no to może ja zacznę...
Dojechaliśmy na miejsce ok. 18:30- mieliśmy sporo przystanków.
Ku mojemu zdziwieniu nie było tłumów pod wejściem- w ogóle koncert należy zaliczyć do tych z cyklu "kameralnych".
Miejsca obstawiliśmy w czwartym, piątym rzędzie jakieś 2 m. od barierek.
Jak wszedł support (Hentai Corporation) to myślałem, że zjadę ze śmiechu....po czym chłopacy przekonali mnie do siebie w przeciągu 20 min. Po prostu genialni!
Sam Slash jak zawsze pięknie się prezentował, wokal Myles'a nieprzeciętny, uniwersalny- DAŁ RADĘ!
Nie wiem o co chodziło z tymi basami i stopą perkusji, bo strasznie dudniły i momentami przeszkadzały w delektowaniu się koncertem.
Setlista dosyć przewidywalna. Koncert oceniam 8/10. Nie wiem też czemu Czesi w pierwszych rzędach stali jak na Rubiku. Musiałem zacząć na nich skakać, aby zrozumieli o co chodzi w koncercie rockowym, kiedy wirtuoz gitary szaleję 2 m. od nich. Jestem też przekonany, że Polacy przyjęliby Slasha w większym gronie i z większym entuzjazmem!
Gardło jednak nie wytrzymało i dzisiaj spokojnie mógłbym zastąpić Petera w Vaderze.
Szkoda, że nie dałem rady dłużej z Wami pogadać. Nasz kierowca już szczekał na nas na parkingu, więc zakupiliśmy parę browarków i wracaliśmy do Poznania.
Poniżej parę fotek ustrzelonych komórą..
P.S. Jak ktoś z Was dotrze do fotek robionych przez fotoreporterów na początku koncertu to niech je zamieści w tym temacie.