Ochłonełem po koncercie - w końcu mogę coś napisac
Gdy się dowiedziałem że Gunsi mają wystąpić w Polsce mialem mieszane uczucia. Nowy skład nie bardzo mi sie podobał jak rowniez nowe piosenki (oprocz "Better" ktore jest swietne). Dlugi czas sie wahalem czy kupic bilet czy nie. Bardziej bylem na nie... Jednak przyszedl dzien kiedy Odyssey podal kto wystapi jako support. Jak sie dowiedziałem, że ma wystapic Kobranocka i Oddział Zamknięty to moja decyzja zmienila sie o 180 stopni. 2 swietne polskie zespoly + legenda rocka = bedzie z*******e
. Jednak ciagle mialem obawy o dobry wystep Axla. Ogladalem jego wystepy z Rock in Rio, z Budapesztu, z Download festival i musze przyznac ze nie brzmial tam najlepiej - nawet bym powiedzial ze slabo. Po pewnym czasie dochodzi kolejny "support" - Sebastian Bach - to był szok! Jeden z najlepszych wokalistow heavy metalowych w Polsce! Pozniej jeszce informacja o Izzym i aaaaaaaaaaa, no nie moze mnie tam zabraknac...!
No i przyszedl czas koncertu
Na 650 North siedzialem na trybunach - nie interesowal mnie ten zespol.
Na Kobranocce bylem juz pod scena. Niestety... Pomimo swietnego wystepu Kobry publicznosc strasznie zamulila
. Nikt nie skakał, nikt nie śpiewał "Hipisówki"... W pewnym momencie kilku typow "wbieglo" w tlum, zaczeli skakac, ja sie przylaczylem ale bez efektu: reszta nadal zamulala
Dopiero podczas "Irlandii" ludzie sie ruszyli ale i tak jakos niemrawo było. Nie nawidze zamulaczy!!!
Podzczas Oddziału Zamkniętego już było lepiej. Moze dlatego ze zespol i piosenki bardziej znane. Szkoda ze malo ludzi znalo "Swiat jest dla Ciebie", piekny utwor a refren powinni spiewac wszyscy. Dobrze bylo podczas "Gandzi" jednak zabraklo "Gdyby nie ty" - świetny utwor do grania live.
Gdy Seba wszedl na scene to juz był odjazd
Dał czadu wiekszego niz Axl. Byl w lepszej formie niz kilkanascie lat temu!! Gdy uslyszalem "18 & life" to sie prawie poplakalem (łzy mi nie poleciały bo ja nigdy nie płacze
). "Youth gone wild" i "Slave to the grind" - pełen czad! Publika wkoncu sie rozruszala, spiewala, bawila sie na calego. Wydawalo mi sie ze to juz max mozliwosci. Mylilem sie...
Poczatkowy riff WTTJ i publicznosc oszalala jeszcze bardziej! Wejscie perkusji i gitar i wszyscy szaleja! SZOK! Wszsycy zamulacze zaczeli szalec na calego! I tak bylo przez kilka piosenek - pozniej widac bylo ze wiekszosci brakuje juz sil - mnie rowniez brakowało. W pewnym momencie pomyslalem czy nie wyjsc z tlumu po wode bo naprawde lsabo mi sie robilo ale jak myslalem o tym ze wrocic pod sama scene juz raczej nie dam rady to zyskiwalem sily
. Wszelkie moje obawy co do formy Axl'a byly chybione. Pomimo iz wokal bylo slabo slychac bo byl zagluszany poprzez spiewajacy tlum to jednak dawal czadu, nie piszczal i spiewal wyjatkowo niskim glosem jak na siebie
. Podczas SCOM znowu sie wzruszylem... Pozniej piekne wykonanie "November rain" i odlecialem myslami w inny swiat... Swietne efekty pirotechniczne podczas koncowej solowki zrobily swoje! Koncowe "Paradise City" - mistrzostwo! Jak ktos wczesniej napisal - rockowy orgazm! Confetti i fajerwerki - po prostu odlot!!! Brak słow by to opisać...
No i tak zakonczyl sie najpiekniejszy koncert w moim zyciu. Dziekuje odysseyowi za supporty bo gdyby nie one to bym sie chyba nie zdecydowal na wyjazd i zalowalbym tego do konca zycia!
Na uwage zasluguje rowniez atmosfera przed i po koncercie. Wszyscy byli jak jedna rodzina. Spotykam kogos w centrum Wawy wybierajacego sie na koncert i rozmawiam z nim jakbysmy sie znali. Wszedzie bylo wiac ludzi w koszulkach wskazujacych na to ze ida na koncert - i to bylo piekne!
PS. Pozdrawiam ludzi z Ostródy i Olsztyna z ktorymi jechałem pociagiem - dzieki nim sie dowiedzialem o tym forum
Jak rowniez tych z ktorymi wracalem do Gdańska + dwie Norweżki towarzyszki ktore pewnie i tak tego nie przeczytają