Wreszcie plyta na ktora czekalem od poczatku roku:P A jako, ze nie wpada mi w ucho ostatnio nic z nowych rock'owych kapel to oczekiwanie na dobrze sprawdzone z Contraband Velvet Revolver bylo jeszcze wieksze. Matt w jednym wywiadzie wspomnial, ze chcialby aby plyta byla 'a little bit boogie'. Rozbawilo mnie to, ale i wydalo sie ciekawe. Teraz wiem o co mu chodzilo, bo na Libertad jest duzo nowego brzmienia, a styl zupelnie odmienny niz ten zaprezentowany na pierwszej plycie. No ale jedzmy od poczatku.
Let It Roll - swietny rocker na otwarcie, dobrze brzmiaca gitarka przebija sie tu od poczatku, tekst wprost idealnie pasuje do melodii. Nie jest on jakis z wiekszym sensem, rock'n'roll o lasce co smakuje jak cukierek i wisniowe brandy, hehe:) Dobry klimat, do tego porzadne solo, wszystko swietnie zmiksowane i super brzmiace, ta cecha przewija sie w reszcie kawalkow i jest mocna strona plyty (o wiele lepiej niz na Contraband)
9/10She Mine - strasznie bylem rozczarowany jak zaczalem sluchac juz wersji live, nie przemawial do mnie ten kawalek, 'skumalem' go dopiero w wersji studyjnej. Zaczal pasowac mi ten bujajacy refren i lekko popowe zwrotki. Uzyje zwrotu Matt'a -boogie!- hehe:) Energetyczny nienudny kawalek, z ciekawie chodzaca pyrka i fajnym riffem.
8/10Get Out The Door - wybralbym ten utowor na pierwszy singiel. Mam nadzieje, ze bedzie to singiel, bo riff ciekawy a refren 'catchy'
Podoba mi sie wokal, znow ciekawie pracujaca pyrka. GOTD to kawalek Dave'a co daje sie wyczuc. Dobrze, ze dodano solo Slasha na talkboxie, bo oryginalnie mialo go nie byc. Znow bardzo pozytywnie.
9/10She Builds Quick Machines - tego kawalka sluchalem z milion razy i wciaz nie moge sie do niego przekonac. Tu wyjatkowo nie podoba mi sie wokal, o tekscie nie wspominajac. Ulubiony fragment to zwolnienie, gdzie Scott daje rade jak reszta zespolu, a Slash wymiata swietnym solo. Dopiero po tym zaczyna mi sie nagle podobac refren, ale juz za pozno, heh:D Ten kawalek to moim zdaniem jedna ze slabszych pozycji na plycie, nie czaje czemu singiel, ale no coz..
7/10The Last Fight - kiedy ta melodie uslyszalem w jednym z filmikow ze studia od razu sie mnie uczepila. Fajne, spokojne tempo, ciekawie brzmiaca gitara Slasha, dobra solowka, dobra choc niedluga. Troche draznia 'chorki' na koncu. Ogolnie pozytywnie, zapewne drugi singiel.
9/10Pills, Demons & Etc. - ciekaw bylem kawalkow, ktorych nie slyszalem wczesniej z wersji live, balem sie, ze bedzie zle.. Ten kawalek zaskoczyl mnie bardzo pozytywnie. Riff znany mi juz z VLog'ow. Tu takze jest troche boogie:D szczegolnie w zwrotce. Podoba mi sie refren, Scott robi w tym kawalku dobra robote, ladnie brzmiaca gitarka, ciekawie sie przewija. Zupelnie nowe brzmienie dla VR. Jest zycie:)
8/10American Man - tu najbardziej gra Duff'a mi sie rzuca w ucho, ciekawy klimat, odmienny niz reszta, dobre riffy. Kontrast refrenu wcale mi nie przeszkadza a wrecz uwazam, ze pasuje, ozywia kawalek. Kolejne dobre zwolnienie zwienczone pierwszoklasowa solowka, ktorej dzwiek jest bardzo oryginalny i wciaz nie wiem z czym mi sie kojarzy, szkoda, ze nie dluzsza.
7,5/10Mary Mary - balem, ze bedzie to jakis mega kawalek pseudo STP. A znow slysze boogie:D Scott bardzo mi sie tu podoba, fajny luzny tekst. Mozna sie przy tym kawalku pobujac, 'get back, sugar baby'
Po czym mocniejszy riff. Jeden z moich ulubionych kawalkow na plycie, z dobra energia. Zaluje jedynie, ze solowka jest tak krotka, a brzmienie znow inne, mega brunde - Slash'owe:D
8/10Just Sixteen - to rowniez moglby byc spokojnie singiel. Zabawny tekst 'Head in his lap goin' up and down up and down, Oh no, cop lights' hehe:D Dobry refen, bardzo gitarowo w tym kawalku i swietna solowka. Znow dobra robota calej kapeli.
9/10Can't Get It Out Of My Head - jak sie dowiedzialem, ze cover ma byc na plycie to sie niezle wkurzylem, kawalek lubie z wersji ELO i ciekaw bylem jak to zrobia. A zrobili po swojemu z wyraznymi gitarami i przeplatajaca sie w zwrotce gitara Slash'a i bardzo dobrym solo. Wyraznie czuc,ze to nie ich dzielo, a szkoda.
7,5/10For A Brother - przeczytalem, gdzies zanim nawet plyta przeciekla od kogos, kto mial dostep, ze ten kawalek to 'filler'. Zupelnie sie z tym nie zgodze, ciekawy riff, zwrotka, dobre tempo, dobre brzmienie:)
7,5/10Spay - obok SBQM nie moge sie do tego do konca przekonac, kawalek w punk rock'owym stylu, ktory w tym wykonaniu nie przekonuje mnie. Natomiast dobre solo w koncowce..
6/10Gravedancer - swietna balladka, ktora przypomina mi kawalki STP Atlanta i Wonderful, chociaz nie sa az tak podobne. Swietny refren, tekst pasuje do melodii, moglby byc bogatszy, ale Scott specem od tego akurat niestety nie jest. Slash'owe solo jest super, ale czemu jest sciszone.. Mozna bylo to inaczej zakonczyc. No, ale znow bardzo dobre zamkniecie plyty.
9/10Bonus - rozwalilo mnie to:D Wokal Scott'a jest tu mega:D hehe:) nie wiem, czy dobrze slysze, ale jest chyba 'you're the craziest bitch i've ever fucked'
iiiihhhhaaaa:D
10/10:DDawno nie slyszalem tak dobrej, rownej plyty. Swietnie slychac kazdego, duzo ciekawych brzmien za co brawa. Zaskoczyla mnie lekkosc tego albumu w sensie polotu:P
'The best rock n' roll band left on the planet' - AMEN:)