No niestety, taki urok grania na festiwalu - wiadomo, że większość ludzi przyjdzie na "gwiazdę wieczoru", a część fanów zespołów, które grają przed nią, nie przyjdzie (bo drogo, bo długo, bo niepełny set itp.).
Co do występu - Jeff ma świetny głos, bardzo przyjemnie się go słucha. Tytułów nie kojarzę, więc nie zarzucę konkretami. Dźwięk skopany, słowa były często niezrozumiałe, a niektóre utwory się po prostu zlewały, że momentami wydawało się, że grają "na jedno kopyto". Mimo tego, dobrze się bawiłam, panowie dają czadu. Większość koncertu jednak największą moją uwagę przyciągał... Barrett. Fajnie się patrzyło na to jak gra, z jaką swobodą, a jednocześnie energią. Do tego szpaner się pałeczkami bawił cały czas
Oczywiście, na mojej twarzy co chwilę pojawiał się niepohamowany uśmiech oznaczający "Boże, DUFF"
Mam nadzieję, że chłopakom się tu podobało