Autor Wątek: Wywiad z M. Canterem  (Przeczytany 9217 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline mikus666

  • Moderator
  • Knockin On Heavens Door
  • *****
  • Wiadomości: 423
  • Respect: +441
Wywiad z M. Canterem
« dnia: Maja 02, 2012, 10:03:03 pm »
0
Mam przyjemność oddać wywiad z M. Canterem - wieloletnim fotografem GNR, bliskim przyjacielem Slasha i Axla, świadkiem powstania i rozpadu zespołu. Lektura jest długa, więc krótko o tym co znajdziecie w środku:
- przyczyny konfliktu Slasha i Axla
- Slash mógł zagrać na Chinese Democracy
- pogląd na temat reunionu
- "Slash kłamie"

Marc Canter zajmował miejsce w pierwszym rzędzie, podczas drogi GNR do miana „Najniebezpieczniejszego zespołu świata“. Zespól pojawił się na jego weselu, a Slash zagrał na bar micwie jego syna. Jeśli czytaliście książki Slasha i Stevena, pewnie słyszeliście już o Marcu, starym przyjacielu Slasha od BMX-a. Stworzył on niesamowity katalog pamiątek, notatek, setlist, filmów i nagrań swoich starych kumpli, podczas ich drogi na szczyt. Porozmawiajcie ze Stevenem lub Slashem, a powiedzą Wam, że widząc fantastyczną książkę Marca „Reckless Road“, opadły im szczęki. To 300 stron totalnego kopania tyłków. Marc prowadzi również światowej sławy delikatesy Canter’s w L.A i jeśli kiedyś się na niego natkniecie, miejcie na uwadze, że pamięta on jeszcze lepsze historie o GNR niż sami jego członkowie, więc miejcie w razie czego ze sobą książkę do podpisania. Byliśmy zafascynowani wspomnieniami Marca, jego refleksjami na temat dziedzictwa GNR i magii, której był świadkiem od samego początku.

Legendary Rock Interviews: Zanim zejdziemy na GNR, chciałem Cię zapytać o światowej sławy delikatesy, które prowadzisz w L.A. Jak zaczyna się ta historia?

Marc Canter: Zaczęło się w 1924, z moją babcią, dziadkiem i jego braćmi w Jersey City, NJ. W 1931, przenieśli się do LA i około 1948, odłączyli się od braci dziadka i przeprowadzili do Fairfax. Nazwali to Canter’s i jest tu, w tym samym miejscy od 1948, a od 1953 jest czynne 24h na dobę. W latach 50tych, kiedy życie nocne zaczynało rozkwitać, byliśmy jedynym miejscem, które było otwarte nocą więc mieliśmy zapewniony popyt, łącznie z gwiazdami filmowymi, które można było u nas spotkać. Przychodzili tu The Beatles, Elvis i Marilyn Monroe. W latach 60tych było tu wręcz niebo dla hipisów, a w 66 lub 67 była to dla nich strefa zero  dniem i nocą. Wielu ludzi nie chciało obsługiwać ich w swoich knajpach, ale my nigdy nie mieliśmy z nimi problemów więc dzięki poczcie pantoflowej, to miejsce było nie tylko dla dzieciaków, ale również dla zespołów takich jak The Doors czy The Turtles. Zgodnie z tym co mówi mój ojciec, nigdy nie zostawały nam żadne wypieki nad ranem, ponieważ nocą wszyscy przychodzili zjarani i chciało im się słodyczy. Musiał w pewnym momencie umieścić lampy które oświetlały rogi pomieszczenia, ponieważ niektórzy palili tam trawkę, a my nie chcieliśmy problemów z policją. Przychodził tu Frank Zappa, co przyciągało ludzi. Frank szedł do domu, podczas gdy stół nadal był pełen ludzi i kiedy wracał dzien lub dwa potem, stolik dalej był obstawiony, ale już zupełnie inną ekipą. Neil Young kasował kiedyś pieniądze od ludzi, którzy wchodzili i wychodzili z Canter’s (śmiech). Wtedy o tym nie wiedzieliśmy, ale to było szalone, było tylu ludzi na zewnątrz, bujających sie po mieście i nie mających gdzie pójść oprócz Canter’s. Wpadłem tu kiedyś na Jeffa Becka i powiedział mi że kiedy w latach 60tych Yardbirds kończyli koncerty w Whisky, przychodzili tutaj, bo jedzenie było dobre, mieliśmy otwarte, a scena była odpowiednia. Zacząłem tu pracować w 1982 i od razu zacząlem widywać to samo, muzyków, gwiazdy filmowe - wszyscy ci ludzie przychodzili, jedli, podchodzili by zaplacić, bez zbędnego gwiazdorzenia typu „chcę wyjść tylnymi drzwiami“, czy targania ze sobą tabunu ochroniarzy. Wszystko jest tu całkiem normalne, tak naprawdę w większości przypadków ludzie nawet nie łapią się że gwiazdy tu sa. Od czasu do czasu można powiedzieć „hej, jest tu Bono czy Johnny Depp“ i nie jest to wielka sprawa. Johnny przychodził tu i cały czas uderzał do naszej kasjerki, a ona na to „nie nie nie, nie kolejny aktor czy muzyk -następny!“ (śmiech). Jesteśmy znani z tego, że wiele pozycji z naszego menu, przyciąga ludzi z powrotem do nas, np. czekoladowe czy serowe ciasteczka. Robimy własne pikle, pastrami i peklowaną wołowinę. Zupa z kulkami z macy, postawi Cie na nogi po całonocnym clubbingu - zawiera kulki z macy wielkości piłki bejsbolowej. Możemy ugościć 400 ludzi i po piątku czy sobocie jest tu całkiem niezły zamęt. Dostajemy oferty od reality shows, ponieważ wiele rzeczy które się dzieją w Canter’s, dzieją się tylko i wyłącznie tutaj.

LRI:  Więc masz tego przyjaciela, który próbował coś plumkać na gitarze w wczesnych latach 80tych... (śmiech). Zgaduję, że cylinder nie był jeszcze wtedy nawet w planach.

Marc: Tak jest, żadnego cylindra (śmiech). Mieliśmy około 11 lat i nie miał jeszcze przydomka „Slash“, był po prostu Saulem. Próbował, lub myślał o próbie kradzieży mojego roweru kiedy zobaczył go zaparkowanego na zewnątrz. Zobaczył mnie, rozpoznał mnie ze szkoły, chociaz nie byliśmy jeszcze wtedy przyjaciółmi - byliśmy w równoległych klasach. Zamiast kradzieży, zapytał mnie czy mógłby sie przejechać i odpowiedziałem „jasne“. Potem zorientowałem się, że mieszkalismy naprawde blisko siebie i zaczęlismy bawić się i jeździć razem do szkoły. W tym samym czasie zdałem sobię sprawę z tego, że miał talent do rysowania. Kiedy przychodziło zrobić jakiś projekt w szkole, rysował węże, dinozaury i wygladały jakby pracował nad nimi jakiś rysownik Disneya. Rozdawał te szkice za darmo, te zwierzęta naprawdę miały charakter, uśmieszki, detale, wszystko było doskonałe. Było jasne, że ma talent artystyczny i szybko uczył się różnych rzeczy. To samo tyczyło się jeżdżenia na BMX-ach. Kiedy go poznałem nie wiedział jak jeździć na dwukołowym rowerze, a szybko stał się wręcz gwiazdą BMX-a, skacząc na nim i wypracowując wszystkie ruchy jakie przejawiały się potem w jego zachowaniu na scenie. W 1978, ludzie nie mieli takich zwinnych, dopracowanych ruchów na BMX-ach jak teraz, ale Slash wyróżniał się, tak jak we wszystkim. Było w nim coś wyjątkowego, dobrego. Zawsze wygrywał. Stracilismy na jakiś czas kontakt, ponieważ wywalili go ze szkoły do której chodziłem i musiał pójść gdzie indziej, dlatego nie widziałem go chyba rok. Kiedy znowu się spotkaliśmy, to było w okolicach 10tej klasy i już zdążył zacząć grać na gitarze. W momencie kiedy sie spotkaliśmy, grał na niej już rok. Miał własnie zagrać swój pierwszy prawdziwy występ i powiedział: „cześć Marc, jestem teraz w zespole“ i zorientowaliśmy się że bardzo lubimy muzykę, Led Zeppelin, Aerosmith - wszystkie te zespoły. Zanim go usłyszałem wiedziałem, że to będzie całkiem dobre, bazując na tym jak angazował się we wszystko co robił. Kiedy przyszedłem po raz pierwszy na jego próbę, widać było ile serca w to wkłada i kiedy przychodziło do solówek, jego brzmienie było już charakterystyczne - było widać i słychać ze to będzie prawdopodobnie to co będzie robił przez całe życie.

LRI: Więc rozmawiamy o jego pierwszym zespole, Tidus Sloan, tak?

Marc: Tak, Tidus Sloan, trio bez wokalisty. Pierwszy występ był na imprezie u kumpla i jest uwieczniony w Reckless Road. Grali próby w garażu bębniarza, a występowali na imprezach w weekendy. Kilka instrumentali, trochę własnych rzeczy, ale głównie „Jailbreak“, trochę Black Sabbath i Rush. Muzycznie kręcili się wokół hard rocka i trzymali się bardziej klasycznego nurtu niż punka czy new wave. W 82 scena punkowa praktycznie umarła i new wave nabierało rozpędu. Zespół nie chciał być tego częścią, więc trzymali się Stonesów, Zeppelinów itp. Slash zdał sobie sprawę, że nie zdziałają wiele bez wokalisty, więc przemianowali się na Road Crew, znaleźli wokalistę, ale doszło do nich, że potrzebują kogoś więcej niż tylko wokalisty. Potrzebowali naprawdę dobrego frontmana, jak również kogoś kto przyczyni się do pisania materiału, melodii i wokalu. Zespół rozpadł się po tym jak Slash usłyszał zespół Rose. Chciał zeby Izzy i Axl dołączyli do Road Crew. Więc wtedy można było isc zobaczyć Rose w Gazzaris, kosztowało to tylko dolara. Od razu było można powiedzieć, ze w tej dwójce jest coś wyjątkowego. Axl skakał po scenie, miał tę energię, a Izzy grając ślizgał się na kolanach . Muzyka była nieco szybka, z podwójną stopą prawie jak speed metal, ale było w tym coś więcej. Poznali się po występie i Rose było chyba na prostej drodze do rozpadu, z powodu perkusisty i gitarzysty. Więc Slash i Steven, który również był w Road Crew, zdecydowali się do nich dołączyć, tworząc Hollywood Rose - tak chcieli to wtedy nazwać. Załatwili basistę, Steve’a Darrowa, ale po tygodniu Izzy odszedł by dołączyć do London, które w tym czasie było dość znane, bo wczęsniej miało w swoim składzie np. Nikkiego Sixxa. To była dość duża okazja dla Izzy’ego, a nie pasowało mu zbytnio granie ze Slashem i użeranie sie z Axlem na temat aranzu utworu „Cold, Hard Cash“ czy coś w tym stylu. Nie jestem co do tego pewien, natomiast Izzy odszedł i skład przetrwał jako kwartet przez miesiąc. W tym momencie mieli Shadow Of Your Love, Reckless Life i Anything Goes, jak równiez kilka innych piosenek Slasha, do których Axl dołozył słowa i melodie. Steven nadal grał z podwójną stopą, więc brzmienie było nieco metalowe, odrobinę lepsze niż Rose, które widzieliśmy w Gazzaris. Po miesiącu się to rozpadło i Axl dołączył do Traciego w L.A Guns.

LRI: Nadzorujesz 150 pracowników w Canter’s i zatrudniłeś kiedyś Slasha....był dobrym pracownikiem?

Marc: (smiech) Tak, był. Jedyną robotą jaką miał w Canter’s było przeglądanie papierów odnośnie kelnerek i to była robota którą stworzyłem dla niego by miał trochę kasy. Kiedy przestał się tym zajmować, stanowisko zlikwidowano, ale zawsze był dobrym pracownikiem. Pamiętam jak pracował w Tower Records i w książce mówi o tym jak zawsze pił w pracy, ale wiem że wykonywał dobrą robotę, tak jak zresztą zawsze, również w zespole. Zawsze brał swoją pracę na poważnie i nigdy nie zawalał. Miał nosa do biznesu i zawsze wisiał na telefonie w zespole, pilnując żeby próby i sesje nagraniowe przebiegały bez przeszkód, również finansowych. Kiedy byli na trasie, wstawał o 8mej i ostro harował, rozmawiając z 100 różnymi ludźmi z prasy itp. Nie było czegoś czego nie zrobiłby dla GNR. Zawsze był w stanie pracować pod dużym naciskiem i utrzymywać kilka stanowisk jednoczesnie. Nie wiem jak to robi, ale robi to dobrze. Ma żonę, dzieci, nagrywa, jeździ w trasy, daje wywiady, gra na płytach innych ludzi, jest najbardziej zapracowaną osobą jaką znam. Tylko dlatego rzadko go widuję. Mam szczeście jeśli spotkamy się dwa razy w roku, tak bardzo jest zajęty!

LRI: Chciałem Cię spytać, czy dałeś radę przeprowadzić wywiad do książki z Tracii Gunsem, kiedy z tego co wiem, ma do czynienia z jakimś filmem który niedługo wyjdzie. To fenomenalny gitarzysta.

Marc: Próbowałem, ponieważ odegrał w tym wszystkim pewną rolę, ale nigdy mi nie odpowiedział. Wspólny znajomy zapytał go o to osobiście i odpowiedział coś w stylu „nieeee, pewnie Canterowi chodzi o kase i wszystkie te rzeczy o mnie, że nie chciałem być zaangażowany“. Ale ZNAM Traciego, zawsze go znałem. Więc po jakimś czasie kiedy książka juz wyszła, przyszedl do mnie i pogratulował mi, mówiąc że jest niesamowita ponieważ zawiera faktycznie to co się wydarzyło. Powiedział: „Dokumentowałeś wszystko co się wydarzyło i te zdjęcia nie kłamią“. Powiedział, że gdybym kiedykolwiek potrzebował z czymś pomocy w przyszłości, mam dać mu znać, więc myślę że początkowo po prostu źle mnie ocenił. W tamtym czasie również chował sie nieco przed światem i niekoniecznie chciał rozmawiać o starych czasach. Ale zawsze miałem z nim przyjacielskie kontakty, chociaż kiedy miałem robić zdjęcia Axlowi w L.A Guns, sytuacja byla raczej delikatna. Dokumentowałem i robiłem zdjęcia wszystkiemu czym zajmował się Slash i Axl chciał żebym przyszedł zrobić zdjęcia jemu i Traciemu w L.A Guns. Zrobiłem to trochę za plecami Slasha, żeby pomóc Axlowi. W tamtym czasie Tracii i Slash naprawdę rywalizowali. Tracii zdecydowanie był jego rywalem ponieważ jeszcze przed L.A Guns, był w zespole zwanym Pyrrhus, który w szkole rywalizował z Tidus Sloan. Krótko mówiąc, Slash byłby wkurzony wiedząc, że pomogłem Traciemu i Axlowi, ale Axl mnie poprosił więc to zrobiłem. W końcu i tak to nie wyszło, zagrali parę występów, Axl odszedł a L.A Guns znalazło nowego frontmana. Slash prawie dołączył do Poison, których managerem była wtedy Vicky Hamilton. Tak naprawde nie chciał dołączyć, ale była to świetna okazja ponieważ przyciągali dużo ludzi. Ich gitarzysta, Matt, chciał przenieśc się do Pensylvanii ponieważ jego dziewczyna była w ciąży, a kumplował się ze Slashem. Matt lubił Slasha, widział Hollywood Rose kilka razy na supporcie Poison i chciał żeby Slash go zastąpił w zespole. Slash tak naprawdę nie chciał tego robić, nie podobała mu się muzyka, ani image. Powiedziałem mu: „Stary, musisz to zrobić. Nie masz zespołu, a będziesz mógł nagrać album, to na pewno ruszy inne sprawy“. Zrobil to dlatego że nie przestawałem go męczyć i sam zawiozłem go na ich wyprzedany koncert, żeby przekonać go do przesłuchania. I tak niespecjalnie mu się podobało i spalil przesłuchanie. Nie chciał się w to pakować i dał to chłopakom jasno do zrozumienia. Oczywiście, wiedzieli od razu że świetnie gra, ale on nie chcial całego tego image’u. Co dziwne, wychodząc z przesłuchania zobaczył jak C.C wchodzi i nawet nie słysząc go, od razu wiedział że to idealny gośc do Poison. W międzyczasie Izzy i Axl zdecydowali się na reunion z Hollywood Rose z nowymi członkami, ale to również nie wychodziło więc załatwili Traciego, któremu nie wiodło sie z L.A Guns - zebrali się razem i grali znowu w styczniu 1985. Zdecydowali się połączyć nazwy Hollywood Rose i L.A Guns i powstało Guns N’Roses. Mam nawet ulotkę z tego koncertu mówiącą : „L.A Guns i Hollywood Rose prezentują swój nowy zespół, Guns N’Roses“. Zagrali kilka koncertów zanim basista odszedł i zaangażowali Duffa.

LRI: To musiał być punkt zwrotny. Zawsze wydawało mi się, że Duff pochodzi z innej bajki i to widać w jego solowych projektach.

Marc: Tak było. Duff był nawet na przesłuchaniu do Road Crew, Slasha i Stevena, ale nie lubił metalu, szukał czegoś w bardziej punkowym stylu. Podobała mu się gra Slasha, ale po prostu poszedł dalej. Gdzies tam poznał Izzyego i Axla, mieszkał naprzeciwko nich i w końcu dołączył. W tym czasie Duff zabukował trase w Seatlle i Rob, perkusista, oraz Tracii odeszli, ponieważ nie chcieli jechać w trasę. Nie widzieli solidnego, jasnego planu. Oboje pochodzili z dosyć poważnych rodzin i nie byli aż TAK zdeterminowani, więc po prostu odeszli ale Axl i Izzy nie dbali o to. Byli przyzwyczajeni do życia na ulicach czy gdziekolwiek indziej, gdzie tylko daliby radę. Możliwe jest, ze Axl zadzwonił do Traciego i po prostu go zwolnił. Przyjaźniłem się ze Slashem więc nie byłem blisko tego co się wydarzyło, ale wiem że nie zgadzali się jeszcze przed występem w Troubadour i trasą do Seattle. Tak czy siak, potrzebowali perkusisty i gitarzysty prowadzącego, więc Slash i Steven wskoczyli na wolne miejsca. Slash dołączył właśnie do Black Sheep i grał z nimi w Country Club, kiedy reszta przyszła go przekonać zeby odszedł. To było coś w stylu „Mamy występ w Troubadour, potem jedziemy w trase po północnym zachodzie, piszesz się?“, a on się zgodził. Tak naprawdę powiedzialem mu, żeby tego nie robił ponieważ to nie przetrwa. Lubiłem Axla i Izzy’ego i to co potrafili, ale z mojego punktu widzenia kazdy ich zespół się rozpadał. Nie sądziłem że coś z tego będzie a Black Sheep było wtedy dośc popularne i było nieco bardziej stabilnym zespołem, nawet jeśli byli zbyt metalowi dla Slasha. Oczywiście (smiech) nie posłuchał mnie i kiedy dotarłem na ów koncert w Troubadour, jasnym było, że teraz coś było zupełnie inaczej i lepiej. Pozbyli się podwójnej stopy Stevena, schowali to albo wyrzucili więc nie miał innego wyboru. Byłem na tym koncercie robiąc zdjęcia i to było jak objawienie - nagle zauwazyłem że słyszałem Axla bez podwójnej stopy, wszystko było wolniejsze, miało w sobie polot i feeling, kiedy Steven był zmuszony tak grać. Napisali Move To The City, Don’t Cry, Think About You i byli świetni. Potem wyruszyli na „Hell Tour“ do Seatlle. Nazwa pochodziła od tego, że wszystko co mogło pójść źle, poszło źle. Jedynym plusem było to, że byli potem jak bracia, wrócili bardziej związani ze sobą i jasnym było, że to świetny skład. Kiedy wrócili z Hell Tour, pierwszym miejscem w którym sie zatrzymali było Canter’s. Byli głodni, nie jedli porządnie od dwóch tygodni i potrzebowali sesji zdjęciowej na ulotki koncertów, które załatwili już w L.A.

LRI: Wtedy zrobiłeś zdjęcie, które trafiło na okładkę Twojej książki?

Marc: Tak i jeśli naprawdę uważnie przeanalizujesz to zdjęcie, zobaczysz na ich twarzach, że naprawdę wrócili z piekła. Po prostu wiedzieli że coś w sobie mają i są na krawędzi czegoś wielkiego. Zaraz potem, 20 lipca zadebiutowali z Welcome To The Jungle w Troubadour i był to riff Slasha z którym Axl dokładnie wiedział co zrobić. Zaczeli grać koncerty, na które przychodziło coraz więcej ludzi. Pierwszy przyciągnął 50, kolejny 70, potem 90 i tak dalej. Kazdy kto ich widział przekazywał to kilku innym osobom, poczta pantoflowa. Nagle, 20 września, zadebiutowali w Troubadour z Rocket Queen, następnie w październiku L.A Guns mieli zabukowany koncert, który musieli odwołać i ktoś zasugerował GNR w ich miejsce. Pojawili się po prostu w swoich normalnych ciuchach i nie brali tego na poewaznie, ale po raz pierwszy zagrali Paradise City, co było bardzo fajne. Na każdy występ mieli już przygotowane nowe piosenki, większość z nich z identycznymi solówkami jakie slyszymy na albumie. To było naprawdę coś i potem w grudniu zadebiutowali z Nightrain. Nagrywałem wszystkie te wystepy i puszczałem sobie je w samochodzie myśląc „to jest naprawde dobre“. Dwa tygodnie póxniej wyskoczyli z My Michelle i pomyślałem: „Ok, ten zespół daje czadu i robi to zupełnie bez wysiłku, to jak Led Zeppelin, a nie jakiś glamrockowy zespół“.

LRI: Większośc zespółów w tamtym czasie naprawdę próbowała się przebić i kręcić biznes, a wygląda że ci goście skupiali się głównie na rozszerzaniu repertuaru.

Marc: Dokładnie tak, przynajmniej jeśli chodzi o tamten okres. Nikt nie próbował im mówić co mają robić, a oni pisali i pisali. Komuś z zewnątrz nie przyszłoby do głowy że cokolwiek może ich wykoleić, bo byli po prostu druzyną nieomylnych zabójców. Wiedziałem, że są na skraju podpisania kontraktu, ale nie sądziłem że dojdą do tego do czego doszli. Myslałem ze będą undergroundowym zespołem, z może złotą płytą itp. Nie przewidywalem platyn czy prywatnych odrzutowców.

LRI: Axl to utalentowany wokalista, ale zawsze miał reputację trudnego. Jakie są Twoje wrażenia na jego temat?

Marc: Axl ma bardzo silną osobowość i wie czego chce, zawsze tak było. Pierwszy raz kiedy go poznałem, było to na próbie i rozmawiali o aranżu do Anything Goes. Pamietam, ze poczyniłem jakąś uwage na ten temat i spojrzał na mnie, nie znając mnie, po prostu mówiąc że to nie mój interes i nie potrzebuje mojej opinii. Pomyślałem „ok, spoko luz, to byla tylko sugestia, nie musisz mnie słuchać, spoko“. Po tym staliśmy się naprawde dobrymi przyjaciółmi i nigdy naprawdę nie miałem z nim problemu. Widziałem go kilka razy naprawdę sfrustrowanego, ale nigdy nie wyładowywał tego na mnie. Widziałem natomiast jak robi to na wszystkich innych i potrafił być bardzo władczy. Np. kiedy zrobili swoje pierwsze demo, jeden z członków zespołu chciał je skopiować, a Axl na to „nie wiem nic o tym“, tak jakby nie chciał rozpowszechnienia tego. Chciał to zatrzymać i przesłychać by zanalizować czy na pewno wszystko jest w porzadku. Axl jest perfekcjonistą w każdym calu, coś musiało być albo dobre albo nie było tego wcale. W jakims momencie potem musiał to nieco poskromić, zdał sobie sprawę że nie możę kontrolować wszystkiego. Ludzie nagrywali koncerty, czasem zapomniał gdzieśs słów i musiał się z tym pogodzić do pewnego momentu. Co interesujące, nigdy między sobą nie kłócili się jak pisać piosenki. Utwory po prostu same powstawały i nie był to jakiś wielki wysiłek. Wiele utworów zaczynało się jakimś pomysłem Izzy’ego np. My Michelle czy Nightrain, Slash nakładał na to swoje partie, czy zmieniał coś.Tak jak to lekko upiorne intro w My Michelle, które jest w całości Izzy’ego ale bez Slasha nie byłoby tego cięzkiego riffu, który jest potem. Axl słyszał te niedokończone utwory i dokładnie wiedział co z nimi zrobić. Duff i Steven sprawiali, ze utwór naprawdę płynął i dodawali swoje pomysły. Mógłbyś powiedzieć, tak jak to robią niektórzy, że Axl był najważniejszy ponieważ był wokalistą, ale myślę że sam Axl by się z tym nie zgodził. Jeśli wyjąłbyś wtedy któregoś z tych gości, drastycznie zmieniłoby to każdy z utworów. Na początku wszystko było naprawdę demokratyczne, 1985/86 byli wszyscy na tych samych prawach.

LRI: To jeden z tych zespółów, który naprawdę ma 5 odmiennych i przyciągających osobowości i stylów.

Marc: Dokładnie. Byli rzadkością, ponieważ to nie bylo tak że dzialała tam jedna czy dwie rzeczy. W niektórych zespołach jest świetny gitarzysta lub świetny wokalista czy bębniarz, ale jeśli chodzi o GNR to był to cały pakiet, suma była duzo lepsza niż każdy z nich osobno. Wszystko układało się tam jak puzzle. Zauważyłem, że pisanie utworów było tak łatwe i demokratyczne, ale to się zmieniło. Mieli kilka piosenek w 1988 na Lies, ale chyba wtedy wszystko zaczęło się zmieniać. Ciężej było wydobyć z nich muzykę, chyba dlatego że nie mieszkali już razem. Przedtem wszyscy mieszkali razem w tej małej kanciapie w której grali próby i trzymali instrumenty i po prostu sami z siebie pisali, jak to muzycy. To było na zasadzie „obczaj to“, a ktoś inny mówił „ta, masz coś ale co jeśli zmienimy to lub dodamy coś innego“ albo „tu jest coś nad czym pracuje, możemy to połączyć“. Po 1987 wszyscy mieli domy, lub mieszkania na własność i cała dynamika uległa zmianie ponieważ mieli własne małe studia w swoich domach i pisali samodzielnie. Potem przedstawiali w sumie gotowy utwór reszcie i zespół nie mógł z nim zrobić tyle ile zrobiłby wcześniej z samym szkicem utworu.

LRI: Rozmawialiśmy ze Stevenem, który znany jest z bycia bardzo bardzo energiczny, i bardzo angażuje się w opowiadanie o sławie i pułapkach z nia związanych. Powiedział „brałem narkotyki bo tego chciałem“ i uosabia „codzienną rocknrollową balange“. Myślisz że była różnica między tym jak balował Steven i stylem życia do ktorego aspirował, w zestawieniu ze Slashem albo zwłaszcza z Axlem?

Marc: Steven zawsze był wielkim fanem Kiss i i widział wszystko przez KISSokulary, był jak duży dzieciak, jak ciągle podjarany osmiolatek. Jak wiesz, Paul Stanley chciał wyprodukować ich album po spotkaniu z nimi i Steven był bardzo tym podekscytowany, ale tylko on. Nikt nie chciał tego tknąć nawet kijem, ale Steven był kompletnie pod wrażeniem. Jeśli chodzi o dragi, to była działka Izzy’ego. On i jego dziewczyna byli uzależnieni i w tamtym czasie nie lubiłem ich, ponieważ nie chciałem mieć z tym nic wspólnego. Slash zawsze pił, ale nigdy nie było to problemem. W tym czasie podpisali kontrakt i nawyki Izzy’ego i jego dziewczyny, Desi, wpłynęły na Slasha i Stevena i zrobił sie problem. Duff nigdy nie miał problemu z heroiną ponieważ jego dziewczyna umarła z przedawkowania w jego ramionach kiedy miał 15 lat. Cokolwiek robił Duff, a pewnie były to złe rzeczy, jestem pewien że nie tknął heroiny. Axl nawet przez chwilę troche brał i wszyscy to przede mną chowali, ale widziałem jak są naćpani i chcieli zebym przyniósł im jedzenie. Odpowiadałem „Nie, nie zrobie tego bo marnujecie kase na heroine“. Przynosiłem im żarcie kiedy przebijali się jako muzycy, chcacy wydać kase na ulotki czy struny do gitary, ale nie kiedy mieli już kontrakt i po prostu chcieli się naćpać. Byłem w dziwnej pozycji, gdzie czułem się troche jak ich matka (smiech).

LRI: Oczywiście rozśmieszyli caly świat wyrzucajac Stevena za narkotyki. Zastanawiałem się jaka jest Twoja opinia na ten temat, na to co wniósł do zespołu i jak ten zmienił sie po jego odejsciu. Miał pewien styl, trudny do odtworzenia czy skopiowania?

Marc: Miał. Miał coś wyjątkowego i co ważne, Duff i Izzy również troche bębnili więc widzieli rzeczy z tej perspektywy. Czasem nawet coś grali, co potem przejmował i dopracowywał Steven. Nie mówie, ze Steven nie pisał swoich własnych rzeczy, ponieważ tak robił, ale w kilku sytuacjach widziałem jak chłopaki patrzą właśnie z perspektywy perkusisty. Alan Niven w wywiadzie powiedział również, że Steven nie był w sumie zwolniony za dragi, ale za to że nie łapał o co chodzi w Illusions, które były zupełnie inne. To było coś kompletnie odmiennego od tego co grali na Appetite, wymagało bardziej technicznego, a mniej rocknrollowego grania, co odpowiadało Mattowi Sorumowi. Jeśli posłuchasz np. Locomotive, to co Niven mówił, ma sens. Jest tam ten nierzeczywisty feeling, jak maszyna. Oczywiście niektóre piosenki były starsze, tak jak Don’t Cry i móglby śmiało na nich grać, ale na wielu utworach, w większości Axla, wszystko się tak zmieniło ze była to już inna para kaloszy.

LRI: Spytam wprost. Jak bardzo na dnie był Steven kiedy go wykopano?

Marc: Cóż, był ćpunem, nie ulega watpliwości i nawet by Ci to powiedział, ale z drugiej strony niektórzy w zespole również mieli ten sam problem. Największa różnica polega na tym, że jeśli jesteś gitarzysta lub basistą, mozesz niejako to zakamuflować, podczas gdy u wokalisty lub bębniarza od razu wszystko widać. Steven poszedl nieco za daleko ze swoim uzaleznieniem niż oni i trudniej utrzymac mu bylo timing w utworach. Ale tak jak wspominałem - utwory byłe inne niż w 1985. Jestem wielkim fanem Zeppelinów i jeśli spojrzysz na 5 letnią przerwę między debiutem a Physical Graffiti, jest duża róznica. Tak to jest w zespołach.

LRI: Jesteś w domu w LA, zarządzając lokalem i muszę zapytać....co myślałeś patrząc jak Twój kumpel i jego zespół pędzą ku sławie?

Marc: Byłem z nich wszystkich dumny, naprawde umny. Byłem szczęśliwy mogąc być świadkiem tego wszystkiego z bliska. Wiedziałem co potrafią i potwierdzili to. Niesamowite było obserwować ten ekstremalny poziom sukcesu, naprawde nas to rozwaliło.

LRI: Twoja książka „Reckless Road“ jest również swietna. Widziałem ksiązki Stevena i Slasha, ale ta jest wg. mnie najlepsza. Nie wyobrazam sobie jak dałeś radę udokumentować całą tę historię zespołu. Byłeś świadom, że tworzysz właśnie historię?

Marc: Tak, ale to jednoczesnie była trochę moja obsesja. Pewna cześć mnie nie jest szalona lecz ma właśnie obsesję i fioła na punkcie detali rzeczy, które doceniam. Do rangi obsesji podnosze czasem rzeczy które lubie, tak jak niektórzy np. zbierają karty bejsbolowe i nie sa szaleni, może mają tylko lekkie zaburzenia obsesyjno-kompulsywne (śmiech). Po prostu je lubią, ale czują się zobligowani do zebrania wszsytkich. Chyba mam to we krwi. Tak jak Slash pisze w swojej ksiązce, byłem zapalonym kolekcjonerem Aerosmith i znałem już arkana tej sztuki. Wiedziałem jak dostać plakaty, ulotki, bootlegi koncertów itp. Wycinałem rzeczy z gazet i wszystko przechowywałem. Robiłem to samo przez cały czas kariery Slasha i wydaje mi się że było to rozszerzenie tej pasji jaką miałem odnośnie Aerosmith. Jeśli pójde na koncert i nie zabiorę czegoś do nagrywania, czy nie będe miał ulotki, stracę ten koncert na zawsze. Taki mam sposób myślenia. Jeśli to nagram i zatrzymam, to ile mnie to kosztuje?Dolara za tasmę? To mała cena za coś co uważałem za doskonałe. Dla mnie, byli nawet lepsi niż Aerosmith, byli w swojej intensywności i sile jak Led Zeppelin. Tzn. uwielbiam Aerosmith, byli moim ulubionym zespołem i uwielbiałem gitary, wokale, cały image, ale WIEDZIAŁEM że Led Zeppelin byli lepszym zespołem. Nadal lubiłem Aerosmith ale znałem różnicę.

LRI: Podobają mi się płyty UYI, uwielbiam albumy solowe i Chinese Democracy, ale to nigdy nie było już to samo po tym jak odeszli Steven i Izzy.

Marc: To był zupełnie inny zespół kiedy odeszli Steven z Izzym. Rozumiem, że tak jak w każdym zespole, następują zmiany i pewne sprawy dojrzewają, zamiast wydawania non stop tego samego albumu. Z drugiej strony, to zmieniło sposób w jaki zespół funkcjonował. Chłopaki przychodzili już z gotowymi utworami i oczekiwali że reszta będzie chciała je grać w ten określony sposób. Albo wręczali Axlowi utwory mówiąc, „dopisz jakieś słowa“. To wielka zmiana. Wcześniej tak nie pracowali. W przeszłości, Axl miał już gotowe słowa, a chłopaki po jednym dodawali do tego coś od siebie, riff, pomysł. Wszystko działało jak jeden organizm, dlatego że, tak jak mówiłem, mieszkali razem.

LRI; Myślisz, że kiedy Izzy wrócił do Indiany by wytrzeźwieć, to zmieniło stosunki w zespole?

Marc: Nie, nie, ponieważ Izzy po prostu się nie zmienia. Tzn. wytrzeźwiał itp. ale to dalej był ten sam Izzy, dalej JEST ten sam Izzy. To ten sam facet co w 1985. Niewielu ludzi o tym wie, ale na jakieś 2 tygodnie w 1996, chłopaki zebrali się w składzie z Illusions i pamiętam jak mówiłem Axlowi „Nie spierdol tego. Wejdźcie do pokoju, usiądźcie, zero lasek, managerów, tylko wasze gitary i sprzęt do nagrywania. Nagrajcie tę magię jaka się pojawi, tylko po to zeby robić muzykę dla siebie samych, nie dla całego świata. Wyobraź sobie że ktoś oferuje 100mln dolarów za 12 utworów. To utwory, które nie bedą musiały być upublicznione, ale muszą być gotowe i nie zapłacą Wam jeśli nie udowodnicie, że potraficie pisać“. Oczywiście 2 tygodnie później, to się rozpadło ale z tego co wiem, Izzy miał na taśmie z 50 piosenek, które miał przynieść na te sesje, które nigdy nie doszły do skutku. Nie wiem czy Axl słyszał te rzeczy i uznał je za zbyt prymitywne czy coś w tym stylu, ale wiem że Slash miał ponad tuzin i Axlowi podobały się z tego 3 utwory, ale wtedy Slash uniósł się honorem i powiedział „spoko, wydam je na krązku Snakepit“. Wiem, że Axl był wściekły ze Slash odszedł i że wziął te utwory, ponieważ były pisane stricte pod GNR. To że Axl nie chciał ich wszystkich razem, nie znaczy, że nie chciał nad niektórymi pracować. W tamtym czasie Slash uderzyła trochę sodówka, z racji bycia tyle czasu na trasie i grania przed setkami tysięcy ludzi. To tak jak w przypadku Joe Perry’ego kiedy opuscił Aerosmith i myślał ze coś zdziała - nie zdziałał. Po 3 płytach wrócił. Axl w sumie nigdy nie wybaczył mu odejścia i nadal jest o to wściekły. Jest również zły o niektore rzeczy, które Slash powiedział zaraz po odejściu, na temat przekazania praw do nazwy zespołu. Tak naprawdę to historia po prostu nieporozumień bo oni obydwoje szczerze mówiąprawdę, ale niestety mamy dwie odmienne historie więc i dwie prawdy. To po części dlatego, że są ludzie pośrodku tego, których inni znają. Np. jeśli przeczytasz książke Slasha, w odniesieniu do praw do nazwy zespołu, mówi że manager powiedział jemu i Duffowi że musi podpisać te papiery, albo Axl nie wyjdzie na scene i będzie zadyma. Jeśli spytasz Axla, powie żę to 100% nieprawda i nigdy tego nie powiedział. Wiesz co? Z powodu managera, Douga Goldsteina, oboje mówią prawdę. Axl tego nie powiedział, powiedział to Doug który przeforsował to u Slasha i Duffa by nie mieć kłopotów z Axlem, a oni to kupili. Po prostu powiedział „hej, podpiszcie to. Znacie Axla, jeśli mu tego nie dostarcze podpisanego, będzie zadyma zamiast koncertu“. Axl utrzymuje, że owszem, chciał żeby to podpisali, chciał kontroli w razie gdyby komuś stalo się coś złego np. śmierć, aby kontrola nad zespołem nie przypadła dziewczynom czy żonom, ale nigdy nie powiedział że nie wyjdzie na scenę. Slash i Duff utrzymują że tak własnie było i jestem pewien, ze powiedział to Doug, ale Axl jest zły że Slash poszedł z tym do mediów i powiedział im o tym wszystkim, kiedy Axl tak naprawdę nie zrobił tego o co jest oskarżany. Tak jak mówiłem, oboje mówią prawdę, wszystko sprowadza się do tego że Axl nie potrafi wybaczyć Slashowi, za przedstawienie tego w ten sposób. Axl nazwal Slasha kłamcą. Jednocześnie Slash jest zły, za nazwanie go kłamcą, kiedy w rzeczywistości Slash nie kłamie, to jest dokładnie to co powiedział mu Doug - jeśli pogadacie z Duffem, powie wam dokładnie to samo. Najdziwniejsze jest to, że Axl gada z Duffem i nie nazywa go kłamca. Moje pytanie brzmi - jeśli Duff i Slash mówią dokładnie to samo i dokładnie to samo pisali w książkach, dlaczego Axl nie ma problemu z Duffem? To oznacza, że jest jakiś błąd w komunikacji, są dwie strony tej historii i jeśli nie usiądzie się razem i nie przegada tego, to nigdy to nie minie. Potrzebują po prostu terapii z doradcą małżeńskim i pewnie rozwiązaliby 80% swoich problemów. Pozostałe 20% to pewnie te komentarze w prasie, które nie zostaną wybaczone, ale 80% to dobry początek.

LRI: Mówisz o Axlu i Slashu, ale co z Izzym?

Marc: Izzy jest nieco ekscentryczny i paranoiczny. Dalej robi swoją muzykę i umieszcza ją na iTunes, może pojawić się czasem na koncercie, ale nie można w sumie na nim polegać bo może powiedzieć że będzie i potem nie przyjśc w ogóle. Odszedł z zespołu pewnie z 20 różnych powodów, ale był przerażony również pozwami, które napływały po zadymie w St. Louis i bał się że wszystko straci. Po prostu odszedł i zostawił ten załącznik. Opuścił okręt również z powodów dragów i narkotyków konsumowanych przez Duffa i Slasha kiedy czekali aż Axl wejdzie na scene. Po prostu pili i ćpali całą noc a Izzy nie mógł być blisko tego bo sam od kilku lat był czysty. To była dla niego zbyt duża pokusa. Dochodziły jeszcze grzywny za przekroczenie czasu koncertu i wychodziło na to że nawet jeśli zarobili 200tys na koncercie, orientowali się że wszystko poszło na wynagrodzenia spowodowane spóźnieniami Axla. Musieli też płacić kary zgodnie z miejskimi rozporządzeniami i po prostu spłukiwali sie zamiast zarabiać kasę. Izzy nie chcial być tego częścią, byli w zespole ale nie zarabiali pieniędzy chociaż mieli tysiące płacących za bilety fanów na kazdym koncercie. Jeśli nie wychodzisz na scenę przed północą, zaczyna się to robić dość kosztowne. Cała sprawa z klipem do Don’t Cry kosztującym miliony dolarów, Izzy nie chciał być tego częścią, dlatego w klipie można zobaczyć słynne „where’s Izzy“ („Gdzie jest Izzy“). Zadzwonił nawet do mnie tuż przed tym jak mieli to kręcić i spytał czy mam kopie moich starych nagrań, by przejrzeć wykonania Don’t Cry na żywo i poskładać z tego klip. Naprawdę chciał uniknąć wydawania miliona dolarów na teledysk. Izzy’emu chodzi wyłącznie o muzykę. Jest bardzo wyluzowany, naturalny i przyjazny, chciał byc wokalistą/git. rytmicznym w Velvet Revolver, po prostu załadować się do vana i jechać w trasę. Reszta chłopaków chciała to przenieśc na kolejny poziom, ale Izzy to nie ta bajka. Jeśli problemy między Slashem i Axlem byłyby rozwiązane, Izzy by się tam zjawił, ale nie lubi konfrontacji czy niepotrzebnych dramatów.

LRI: O co chodziło w sprawie oryginalnego klipu do „It’s so easy“, który w swojej pierwotnej formie został wydany dopiero niedawno? Niven powiedział nam, że był tam dość kontrowersyjny materiał Axla i Erin i to wycofali. Z tego co słyszałem, było to nagranie na zywo koncertu w Cathouse....

Marc: Tak, to był na pewno koncert w Cathouse, grali koncert rozgrzewkowy zanim zagrali 4 razy na supporcie Stonesów. Było to 10 października 1989 i skoro i tak mieli zagrać koncerty przed Stonesami, pomyśleli że upieką dwie pieczenie przy jednym ogniu i nagrają klip. Zagrali It’s So Easy z 5 razy tej nocy, grali to co 3cią piosenkę by mieć wystarczającą ilośc ujęć. Nagrałem ten koncert i jest naprawdę fajny, bo był pierwszym koncertem w klubach po tym jak osiągneli sukces. Wydali 100tys dolarów na sfilmowanie tego, ale tak jak powiedziałeś, nie zostało wtedy wydane. Bylo naprawdę wysokiej jakości.

LRI: W swojej książce Slash mówi o tym jak wiele jest niewydanego materiału filmowego z GNR. Czy ujrzy to kiedyś światło dzienne?

Marc: O tak. W 1994 mieli wydać dokumentalny film i prawa ręka Axla, Del James, pracował nad tym i widziałem nawet tego trailer. Był to po prostu mix nagrań na zywo, rzeczy dziejących sie poza sceną i wywiadów na trasie UYI. Wygladało naprawdę fajnie, cos jak lepsza wersja tego co zrobiło VH1. Axl ma to wszystko. Nagrywali kazdy koncert, z 6 czy 7 pewnie wyciekło.

LRI: Widziałem DVD Illusions, ale pełne koncerty byłyby naprawdę fajne. Mam jeden klip z Alpine Valley i materiał MTV prowadzący aż do koncertu.

Marc: Świetnie, pamietam wystep w Alpine. Niedługo potem filmowałem koncert w Cleveland. Powodem dla których nie ma tych pełnych koncertów lub zapisów z backstage’u jest to że pełno tam Slasha. Axl był tak wkurzony na Slasha że chciał pogrzebać wszystko co z nim związane i nie chce mieć z nim do czynienia. Więc nigdy tego nie zobaczycie. Po prostu czuje że Slash go spalił i opowiadał wszystkie kłamstwa, które wg. Slasha nie miały miejsca. Axl zbudował swoją nienawiść więc film pewnie nie ujrzy nigdy światła dziennego.
Podobna sytuacja miała miejsce z CHD. Płyta była gotowa w 2001. Była możliwość że Slash miał zagrac na kilku utworach jeśli przeprosiłby Axla w prasie, za to co sam wcześniej upublicznił, jak również za oskarżenia że Axl go szantażował. Axl otwierał mu drzwi mówiąc „jeśli przeprosisz publicznie za to że powiedziałeś że Cie wywaliłem, mam 3 utwory, na których chciałbym żebyś zagrał“. Były to utwory które napisał Slash i Axl chciał coś z nimi zrobić i wrzucić na CHD, co byłoby świetne. To niestety nigdy nie nastąpiło, bo Slash był zbyt „cool“ żeby przeprosić publicznie to raz, a dwa to to, że połowa rzeczy za które miał przepraszać nie miały miejsca, przynajmniej wg. Slasha. Axl grzebie jakąkolwiek możliwość wydania czegoś z podobizną Slasha i to przełożyło się na jego udział lub zainteresowanie moją książką.

LRI: Słyszałem, ze Twoja ksiązka miała wyjśc na długi czas zanim faktycznie się ukazała, co się za tym kryło?

Marc: Kiedy po raz pierwszy zobaczyli moją książkę, jedyną naprawde zainteresowaną osoba był Axl. Nie to że innym sie nie podobała, po prostu ich to nie obchodziło. Axl uwielbiał moją książkę i faktycznie mu zależało, zajrzał do niej iles razy i poczynił konstruktywne komentarze i popierał mnie w 100% i robił to szczerze. Niestety zespół sie w międzyczasie rozpadł, mój agent chciał zbyt wiele pieniędzy zaliczki, a ja bardziej dbałem o to żeby ksiązka w ogóle się ukazała niż o samą zaliczkę. Wiem że kiedy już dostajesz zaliczkę, to znaczy że nie dostaniesz żadnej kasy, chyba że zwrócisz ją w całości. Chciałem tylko wydać ksiązkę samemu, ale wszyscy ci prawnicy, agenci uwielbiają zaliczki bo to gwarantuje im kasę. Krótko mówiąc, wszystko to doprowadziło do opóźnienia książki ponieważ wydawcy nie chcieli zapłacić tego o co prosił mój agent, chyba że Gunsi szykowaliby sie do wydania nowej płyty. Ukończyłem ksiązkę w 1994, wyszła w koncu w 2006 kiedy w sumie przez przypadek znalazłem wydawcę. Wracając do Axla, z gościa który jako jedyny był podekscytowany książką w 1994, stał się jedynym który faktycznie miał coś przeciwko. W tym czasie zdążył już skompletować nowych Gunsów i nie chciał mieć do czynienia z czymkolwiek co promowałoby Diabła/Demona vel. Slasha. Dodatkowo, były teraz 4 osoby które zamieniły się dla Axla w diabły. Tom Zutaut, Vicky Hamilton ich stara managerka która ponoć powiedziała coś o Axlu w prasie, Robert John, ich wieloletni fotograf z którym widocznie miał jakiś konflikt, niezależnie od tego że wszyscy byli częscią tej historii i mieli do powiedzenia tylko pozytywne rzeczy. Nic z tego nie miało znaczenia dla Axla, który nie chciał bym wydał ksiązkę która zawierałaby te osoby, ponieważ byłoby to wydanie albumu ślubnego 10 lat po okropnym rozwodzie. Nie mógł poradzić sobie emocjonalnie z moją książką z dwóch powodów: po pierwsze traktuje ona o ludziach z przeszłości, których teraz postrzega jako wrogów, po drugie ma teraz nowy sklad który chcialby promować i chciałby zeby wszyscy zapomnieli o składzie z AFD. Boi się, że jeśli coś takiego odniesie sukces, tylko doleje oliwy do ognia pt. reunion, ale rzeczywistośc wygląda tak, że ta książka to tylko historia i nowego zespołu nie byłoby gdyby wcześniej nie było starego. Zabawnym faktem jest to, że grając koncerty, wykonuje z 10 utworów z Appetite więc jakoś dostrzega jego znaczenie.

LRI: Czy jakaś część Axla mimo wszystko była za tą książką, lub była chociaz pod wrażeniem?

Marc: Myślę, ze tak, ponieważ tak jak powiedziałem, Chinese Democracy zostala nagrana i nikt jej nie słyszał i Axl powiedział mi: „Stary, chcę żebyś poczekał i wydał to dopiero kiedy wyjdzie album“ i około 2006 przewiózł mnie autem i dał do przesłuchania CHD. Była kompletnie skończona, z wokalami, zmiksowana itp. Chciałem być dla niego miły i odparłem : „Ok, spoko, możemy to dograć, kiedy wychodzi płyta?“ i Axl twierdził że powinna być gotowa do wydania w listopadzie więc stwierdziłem „ok, super!“. Potem oczywiście nadszedł listopad i CHD się nie pojawiło. Nie wiedzialem co miałem robić, zadzwoniłem do Dela Jamesa pytając o płyte i powiedział że zostanie wydana pewnie w marcu lub maju. Denerwowałem się ponieważ machina dotycząca wydania mojej ksiązki już ruszyła. Moja ksiązka miała zostać wydana i oczywiście wyszła przed CHD i Axl nadal się o to gniewa. Powiedział mi że nie przeszkadzałoby mu gdyby wyszła troche później i że go zawiodłem. Mieliśmy małą kłótnie, ale OK, jestem pewien że sie pogodzimy.

LRI: Nadal Slash jest Ci bliski?

Marc: Zawsze byłem blisko ze Slashem, ale wierzcie lub nie, do 2006 bliższy był mi Axl. Miałem z nim wspaniałą przyjaźń, gdybym czegokolwiek potrzebował, pomógłby mi. Kiedy coś nowego wychodziło np. odtwarzacze DVD, Axl momentalnie przysłał nam jeden, był naprawdę świetny. Widywałem się z Axlem przynajmniej 5 razy w roku aż do momentu kiedy wyszła książka, podczas gdy Slasha widziałem raz do roku. Slash zawsze był starym najlepszym przyjacielem, który wpadł w dragi, potem był bardzo zajęty i był zawsze gdzie indziej, kiedy Axl był zawsze tutaj, w okolicy. Wpadał do mnie do domu i woził do studia bym posłuchał materiału w procesie nagrywania i gdybym czegoś potrzebował, mogłem bardziej polegać właśnie na nim niż na Slashu. Staliśmy się naprawde dobrymi przyjaciółmi przez te lata, ale wszystko sprowadza się do książki i daty jej wydania. Wiedział również że przyjaźnie się ze Slashem, który teraz jest tym złym. Przez długi czas byłem prawdopodobnie jedyną osobą na świecie, która rozmawiała i z jednym i z drugim, kiedy inni zmuszeni byli obrać stronę. Obydwoje rozumieli że bylem lojalny wobec jednego i drugiego. Zawsze myślałem, że jeśli Axl i Slash mieliby zakopać topór wojenny, byłbym pośrednikiem, ale miałem mało kontaktu z Axlem od wydania ksiązki. Wysłałem do niego maila by napisał jakąś notkę od siebie w książce, tak jak zrobił Duff i inni, ale nie uczynił tego, dalej jest trochę zły na mnie. Zawiódł się na mnie, mysle ze wie że nie chcialem go zdradzić. Chciałem żeby cała piątka napisała przedmowę i Izzy trochę zawiódł mnie, bo nie uczestniczył w tym. Udało mi się dorwać Slasha, Stevena i Duffa. W końcu miałem jakis kontakt z Izzym, z którym nie rozmawiałem chyba z 17 lat. Był naprawde podekscytowany ksiązką i powiedział „okres z appetite to jeden z najlepszych w moim zyciu“ i był bardzo szczęśliwy ze zostanie wydana. Rozmawialiśmy w niedziele i miał przyjechać we wtorek by zrobić trochę wywiadów do niej.

LRI: ...Co nasuwa pytanie „gdzie jest Izzy?“

Marc: (śmiech) Cóż, sprawa wyglada w ten sposób John. Robimy wywiady przed kamerą, ponieważ chcemy użyć tego materiału w interaktywnym elemencie ksiązki, tak jak planowaiśmy i tu, wydaje mi się, Izzy źle mnie zrozumiał. Kręciliśmy te wywiady z różnymi ludźmi, w różnych miejscach i przyszedł czas na kolej Izzyego. Mój operator stwierdził coś na zasadzie „to wszystko zaczyna wyglądac tak samo, spytajmy Izzy’ego czy możemy nakręcić wywiad w jego domu, zamiast ściągać go tutaj, na to samo tło co innych“. Zadzwoniłem więc do niego i zapytałem, czy możemy nakręcić to w jego domu, a on na to „co?kręcić?“ i wiedziałem, że w tym momencie go straciłem. Od razu powiedziałem „ok, nie musimy kręcić, po prostu zróbmy wywiad“ a on na to „ahh, musze lecieć“. Więc odłożył słuchawkę i wysłał mi smsa „wyślij mi mailem trochę zdjęć lub czegokolwiek do skomentowania“, podał mi swojego maila, ale tak czy siak wiedziałem ze go straciłem. Nie odpowiedział nawet na maile. Myślę również, że to ja zawaliłem ponieważ powiedziałem mu że wywiad będzie przeprowadzony również z Desi, która była jego dziewczyną z narkotykowych czasów i bał się że Desi może ujawnić jakieś niewygodne historie, nawet jeśli ja nie patrzyłem na to z tej właśnie strony. Chciałem po prostu porozmawiać o muzyce, ale ona musiała tam być bo była ważna dla teh historii, potrzebowałem jej głosu, jej wersji, była częścią tego wszystkiego. Na koncertach rozbierala się praktycznie do naga w czasie gdy grali Jumpin Jack Flash i inne utwory. Nie chciałem rozmawiać o sprzedawaniu czy braniu dragów, chciałem ją zapytać tylko o rock n rolla, ale Izzy wiedział że ona dalej bierze więc nie ufał jej i przestraszył się trochę. Coś na zasadzie „Nie chce żeby jakieś g***o z przeszłosci wypływało z jej powodu, nie chce żeby ktokolwiek czytal jak daleko to było posuniete“. Pytanie o wywiad przed kamerą tylko przypieczętowało jego niechęć. Najdziwniejsze jest to, że wpadłem na niego podczas trasy Heaven and Hell i był zupełnie normalny, rozmawiał ze mną „Hej Mark, jak poszło z tą książką?“, a ja na to (śmiech) „jak poszło?nawet mi nie odpowiedziałeś, a potrzebowałem Twojego wkładu, Twojej pomocy“. Byłem zawiedziony ponieważ zrobiłem wiele dla Izzy’ego przez lata i on WIE, że zrobiłem, a wszystko czego potrzebowałem to po prostu odpowiedzi na kilka pytan, czy pare komentarzy. Zdziwiłem się tym co powiedział o dragach, ponieważ wie jaki mam do nich stosunek, a druga sprawa to fakt że był TAK ważny dla rock n rolla. Wszystkie pytania sprowadzały się tak naprawdę do tego jak ważny był w tej historii. Był kluczowy dla tego image’u który uczynił ich sławnymi, ustanowił styl, ponieważ wiedzial że trzeba iśc w stronę Hanoi Rocks. Po prostu bardziej się przykładał i miał lepszą głowę do image’u niż reszta chłopaków. Wiedział co wygląda cool i był w tym wzorem za którym podążali inni. Jeśli patrzysz na stare zdjęcia, zwróć uwagę na Izzy’ego na początku i na to jak inni zmieniali się wraz z biegiem czasu. To zupełnie widoczne. Chcialem go również zapytać o proces pisania piosenek i co dzieje się w jego głowie w tym czasie, jak je pisze - to były pytania które uprzednio mu przesłałem, ŻADNE z nich nie miało nic wspólnego z dragami. Nie było nawet możliwości żeby przypadkowo zejść na ten temat, mógł przecież po prostu odpowiedzieć mailem na te pytania, ale tego nie zrobił. Kiedy się do mnie odezwał, powiedziałem ze uzyje chociaż czegoś co powiedział mi w rozmowie telefonicznej, kiedy stwierdził że to były najlepsze czasy w jego życiu, ale przysłał mi maila mówiącego „Nie, nie cytuj mnie“. Byłem naprawdę zawiedziony, że tak mnie olał kiedy go potrzebowałem. Nie mogę nawet tego wytłumaczyć. Axl to zupełnie inna historia, jest zraniony emocjonalnie tym ze go zawiodłem, poprzez zawarcie w ksiażce tych wszystkich „diablów“. Tzn. jeśli potrzebowałbym organu do przeszczepu, wiem że Axl by mi pomógł ponieważ kocha mnie jako osobę, ale jest po prostu wkurzony na to jak poszło z terminem wydania książki. To tylko kwestia czasu, kiedy nasza relacja wróci do normy, bo on wie ze i ja go kocham.

LRI: Nie potrafię sobie wyobrazić nawet nie tylko przedsięwzięcia gromadzenia tylu zdjęc, których wiele nie widziało jeszcze światła dziennego, ale również wywiadów! Przeprowadzaliśmy wywiad z Alanem Nivenem, niedługo przeprowadzimy z Vicky Hamilton, ale kiedy próbowaliśmy skontaktować się z Adrianą Smith aka. Rocket Queen, zażądała 150 dolarów depozytu. Naprawdę chcialbym zrobić ten wywiad, ale nie mam ani tylu pieniędzy, ani też nigdy nikt nie żądal takowych przed przeprowadzeniem wywiadu (śmiech).

Marc: (śmiech) Ahh, Adriana, niech ją bóg błogosławi, zawsze coś takiego kombinuje. Próbowała zażądać ode mnie zapłaty i powiedziałem : „Słuchaj, jeśli ta książka przyniesie kiedykolwiek jakiś zysk, zapłace Ci, obiecuje“, ale nadal nei przynosi zysku. Pierwotnie nie bylo to planowane w ten sposób. Miały to byc moje opowieści o tych czasach + fotografie, ale potem zacząłem rozmawiać ze Slashem, Stevenem, Duffem i to było na zasadzie „Ok, może użycie kilku ich własnych historii będzie fajne“ i stało się potem jasne, że wszyscy którzy byli blisko tego wszystkiego jak Tom Zutaut czy Vicky Hamilton, również będą mieli coś do powiedzenia, więc perspektywa się rozrosła. Moja obsesja wkroczyła do akcji i pomyslałem „jeśli chcesz zawrzeć ich głos, musisz również prać pod uwagę striptizerki, ex-dziewczyny i ex-członków zespołów, którzy grali w Hollywood Rose czy Tidus Sloan“. Wszystko zostało przetasowane i wylądowałem z materiałem 10 razy większym niż wczesniej.

LRI: Oryginalna wersja ksiązki jest genialna. Są też inne wersje, prawda?

Marc: Są egzemplarze Edycji Specjalnej, z poszczególnymi członkami zespołu na okładkach i jest naprawdę bardzo, bardzo fajna wersja wydana przez Classick Rock Magazine. Generalnie to ksiązka w formacie magazynu, ale jest świetnie zrobiona i podoba mi się jak to wykonali. Mozna znaleźć ją w kioskach, jak również online i to co zrobili jest po prostu niesamowite. Udało im się przenieść praktycznie całą zawartość książki na ten format i faktycznie daje rade - nie ma błędów drukarskich, nie jesteś w stanie stwierdzić że niektórych zdjęć brakuje i cena jest całkiem przystępna. Jeśli ktoś spotkałby się z wersją Classick Rocka, nie byłby w stanie odróżnić jej od oryginału. Jestem z niej bardzo dumny. Razem z Jackiem Lue, który jest fotografem z którym pracowałem nad książką, mamy bardzo fajne wydruki tych zdjęć które są dostepne - w ramkach i gotowe do powieszenia. Mam też sklep na ebayu, wpiszcie MarcCanter i to znajdziecie. 98% mojej pracy dotyczy GNR, ale fotografowałem przez te lata wielu innych artystów np. Motley Crue, Iron Maiden, Van Halen i wielu innych. Są naprawdę fajne fotki, w trochę galerianym stylu, w ramkach. Jeśli nie spłonie Ci dom, to jest to coś co zawsze będzie Twoim skarbem i będzie wyglądać świetnie. Podpisuje je i dodaje jakieś szczegoły o koncercie na którym zostały zrobione i takie tam. Sprzedaje je po korzystnych cenach, około 200-250, podczas gdy w galerii kosztowały by przynajmniej 600 dolców. Chciałem by były w zasięgu portfela szeregowego fana.

LRI: Domyślam się, że zamieszanie wokół RNRHOF pomogłoby troche książce. Oczywiście pomogłoby również to gdyby cała piątka zebrała się w jednym pomieszczeniu.

Marc: Ta, wystarczyłoby zebranie się pod jednym dachem. Naprawde myślę, ze Duff mógłby być mediatorem między nimi.

LRI: Slash poszedł w końcu na RNRHOF, ale pierwotnie mówił o tym jak ta instytucja wcale take wiele dla niego nie znaczy. Kilka dni później wyjaśnił ze to dla niego wielki honor. Jaki jest Twój pogląd na jego poczynania?

Marc: Kłamie.

LRI: Słucham?! (śmiech)

Marc: Naprawdę, Slash buja (śmiech). Axl miał rację w tym sensie, że Slash kłamie by w większości przypadków wyglądać cool. Np. kiedy mówi ze SCOM było słabe, podczas gdy nadal jest częścią jego setu i na pewno wiele znaczy. Po prostu chce być wiecznie cool rockmanem, Joe Perry mówił kiedys to samo o Dream On. Od czasu do czasu buja, zeby się od czegoś wykręcić kiedy zostanie na czymś przyłapany. Oczywiście, obchodzą go nagrody i wyróżnienia i dlatego później przyznał że wielkim zaszczytem jest włączenie w poczet gwiazd rocka itp. Ten peirwszy cytat może byc tez rezultatem presji ze strony mediów. W tamtym czasie, zakładał, tak jak wielu innych, że Axl zostanie zaproszony ze swoim aktualnym zespołem, a Slash nie chciał mieć z tym nic wspólnego. Potem dowiedział się, że nie o to chodzi i że nie chodzi o aktualny skład GNR. Kiedy już zorientował się że chodzi o niego, Stevena, Duffa w jednym narożniku, i zespół Axla w drugim, nie robiło mu to problemu. Wtedy dopiero powiedział „Tak, to zaszczyt bla bla bla“.


LRI: Nadal głupio wierzyliśmy, ze dojdzie kiedyś do reunionu, ale list Axla wyprostował wszystkie sprawy. Wiem, że mieliście spięcie, ale jak oceniasz Axla na rok 2012?

Mac: To co zauwazyłem odnośnie Axla, to fakt że dopiero ZACZYNA godzić się z tym wszystkim emocjonalnie i jest miły, szczery, dostępny. To niespotykane, ale to dobry znak. W ostatnich wywiadach, czy było to w That Metal Show czy innych klipach na youtubie, widać że się wygłupia, rozmawia z fanami i fajnie jest widzieć coś takiego. Były przecież czasy kiedy nie widywano go ani nie słyszano o  nim, lub był ciągle w złym humorze, ale w tym roku wydaje się być naprawdę wesoły, co jest fantastyczne. Nie były to tylko dwa, trzy przypadkowe klipy z nim, ale 10-12 i zawsze jest wesoły, uśmiechnięty i żartuje. Brawa dla niego. Nie sądze, żeby Axl ufał Izzy’emu czy Stevenowi tak by na nich polegać, ale wie że Slash i Duff to solidny towar. Wiem również że Steven jest teraz solidnym, ponieważ widziałem jego zespół i wiem na co go stać. Nie zrozumcie mnie źle, tak jak wszyscy inni, chciałbym kiedyś zobaczyć tę piatkę grającą razem. Perfekcyjnym scenariuszem byłaby potęzna trasa gdzie nowy skład grałby ponad godzinę - potem przerwa i Steven, Duff, Slash, Izzy, Gilby, Matt graliby materiał z Illusions.

LRI: Właśnie, Duff, Slashm Izzy, Steven mogliby zagrać swoje solówki...

Marc: Dokładnie, mogliby to zrobić dokładnie tak jak The Eagles. Joe Walsh trochę pograł, Henley też, tak jak i Timothy, Glen. Rozumiem, że Axl nie chce dyskredytować czy marnować czasu, pieniędzy i wysiłków jakie włożył w nowy zespół czy nagrywanie, ale to mogłaby być naprawdę fajna opcja. Tzn. nikt nie chciałby, żeby Axl czuł się źle podczas takiego reunionu. Pozwoliłoby to zagrać nowemu składowi na stadionach, tak jak działo się to podczas trasy UYI. Myślę, że Axl jest tego świadomy, nowy skład jest dobry, ale tego rodzaju reunion byłby jeszcze lepszy. Wiem, że w przeszłości myslał że nowy skład po prostu wejdzie i zdusi w zarodku żądania reunionu i klasycznego składu.

LRI: Ale finansowo stoi dobrze prwda? Nie ma jakiejś pilnej potrzeby spłacania zaległych rachunków?

Marc: Nie jestem tego taki pewien. Tzn. jego styl zycia i ekipa, kosztuje naprawdę dużo pieniędzy. Oczywiście na pewno więcej kasy wpływa niż wychodzi, ale zdaje sobie sprawę z tego, że reunion przyniósłby setki milionów dolarów, co zabezpieczyłoby go na dobre. On po prostu nie chce tego robić, ponieważ musiałby zaufać diabłom, ale chciałbym zeby odłożył to na bok, zeby zarabiając te pieniądze zapewnił sobie całkowitą wolność i jednocześnie uszczęśliwił fanów. Kiedy byliśmy blisko, rozmawialiśmy o tym godzinami. Mówiłem mu : „Axl, starego zespołu nic nie tknie. Nowy będzie postrzegany jako świetny itp. ale nigdy nie tknie starego, oba będą swietne na swój odmienny sposób“. Powiedziałem mu że zupełnie rozumiem to co robi ponieważ NIE MA starego zespołu, ale nowy nigdy nie byłby lepszy od starego. Axl naciskał na to, że będzie odwrotnie, że Robin Finck był dla niego jak Randy Rhoads dla Ozzy’ego. Odparłem „Nie, Robin NIE jest Randym, będzie postrzegany jako dobry gitarzysta, ale nie tak dobry jak Slash, muzycznie, osobowościowo itp.“ i rozmawialiśmy o tym non stop. Mam na myśli to że skład z CHD jest świetny, ale to będzie inny rodzaj „świetnośći“ niż ten z UYI. Różni kucharze moga robić tę samą zupę, ale będzie ona smakowała inaczej. Mowiłem mu, że ta magia nie zostanie odtworzona na nowo, nawet gdyby zeszli się ze Slashem, nie napisaliby nowego AFD. Na pewno napisaliby dobre piosenki, ale robiliby to inaczej niż w 1986. Czy to co robią teraz Stonesi, jest tak dobre jak w latach 60tych czy 70tych?. Nie, ale są pewne świetne momenty.

LRI: Widzę, że wiele to dla Ciebie znaczy. Czego dokładnie chcesz od nich jako fan, odsuwając na bok osobiste przyjaźnie?

Marc: Chcę żeby po prostu pogadali. Gdyby to zrobili, okazałoby się że ich problemy nie sa takie trudne do rozwiązania. Największe problemy są naprawde proste, trudno w to uwierzyć. Duff to porzadny gość, Axl mu ufa. Jeśli jest jakaś nadzieja, to Duff będze łącznikiem.

LRI: Mylisz że Axl dostrzega coś w tym jak Eddie i David starają się zabezpieczyć dziedzictwo Van Halen?

Marc: Nie, to w ogóle nie ma znaczenia dla Axla. „Dlaczego miałbym się narażać i mieć z nimi znowu do czynienia“ - myśli w ten właśnie sposób. Dodaj do tego to, że ma armie ludzi obok siebie którzy są zaangażowani w nowy skład i zgadzają się z nim we wszystkim + jest wielu fanów, którzy trzymają jego stronę. Dolewają oliwy do ognia, utwierdzająć Axla w przekonaniu, że większość ludzi nie chciałaby widzieć reunionu. To że Van Halen postępuje w ten a nie inny sposób, nie ma dla niego żadnego znaczenia. Wszystko musiałoby sprowadzić się do tego ze musiałby zdać sobie sprawę że Slash i Steven nie są tak źli jak myśli.

LRI: Slash pisałby się na to wg. Ciebie?

Marc: Poszedłby na to w mgnieniu oka. Byłaby to dla niego świetna zabawa i wie że wprawiłoby to fanów w ekstazę. Wie to lepiej niż ktokolwiek inny. Nie nienawidzi Axla tak jak Axl jego. Gdyby tak było, sam pomysł były jeszcze bardziej skomplikowany niż jest. Generalnie to uraza tylko po jednej stronie. Są pewne problemy rzecz jasna, ale głównie wynikającę z niezrozumienia się i różnych wersji różnych historii.

LRI: Czy Susan McKagan albo Perla Hudson byłyby problemem? Wiem, że Perla jest bardzo obecna w karierze Slasha tak jak Susan w Duffa.

Marc: Wiem że tak jest, ale w przypadku reunionu, nie byłoby problemu. Żony i dziewczyny nie mają wstępu do wewnętrznego kręgu GNR. To jest fakt. Powiedziałem nawet Perli „Wiedz, że jeśli Slash pracowałby kiedyś z Axlem, byłabyś nie tylko w innym pokoju, ale również w innej dzielnicy“. To nic osobistego, obie są wspaniałe, ale sprawy mają się właśnie w ten sposób.



źródło:
http://www.legendaryrockinterviews.com/2012/04/22/legendary-rock-interview-with-guns-n-roses-insider-and-author-marc-canter/
« Ostatnia zmiana: Maja 03, 2012, 01:56:01 am wysłana przez mikus666 »

Offline lewyism

  • Paradise City
  • *****
  • Wiadomości: 881
  • Płeć: Mężczyzna
  • Respect: +132
Odp: Wywiad z M. Canterem
« Odpowiedź #1 dnia: Maja 02, 2012, 10:50:12 pm »
0
Zajeeeebiisty wywiad ;) Fajnie posłuchać kogoś kto był i jest tak blisko całej tej historii i zespołu :)

Offline mafioso

  • Moderator
  • Street of dreams
  • *****
  • Wiadomości: 12075
  • Płeć: Mężczyzna
  • Respect: +2216
    • As Koncertowy
Odp: Wywiad z M. Canterem
« Odpowiedź #2 dnia: Maja 02, 2012, 11:51:58 pm »
0
Coś Nam obrodziło w wywiady i materiały dotyczące historii GN'R. Któż wie może istnieją jeszcze jakieś taśmy prawdy ? :P

Świetna robota mikus !

Offline Nieuchwytny

  • Atittude
  • ******
  • Wiadomości: 1902
  • Płeć: Mężczyzna
  • Respect: +60
    • lans.fm
Odp: Wywiad z M. Canterem
« Odpowiedź #3 dnia: Maja 03, 2012, 12:11:44 am »
0
świetny wywiad. jako wielki skrót można powiedzieć że od początku widać kim są, żaden z nich się nie zmienił. ciągle są tacy sami, slash lubi oklaski, axl próbuje uzyskać perfekcję aż do przesady, duff wszystkich łączy, nikt nigdy nie wie co zrobi izzy, ale jak zrobi to solidny produkt. ciekawostka dotycząca slasha i ChD, to by było coś, szkoda że slash się nie zgodził :P

jestem również za trasą nowy + stary skład. bardzo ciekawy pomysł, każdy przychodząc na koncert dostałby swoj kawałek tortu bez narzekań  :)

Offline lamihha

  • Knockin On Heavens Door
  • ****
  • Wiadomości: 458
  • Respect: +40
Odp: Wywiad z M. Canterem
« Odpowiedź #4 dnia: Maja 03, 2012, 01:18:33 am »
0
fajnie że są wywiady, fajnie że przetłumaczone ale mimo wszystko prosiłbym o edycję bo są fragmenty kompletnie pogmatwane gramatycznie.. wystarczy przeczytać przed opublikowaniem bo często są to po prostu typowe błędy dosłownego tłumaczenia.. bez obrazy  :kwiatek:

Offline Mrs. Brownston

  • Knockin On Heavens Door
  • ****
  • Wiadomości: 499
  • Płeć: Kobieta
  • Respect: +236
Odp: Wywiad z M. Canterem
« Odpowiedź #5 dnia: Maja 03, 2012, 01:34:51 am »
0
Bardzo fajny wywiad. Inaczej można na to wszystko spojrzeć, ciekawe rozmyślania względem Slasha, szczególnie ten fragment gdzie mówi, że Slash zawsze chce być "cool". I jakoś przychylniej patrzę na Axla...  :P

"Ulu­bieńcy bogów umierają młodo, lecz poźniej żyją wie­cznie w ich to­warzys­twie..." - Fryderyk Nietzsche

Offline paula_00

  • Right Next Door To Hell
  • ***
  • Wiadomości: 299
  • Płeć: Kobieta
  • "All we need is just a little patience."
  • Respect: +91
Odp: Wywiad z M. Canterem
« Odpowiedź #6 dnia: Maja 03, 2012, 01:39:34 am »
0
no, no wywiad super :D. Tak jak to pisze Nieuchwytny żaden z nich się od czasu AFD nie zmienił.  :P A z tą ciekawostką, że Slash miałby zagrać pare kawałków na ChD to, aż oczy wybałuszyłam  :o, w życiu nie przypuszczałam, że od czasu gdy Slash odszedł z Gnr mieli jakikolwiek kontakt a tu proszę :). Szkoda, może jakby się zgodził nie tak by to wszystko dzisiaj wyglądało ;). I jeszcze coś to.. w 1996 na dwa tygodnie zeszedł się cały skład z UYI tego też nie wiedziałam..dziwi mnie tylko to, że Axl ze Slashem mają dużo wspólnych kumpli..to czemu jeszcze żaden z nich nie próbował ich pogodzić? ( albo próbował,a jestem tylko niedoinformowana ) :P I mikus ukłony dla Ciebie :kwiatek: ;)
« Ostatnia zmiana: Maja 03, 2012, 01:41:35 am wysłana przez paula_00 »
SLASH 13.02.2013 ♥

Offline mikus666

  • Moderator
  • Knockin On Heavens Door
  • *****
  • Wiadomości: 423
  • Respect: +441
Odp: Wywiad z M. Canterem
« Odpowiedź #7 dnia: Maja 03, 2012, 01:45:32 am »
0
fajnie że są wywiady, fajnie że przetłumaczone ale mimo wszystko prosiłbym o edycję bo są fragmenty kompletnie pogmatwane gramatycznie.. wystarczy przeczytać przed opublikowaniem bo często są to po prostu typowe błędy dosłownego tłumaczenia.. bez obrazy  :kwiatek:

Zapraszam do edycji więc:D Z polskiego zawsze byłem słaby, częściej używam angielskiego więc rezultatem jest "kali jeść, kali pić" + pisze z 'doskoku'. Nadsyłać poprawki, dla mnie to żadna ujma na honorze, zapewniam:)

Offline Zqyx

  • Moderator
  • Madagascar
  • *****
  • Wiadomości: 34750
  • Płeć: Mężczyzna
  • "But nobody pulled the trigger. They just..."
  • Respect: +3455
    • Bumblefoot fans Poland - mój fanowski profil Rona
Odp: Wywiad z M. Canterem
« Odpowiedź #8 dnia: Maja 03, 2012, 07:23:36 am »
0
Bardzo ciekawy wywiad, świetna robota :) Tworzący swoje Steven, nieporozumienie przez menadżera, ambicje osobiste, obiektywizm Marca, super :) Przedstawia pięciu wielkich muzyków, każdego z nich ceni, każdy ma swoje zalety i wady, szkoda, że wyszło jak wyszło, bo w zasadzie nie ma aż tak wielkich różnic między nimi i Marc ma rację, że Duff może być kiedyś mediatorem między nimi. Myślę, że oprócz rzekomych kłamstw Slasha, a w rzeczywistości kłamstwa Douga Axl nie może wybaczyć Slashowi tego, że Slash zabrał materiał i stworzył Snakepit, ale dziwne, że w przypadku Duffa nie miał podobnych obiekcji. Tak, czy inaczej, dobrze przeczytać taki wywiad i dowiedzieć się, jak to wyglądało wszystko z perspektywy Marca, który w sumie miał/ ma dobry kontakt ze wszystkimi i nie stara się wybielać nikogo.
Zawsze mnie zastanawiała kwestia wywalenia Stevena w świetle tego, że wszyscy brali. Jest sporo racji w tym,że był świetny na AFD, a na UYI trzeba było innej gry. Steven nie lubi łupanki ;) Nie jest automatem perkusyjnym ;)
Podaruj mi 1,5% podatku :) Dziękuję!
KRS: 0000186434
Cel szczegółowy: 569/W

"Hey, you caught me in a coma and I don't think I wanna
Ever come back to this world again"

Offline Hubik

  • Zasłużeni
  • Madagascar
  • *****
  • Wiadomości: 15174
  • Płeć: Mężczyzna
  • Edomaniak
  • Respect: +1493
Odp: Wywiad z M. Canterem
« Odpowiedź #9 dnia: Maja 03, 2012, 10:15:40 am »
0
Bardzo fajny wywiad i dzięki za tłumaczenie.
Szkoda, że nigdy nie zobaczymy tego filmu z czasów "Use Your Illusion".

ale dziwne, że w przypadku Duffa nie miał podobnych obiekcji.

Uważam, że to chodzi o to latanie do mediów. Duff tego nie robił i dlatego Axl nie ma (bądź ma, ale mniejszą) do niego urazy. Myślę, że gdyby faktycznie Slash schował swoją dumę do kieszeni i zdobył się na to przeproszenie, o którym mówi Marc, to może nie byłoby reunionu, ale na pewno gościnne występy na płytach czy koncertach. Szkoda...

Niemniej, fajnie poczytać jak to było w tamtych czasach. Aż nawet sobie przejrzę książkę ;)

Offline satch86

  • Patience
  • Wiadomości: 23
  • Płeć: Mężczyzna
  • Respect: +1
Odp: Wywiad z M. Canterem
« Odpowiedź #10 dnia: Maja 03, 2012, 10:59:38 am »
0
Niesamowity wywiad. Wiele wyjaśnia, co więcej wyjaśnienia te mają sens i wydają się wiarygodne.

Szkoda, że to wszystko tak się potoczyło, rozpad itd. Nie chodzi mi już nawet o nowy skład, ale o to, że zespół o takim potencjale jak GN'R się zmarnował. Zrobili co prawda na kilku tylko płytach więcej świetnych utworów, niż nie jeden wielki band w całej karierze, ale mogli nas raczyć swoim geniuszem jeszcze przez lata i na wielu/kilku płytach.

Miło by było też obserwować jak prawdziwe GN'F'R radzi sobie ze zmieniającymi się trendami i zalewem muzycznej popeliny.

W świetle tego wywiadu wydaje się, że to Slash jest/był kluczem do ew. reunionu. Chyba jednak to do niego należy w tej sprawie inicjatywa (mimo wszystko).  Tyle, że już raczej za późno na to.

Offline Artur78

  • Atittude
  • ******
  • Wiadomości: 2131
  • Płeć: Mężczyzna
  • Respect: +285
Odp: Wywiad z M. Canterem
« Odpowiedź #11 dnia: Maja 03, 2012, 11:06:26 am »
0
Według mnie za rozpad klasycznego składu ''największą'' odpowiedzialność ponoszą trzy osoby Slash,Izzy i Steven.

Offline eXtreme

  • Atittude
  • ******
  • Wiadomości: 1917
  • Płeć: Mężczyzna
  • sick love never dies!
  • Respect: +218
Odp: Wywiad z M. Canterem
« Odpowiedź #12 dnia: Maja 03, 2012, 11:27:23 am »
0
Zgadzam się, z tym, że Axl z pewnością też nie był bez winy przy tym wszystkim. Nie mniej dla mnie osobiście wersja Axla, a więc obarczanie winą głównie Slasha i reszty, była, jest i zawsze będzie tą prawdziwą ;) A powyższy wywiad dodatkowo to potwierdza.

Cytuj
około 2006 przewiózł mnie autem i dał do przesłuchania CHD. Była kompletnie skończona, z wokalami, zmiksowana itp. Chciałem być dla niego miły i odparłem : „Ok, spoko, możemy to dograć, kiedy wychodzi płyta?“ i Axl twierdził że powinna być gotowa do wydania w listopadzie więc stwierdziłem „ok, super!“. Potem oczywiście nadszedł listopad i CHD się nie pojawiło. Nie wiedzialem co miałem robić, zadzwoniłem do Dela Jamesa pytając o płyte i powiedział że zostanie wydana pewnie w marcu lub maju.

Hmm...Pamiętacie Axl mówił w jakimś wywiadzie (bodajże już po wydaniu ChD) kiedy dokładnie nagrywał partie wokalne do Sorry. Przypomina sobie ktoś kiedy to było, albo kiedy i gdzie o tym wspominał?

Offline Laa

  • Knockin On Heavens Door
  • ****
  • Wiadomości: 462
  • Płeć: Kobieta
  • Respect: +87
Odp: Wywiad z M. Canterem
« Odpowiedź #13 dnia: Maja 03, 2012, 11:30:11 am »
0
Super wywiad. Fajnie się czyta, wyjaśnia i ciekawostka o ChD.
"Z rzeczy które straciłem najbardziej brakuje mi mózgu" O.
"A teraz prędko, zanim dotrze do nas, że to bez sensu!" J.

Offline PGR

  • Reckless Life
  • **
  • Wiadomości: 219
  • Respect: +140
Odp: Wywiad z M. Canterem
« Odpowiedź #14 dnia: Maja 03, 2012, 12:05:14 pm »
0
Pojawiały się informację, że wokal do "Sorry" został nagrany w okolicach Świąt Bożego Narodzenia i wspominano datę 2006, 2007, ale też równie dobrze mogło być to wcześniej. To, że CHD była wtedy w całości gotowa, nie jest żadną nowością. Szkoda, że jeszcze nie pojawił się żaden wywiad odsłaniający kulisy odnośnie wydania CHD akurat w listopadzie 2008. Jak musiały przeciągać się negocjacje i jak to załatwiano, skoro dopiero na miesiąc przed wydaniem zapowiedziano oficjalną premierę, w dodatku w czasie dezaktywności zespołu.

 

"nigdy byś nie powiedziała, że gram w zespole": Wywiad z DJem - część III

Zaczęty przez Emma

Odpowiedzi: 1
Wyświetleń: 1789
Ostatnia wiadomość Kwietnia 29, 2015, 06:32:27 am
wysłana przez bozenkamalutka3