Czytam sobie ostatnio polskie tłumaczenie biografii Slasha. Dla przypomnienia, bo poprzednio czytałem prawie osiem lat temu wersję anglojęzyczną i niewiele pamiętam. I dochodzę do wniosku, że to Duff mógł mieć największy wpływ na to, co dzisiaj nazywamy "regroup". Slash opowiada tam o tym ile razy najadł się wstydu i zżerał go stres przy każdym opóźnionym i przedwcześnie przerwanym przez Axla koncercie. Opowiada o złości, którą czuł gdy Axl zmieniał zespół w swój własny twór, gdzie on jest szefem, a reszta parobkami. Wreszcie nawet wspomina o myślach samobójczych i pustce w przeddzień opuszczenia GN'R. Z tego co wiemy my, fani, i dostrzegamy z zewnątrz, to w ostatnich latach mogliśmy zaobserwować nadal spóźnianie się Axla na koncerty i to, że to on i nikt inny, ma decydujące zdanie w kapeli. Przecież to są dwa główne powody, dla których Slash odszedł w '96 z Gunsów. Dlatego zacząłem zastanawiać się co skłoniło Slasha do tego, żeby jednak znów zagrać w szeregach GN'R. Człowiek przy zdrowych zmysłach nie skusiłby się nawet za 3 bańki za koncert, żeby znowu przechodzić przez podobne szambo. I tutaj, uważam, kluczowa jest rola Duffa. W tamtych czasach to on był łącznikiem pomiędzy chłopakami w zespole. Dzisiaj, podejrzewam, że też wystąpił w tej roli. Miał okazję zagrać z Gunsami podczas rezydencji w Vegas i jeszcze wcześniej na kilku koncertach. Widział jaka jest atmosfera w zespole, jak zachowuje się Axl. Bo my tej atmosfery tak naprawdę nie znamy, a wszelkie wywiady Ashby, Reeda czy Fortusa nie są miarodajne. Axl i Slash pewnie pogodzili się na długo wcześniej, ale myślę, że to Duff rozwiał wszelkie wątpliwości Kudłatego co do powrotu. Przekonał go. Myślę, że kluczowe mogły być właśnie te występy Duffa w Vegas. Bo przecież kasa za regroup nie pojawiła się w tym czy w ubiegłym roku. Leżała od dawna, tylko nikt nie chciał po nią wyciągnąć ręki.