Jerry Cantrell udzielił ostatnio wywiadu magazynowi SPIN.
Mówił w nim głównie o swojej solowej płycie, „Brighten”, a przy okazji poświęcił kilka ciepłych słów Duffowi, który, jak się okazuje, nie tylko zagrał na tym albumie, lecz także wyprodukował jedną z obecnych na nim piosenek. D
uff McKagan gra na twojej płycie. Jak długo się znacie? Czy kumplowaliście się, kiedy jeszcze w latach osiemdziesiątych w Seattle Duff grał z The Fartz? Nie znałem go wówczas osobiście, ale słyszałem, jak wykonuje z The Fartz cover „The Rocket”. Spotkaliśmy się już w Los Angeles, kiedy grał w Guns N’ Roses.
Wracając do czasów Seattle… nie znałem [Duffa] osobiście, ale dobrze wiedziałem, kto to taki. No i jego późniejszy zespół, Guns N’ Roses, miał na nas wielki wpływ.
Kocham pana McKagana. Jest rockandrollowy do szpiku kości, a poza tym to wspaniały człowiek. Świetnie się bawiłem, pracując z nim nad płytą. Jest spontaniczny i naprawdę szybki. Siedzieliśmy w pokoju z Paulem Figueroa i grzebaliśmy w partiach basowych. Na pierwszych etapach nagrywania to ja gram na gitarze basowej, a potem zwracam się do basisty z prawdziwego zdarzenia, bo moim instrumentem jest gitara. Doskonale znam własne niedostatki. Gra na gitarze basowej wymaga specyficznych umiejętności i to naturalne, że człowiek szuka do tej roli ekspertów. Miałem szczęście, mogąc liczyć na pomoc basistów z najwyższej półki, a Duff jest jednym z nich. Zresztą nawet wyprodukował jedną piosenkę [z mojej nowej płyty].
Naprawdę? Którą?„Siren Song”. Chciałem, żeby zagrał w tym utworze, ale powiedział: „Twoje partie basowe są zaje***ste, nie ruszałbym ich”. Odparłem: „Dobra, w takim razie zajmij się produkcją. I pokaż mi, jak zagrać to jak basista, a nie gitarzysta”. A on: „Zgoda, pokażę, ale nie zmieniaj niczego, bo to naprawdę fajne”.
Źródło