to może ja zacznę
kilka lat oczekiwania, wielkie nadzieje... co się nam ukazało?
1. Ghost - intro do tego numeru jest bez wątpienia jednym z najfajniejszych momentów albumu
świetna robota Ian'a, i jakże pięknie słuchać Izzyego w słuchawkach
W zasadzie w tym kawałku bardziej się skupiam na Izzym niż na Slashu
Solówka bardzo fajna, choć może krótka, ale dynamiczna. Jak dla mnie numer miodzio. 9/10
2. Beautiful, Dangerous - wszyscy narzekali na Fergie na albumie, a wyszedł jeden z najfajniejszych numerów
Świetny riff, dobra robota Fergie -r efren najmocniejszym punktem piosenki. W końcu jakaś konkretna solówka nagrana z pomysłem
9/10
3. Crucify The Dead - Myślałem, że kawałek z Ozzym to będzie jakiś mocny riff, powerfull etc. Jak usłyszałem zwrotkę to się trochę przeraziłem, wokal mi tu średnio pasował. Mimo wszystko motyw od 2:20 do końca jest jednak super i mogę tego słuchać bez końca. Fajne solo - jak dla mnie zbyt krótkie jak na Slasha. Najlepszy bas Chrisa Chaney na płycie wg. mojej opinii. 8/10
4. Back From Cali - Jak usłyszałem początek za pierwszym razem - wiedziałem, że ten kawałek będzie moim faworytem
Nie wiem co myśleć o całej otoczce pplagiatu z Rolling Stones, bo riff ewidentnie brzmi tak jakby skomponował go Slash. W każdym razie pomijając to - chce mi się skakać jak słyszę ten utwór, nie mogę wybaczyć tylko jednego... Gdzie jest kur** solówka?
Kawałek ma niby wszystko, brzmi jak Snakepit vol.2, radość mnie ogarnia i wybaczyłbym wszystko Slashowi w tym kawałku tylko nie to, że ograniczył się do 20sec. solówki, któa zresztą zapowiadała się świetnie. Niestety. 8/10
5. Promise - Jakbyś mi puścił ten kawałek nie mówiąc, że to na nowy album Slasha - nigdy bym nie zgadł, że Kudłacz gra w tej piosence. Nadawałaby się na singiel, jest bardziej komercyjna niż By The Sword. I dlatego cieszę się, że nie ona promuje album
Generalnie słucham tego kawałka bardziej dla Cornella, który odwalił naprawdę świetną robotę, brakuje mi tutaj z kolei Slasha. Solówka znowu za krótka - choć świetna, jednak z rozczarowaniem musiałem przyjąć, że już się skończyła. 7/10
6. By The Sword - Świetny klimat, dobry riff, w końcu czysto Slashowa solówka, zagrana z pomysłem, po której nie mam niedosyty. Do wokalu Andrew'a już się spokojnie przekonałem, wspaniale brzmi w tym utworze. Mogłoby być wiecej takich numerów na albumie. 10/10
7. Gotten - Taki jakiś nijaki, choć w niektórych miejscach brzmi całkiem fajnie. Można trochę posłuchać Slasha, fajny na letnie wieczory, ale bez rewelki, jedyne co mi się bardzo podoba - smyczki w tle
6/10
8. Dr. Alibi - no w kooońcu jakiś szybszy rocker z przytupem! Omijam sprawę plagiatu - wypowiadałem się w innych tematach. No i można posłuchać więcej Slasha przy piosence, przy której skakałoby się pogo z przyjemnością
Refren się wkręca w głowę, po pierwszym przesłuchaniu znałem go na pamięć. Świetna solówka, chciałoby się więcej tego numeru, albo takich numerów
9,5/10
9. Watch This - Wcale nie uważam, że powinien być tekst do tego kawałka, instrumentalnie brzmi świetnie. Slash trzyma świetny poziom, wielki plus w postaci przejścia w połowie utworu, wielkie brawa dla Duffa i Dave'a. Najlepsza perka na płycie. Chciałbym usłyszeć na koncertach tego 7minutową wersję - tak jak to Slash lubił kombinować z Jizz Da Pit 9,5/10
10. I Hold On - Sorry, wiem, że wielu osobom się ten numer podoba, mi jednak nie wchodzi
Choć refren chwyta mnie za serce, riff trochę drażni moje uszy
Solówka jednak najdłuższa na płycie. 6,5/10
11. Nithing To Say - nie znam się na metalu, nie mam jak tego porównywać z innymi kapelami, mi osobiście bardzo się podoba
Super melodia M. Shadowsa, jest power, jest przykop, intro - outro już znaliśmy wcześniej. Czarny Slash - takiego lubię. 9,5/10
12. Starlight - taki Slash's Snakepitowy numer, balladka jakich już kilkanaście w rocku było, jednak bardzo przyzwoita, Myles ładnie się wydziera, Slash ładnie gra. Sztampowo, ale na poziomie. 7/10
13. Saint Is A Sinner Too - Niespodziewanie mój faworyt z płyty! Na to czekałem - Slash zapuszczający się w inne klimaty! Teraz rozumiem co Kudłacz miał na myśli mówiąc na twitterze non stop fucking brilliant
Genialnie buduje się napięcie w tym dziele, fenomenalny wokal, gitary rządzą. Tylko dlaczego ino jeden tak zróżnicowany kawałek na płycie? 10/10
14. We're All Gonna Die - Dobry rocker na koniec płyty, Slash nie zawiódł z gitarami, Iggy mi zaimponował w tym kawałku. Jednak tego czegoś brakuje, chciałoby się więcej. Średni tekst, ale tej piosence ani nic zarzucić nie można, ani na piedestał też jej wystawić
7,5/10
O Bonusach powiem tylko tyle: Czemu Baby Can't Drive nie ma na płycie?
----
Co jest? - Mamy Slasha, który po kiepskim Libertad otrząsnął się z prochu, powstał z ziemi i pokazał, że znowu potrafi zagrać dobrego rock n' rolla, że potrafi sam skomponować kilka świetnych kawałków. Udowodnił tą płytą także, że lepszy jest z niego gitarzysta niż kompozytor i tego moim zdaniem powinien się trzymać. Myślę, że Slash trochę na siłę chciał udowodnić, że potrafi wymyślić świetne numery, przez co zaniedbał trochę gitary. Sukces jest -moim zdaniem- w tym połowiczny. Słuchając utwory z albumu na myśli mam tylko jedno - niech wraca Slash's Snakepit!!
Czego brakuje? - Puszczam obojętnie jaki kawałek z SS dajmy na to Dime Store Rock - mamy tutaj 2minutowe solo z przykopem, które nie brzmi jakby było zagrane na siłę, mamy tam też genialne outro, zwolnienie tempa, przyspieszenie, mamy wszelakie urozmaicenie. Tego brakuje. Na albumie Slasha brakuje mi Slasha
Brakuje mi Jacka Danielsa i biegania z gitarą po całej scenie. - Ale może to właśnie byłoby dla faceta bez uzależnień, ustawionego z żoną i dziećmi na karku właśnie sztuczne?
-----
Podsumowanie: O tym albumie myślę dokładnie to samo co o ChD. Jest super, jest fajnie, jest co posłuchać, jest kiedy się wzruszyć, są momenty kiedy ma się gęsią skórkę - jednak troszkę jestem rozczarowany. Nie porównuję możliwości kompozytorskich Axla do Slasha, Chińszczyzny do 'Slash', bo to nie ma sensu i to są dwie zupełnie inne bajki.
Daję taką samą ocenę, jaką dałbym Chinese. 8/10