Słuchajcie, chciałabym przede wszystkim złożyć wyjaśnienia, bo nie wiem, czy do wszystkich dokładnie dotarło, jakie wydarzenia miały miejsce w związku ze zlotem, a ja nie lubię jakichkolwiek niejasności i za całą żenadę, jaką zafundowała nam Katofonia, czuję się odpowiedzialna i jest mi bardzo przykro.
Po zebraniu się pod telebimem w oszałamiającej liczbie osób sześciu bodajże
skierowaliśmy się do Katofonii. Grupka została na dole, a my z Witkiem poszliśmy na piętro zorientować się, czy możemy już wejść. Najpierw jakiś chłopak poinformował nas, że 2. piętro (na którym miał odbyć się zlot) jest zamknięte, no ale jak powiedzieliśmy, że pewnie jest zamknięte bo "czeka" na nas, to powiedział, żebyśmy zapytali barmankę. Kiedy podeszliśmy do tej jakże zaskoczonej i zmanierowanej Pani i powiedziałam, że jesteśmy z forum, dostałam następujące informacje:
1. Zlot nie został ostatecznie potwierdzony (śmiech na sali...)
2. "A tak w ogóle, to słuchajcie, za rezerwację się płaci" (w tym momencie wyszłam z siebie i stanęłam obok).
Odnosząc się do punktu pierwszego - kiedy napisałam Katofonii informację, że na zlocie pojawi się ok. 40 ileś osób i zadałam pytanie, czy i o której zostaniemy ewentualnie poproszeni o wyjście, nie dostałam informacji przez tydzień. Tak więc Witek zadzwonił do szefa, który był zdziwiony tym telefonem i zapewnił, że kontaktowała się z nimi już osoba z forum (czyli ja) i że rezerwacja już jest zaklepana. Powiedział też, że nikt nie odpisał na moje pytanie, bo pewnie zapomnieli i że poprosi kogoś, żeby mi napisał odpowiedź. Minął kolejny tydzień i jakoś chyba z poniedziałku na wtorek dostałam informację, którą zresztą tutaj zacytowałam, że nasze piętro jest czynne do 2. Nie odpisałam na wiadomość, ponieważ szef Katofonii mówił, że rezerwacja została już dokonana. Kiedy wytłumaczyliśmy to barmance, ona skwitowała to stwierdzeniem "A to ja nie wiem, ja z szefem nie rozmawiałam, to musicie do niego zadzwonić"
. Jej wcześniejsza wzmianka o tym, że za rezerwację się płaci dobiła mnie kompletnie, gdyż (tutaj dokładny cytat z wiadomości): "Witam, rezerwacje u nas są zwykle płatne lub zaliczkowane, ale staramy się wspierać akcje muzyczne i kulturalne więc chętnie Państwu taką rezerwację zrobimy." Tak więc wylądowaliśmy na ulicy. Chcieliśmy znaleźć jakąś fajną knajpkę, ale wszystkie, które odwiedziliśmy (było ich może z 6 -7) były albo nieczynne, albo bardzo małe. Tak więc skończyło się w Carpe Diem, z umcu - umcu, "Ona Tańczy Dla Mnie" i "Seksualna Niebezpieczna" w tle.
Jest mi naprawdę przykro, czuję się winna temu wszystkiemu i mega wkurzona na tę...barmankę. Na początku chciałam napisać im na profilu facebookowym, co o tym wszystkim myślę, ale po przemyśleniu wszystkiego nie wiem, czy to ma większy sens, bo pewnie ta kobita, która widocznie obsługuje ten profil po prostu to usunie, to samo stanie się pewnie z prywatną wiadomością. Rozważaliśmy jeszcze z Witkiem zadzwonienie do szefa, bo to chyba miałoby największy sens.