrali, tak więc nie mogłem pozwolić aby moje marzenie przeszło mi przed nosem a ja nie wyciągnąłbym po nie ręki,
przedemną szałały takie bujne blond włosy, zdążyłem zauważyć że ich właścicielka jest naprawdę ładna więc podczas drugiej solówki w NR ładnie poprosiłem o buziaka, dziewczę nieco zdziwione, zkonsternowane, oszołomione taką prośbą zgodziło się bez większego wachania! :]
i tak oto ziściło się moje mażenie, mój największy sen! teraz juz mogłem kopnąć w kalendarz a najlepiej tam na miejscu żeby ten koncert był moim ostatnim wspomnieniem,
ale jak się okazało, dobrze że nie powąchałem kwiatków od spodu bo przegapiłbym drugą połowę wyczesanego koncertu!
kiedy zaczeli grać Paradise City miałem mieszane uczucia, z jednej strony jedna z moich ulubionych piosenek, z drugiej tą piosenką zawsze kończyli koncerty, i teraz mam się cieszyć że to graja i to jak grają! czy smucić że to już koniec?
i tak oto czując się jak na haju, jak w orgiastycznej ekstazie, dotrwałem końca koncertu, naprawdę niemam pojęcia do dziś jak to się stało że wytrzymałem fizycznie
toż przecierz 2,5h skakałem jak wariat z łapami w górze! ale dało rade
bardzo podobało mi się że zagrali prawie całą płytę AFD, bo ją uwielbiam i jest to ich najlepsza płyta! zabrakło mi jednak Rocket Queen gdyż przejście w połowie piosenki to przecierz czysta esencja rocka!
co do porównania: nowi gitarzyści Vs. Slash; ci nowi mają niezłą technikę i jak to ktoś powiedział są świetnymi rzemieślnikami, natomiast Slash to geniusz, gitara w genach itp. nieda się tego porównać, choć mimo iż ci nowi pokazali klasę to do Slasha nikt się nie umywa
niestety o ile czekanie na Gunsów dłużyło mi się okrutnie o tyle sam koncert tak mi przeleciał jakby trwał 15 minut, ale przy dobrej zabawie czas leci szybciej wprost proporcjonalnie do jakości imprezy, bo szczęśliwi czasu nie mierzą!
po zakończeniu koncertu byłem mentalnie na innej planecie chyba bo zaczołem kojarzyć dopiero jak dotarlem po północy do domku i wziołem prysznic,
kiedy się rano obudziłem znowu mnie naszło:
cholera znowu ten sen że jestem na koncercie Guns N' Roses, ileż można! zaraz mnie do czubków z tego powodu zabiorą! ale, ale! chwileczke! to nie sen! kurde molek ja naprawde tam byłem! ale czy na pewno?! patrze na kredens, ej no kurna tu leży bilet z koncertu Gunsów! ja cholera naprawdę tam byłem!!!
i tak oto mogę podsumować że bylo ekstra, tak wspaniałego koncertu się nie spodziewałem! i wcale nie żałuje!
a tych którzy biadolą że chętnie by poszli ale coś tam coś tam coś tam, nie żałuje! i grzyb z nimi! Gunsi nie wyskoczyli jak filip z konopii 2 dni temu tylko wiadomo było o tym koncercie 3 miechy temu, wiadomo było że wypada w boże ciało więc dzień wolny od pracy i szkoły! pozatym skoro czeka się -naście lat na koncert ulubionego zespołu to człowiek (jak ja i ci co byli) choćby po trupach dojedzie na taki koncert!
jeszcez słowo o publice w Polsce, czy to koncert czy to mecz w Polsce zawsze publika jest najbardziej żywiołowa, przykład mecze siatkówki a przedewszystkim te gdzie gra reprezentacja, chodze co roku na mecze Polaków i ogladam mecze w TV i nikt nigdzie się tak nie bawi na nich jak Polacy! toż przecierz na koncercie inaczej być nie mogło!
zdrówko dla wszystkich którzy byli i stworzyli genialną atmosferę!
pozdrowienia dla wszystkich fanów G'N'R a szczególnie tej części zwanej płcią piękną, bo już wątpiłem że piękne kobiety słuchają w ogóle rocka nie mówiąc już o samych Gunsach! a tu taki ZONK! laski aż serce rosło (i nie tylko serce :])
a przedewszystkim wielkie dzieki dla tej piękności co dała mi buziaka podczas November Rain! spełniłaś moje marzenie!
a teraz miejmy nadzeję że chłopakom z kapeli się spodobało i wrócą do nas niedługo
P.S.
co do tego dryblasa co zasłaniał koleżance widok, jeśli to było pod samą sceną to nie ja ale jeśli to było centralnie przed sceną w połowie między barierkami a wieżą to moje 197cm może nieco ograniczać widok, więc sorka jeśli to ja
P.S. 2
właśnie zauważyłem ile tekstu narpodukowałem,
ciekawe czy ktoś to w ogóle przeczyta?
