Wolfgang Van Halen i jego zespół, Mammoth WVH, za jakiś czas będą supportować Guns N’ Roses w ich amerykańskiej trasie. Wolfgang wyjawił niedawno, że jest fanem GNR i sama możliwość otwierania ich koncertów napawa go dumą. [Zobacz] W podobnym tonie wypowiadał się w rozmowie ze znanym dziennikarzem muzycznym, Steve’em Baltinem. Wywiad właśnie ukazał się na łamach „Forbesa”. S. Baltin: Dziwnie jest rozmawiać o tym, że w ogóle zagrasz koncert, ale to, że wystąpisz przed czterdziesto-, pięćdziesięcio- czy sześćdziesięciotysięczną publicznością, wydaje się jeszcze dziwniejsze. W. Van Halen: Tak, coś niesamowitego. Sądzę, że nawet gdyby Covid nigdy nie istniał, trudno byłoby mi w to uwierzyć.
Baltin: Czy znasz Guns N’ Roses?Van Halen: Slasha znam od lat. Parę razy spotkałem się też z Duffem. Wspaniali ludzie. Wszystko potoczyło się naprawdę szybko. [Gunsi] zainteresowali się mną po tym, jak usłyszeli moją muzykę. To, że właśnie wydaliśmy album, okazało się bardzo fortunne. Mam wrażenie, że to sen.
Baltin: Jak wspominasz pierwszy koncert Guns N’ Roses, na którym byłeś?Van Halen: Nigdy nie widziałem Guns N’ Roses na żywo, za to dwa albo trzy razy widziałem solowego Slasha. To, że w końcu zobaczę GNR, to dla mnie jako ich fana wielka sprawa.
Baltin: Jaką piosenkę najbardziej chciałbyś z nimi zagrać, gdyby zaprosili cię na scenę?Van Halen: Och, gdyby tylko zechcieli mnie zaprosić, wybór piosenki naprawdę nie miałby znaczenia. Może coś z „Appetite for Destruction”? Sam nie wiem…
Źródło