Czym się w ostatnim czasie zajmowałeś?Skończyliśmy z występami w naszej rezydencji w Las Vegas, a trzy dni później wyruszyłem w trasę po Ameryce Północnej w ramach Guitar Gods. Guns N' Roses wydało Appetite For Democracy 3D, pierwsze oficjalne nagranie koncertowe od 1992 roku - zawiera ono między innymi piosenkę Objectify z mojego albumu Abnormal. Potem z kolei wskoczyłem do samolotu do Dubaju, gdzie zagrałem z kolegami z Point of View na otwarciu Classic Rock Coffee Shop i zaprezentowałem własną linię ostrych sosów. Na inauguracji wystąpiliśmy akustycznie - było spontanicznie, ponieważ ludzie wywoływali przeróżne piosenki, a my je śpiewaliśmy. Kolejny koncert odbyliśmy w hotelu Majestic, grając nie tylko utwory POV, ale też moje własne i niektóre klasyki z repertuaru GNR. Kolejnego wieczoru poprowadziłem warsztaty gitarowe. Uwielbiam to, ponieważ mam okazję do kontaktu z fanami, a poza tym nigdy nie wiadomo, w którą stronę się potoczą. Jak tylko wrócę do domu, wchodzę do studia, aby nagrać nowe piosenki na następny solowy album. Mam nadzieję, że uda mi się wydać go jeszcze w tym roku...
Chciałbym zapytać o Twoje muzyczne początki. Co sprawiło, że sięgnąłeś po gitarę po raz pierwszy? Kto był dla Ciebie inspiracją?Kiedy miałem 5 lat, usłyszałem po raz pierwszy album Alive! zespołu KISS i od tamtej pory wiedziałem, że chcę zostać muzykiem. Krótko po tym zacząłem uczyć się gry na gitarze, tworzyć pierwsze piosenki, nagrywać dema i występować. Słuchałem klasycznego rocka, punku, metalu i rocka progresywnego. Największy wpływ na mnie mieli Ace Frehley, Angus Young, Jimi Hendrix i Brian May. Moje myślenie o gitarze zmienił Eddie Van Halen - nowa perspektywa poszerzyła moje horyzonty.
Opowiedz nam proszę o swoich doświadczeniach z nagrywaniem 'The Adventures od Bumblefoot' i pomyśle na dołączenie do albumu transkrypcji.'The Adventures od Bumblefoot' to moja pierwsza płyta, wydana w maju 1995 roku w USA, Europie i Japonii. Została raczej pozytywnie odebrana, miała dobre opinie. Album został w 2010 roku wydany ponownie, tym razem wraz z bonusowymi utworami. Po premierze spędziłem 6 miesięcy na napisaniu szczegółowej transkrypcji, zawierającej wszystko, od ogólnej tabulatury, po zapis nawet najmniejszego dźwięku - powstała z tego książka mająca około 200 stron.
Wszystko nagrywałem w domu, w piwnicy domu moich rodziców. Sprzętu było niewiele - krzesełko, 2 magnetofony, 2 kompresory, 2 procesory wraz z mikserem, para słuchawek i moja gitara ze wzmacniaczem. Kawałek dalej stał duży, głośny klimatyzator, a lato było gorące. Jak tylko zaczynałem nagrywać, klimatyzator włączał się, więc musiałem czekać aż ucichnie. I tak w kółko. Od czasu do czasu chodziłem na górę przestawić termostat na ponad 30 stopni, żeby móc dłużej pograć w spokoju - kończyło się to zawsze wołaniem mamy: "Dlaczego w domu jest tak gorąco?", a chwilę potem: "Kto ustawił termostat na 30 stopni?! RONALD!!!". Przestawałem na chwilę, odkrzykiwałem coś, a potem grałem dalej. Nie miałem żadnego głośnika, a całość nagrałem i zmiksowałem przy użyciu starych, 10-letnich słuchawek wartych 20 dolarów.
Niektóre piosenki powstały wcześniej. 'Malignant Carbuncle' pochodzi z grudnia 1991 roku i była częścią kasety Shrapnel Records, która nigdy nie wyszła. Utwór 'Blue Tongue' napisałem w 1989 i miałem kilka wersji demo - ta ostateczna ukazała się po raz pierwszy w maju 1992, a piosenka 'Bumblefoot' powstała w 1993.
Pracę nad albumem rozpocząłem w lecie 1994. Pierwszy utwór, jaki wtedy nagrałem nosi tytuł 'Strawberry Footrot' - miałem zapalenie zatok i stąd pochodzą te jęki - a dopiero później doszło solo. Oryginalna nazwa piosenki 'Strangles' to 'Bastard Strangles'. W ostatniej chwili dwa utwory zostały odrzucone, a ich miejsce zastąpiły 'Ick', 'Rinderpest' i 'Q Fever'. Do tego pierwszego użyłem taniej gitary z nylonowymi strunami, na której dawałem lekcje. Jej czwarta struna brzęczała na jednym z progów - można to usłyszeć około 0:29 sekundy utworu.
Oryginalny album ma tylko dwie bonusowe piosenki: jedną nagraną gdy miałem 17 lat, opowiadającą o zanieczyszczonych wodach Staten Island i drugą, będącą poematem przekonwertowanym na muzykę. Jubileuszowe wydanie zawiera jeszcze pięć utworów będących soundtrackiem do gry Wold Woody.
A co możesz powiedzieć o współpracy z Mikiem Varney'em i jego roli w wypromowaniu Twojej osoby?W 1989 wysłałem demo go magazynu Guitar Player, aby przeczytać opinię w kolumnie z recenzjami. Wtedy akurat zajmował się tym Mike Varney, kierownik wytwórni Shrapnel Records. Kilka lat później podpisałem z nimi kontakt i wydałem dwie płyty - 'Adventures of Bumblefoot' i 'Hermit'.
Jak to się stało, że dołączyłeś do Guns N' Roses? Opowiedz o nagrywaniu Chinese Democracy wraz z Axlem i pozostałymi członkami zespołu. Czy czułeś presję ze strony fanów GNR oczekujących zbyt wiele od albumu?W 2004 polecił mnie Joe Satriani. Na ChD napisałem partie gitarowe, zagrałem w każdej piosence - głównie na mojej bezprogowej gitarze. Spędzaliśmy w studio 14 godzin dziennie przez wiele tygodni, mieliśmy 100 różnych pomysłów i wybieraliśmy z nich to, co najbardziej pasowało do zespołu.
Wnosisz pewien rodzaj wyjątkowości do GNR, ale muszę zapytać - kiedy wykonujecie takie klasyki jak Sweet Child o'Mine, Paradise City czy November Rain, starasz się dodać do nich coś własnego, aby pokazać wiernym fanom coś troszkę innego, nie niszcząc jednocześnie ich ulubionych utworów?Nie chcę poprawiać już istniejących piosenek, respektuję melodie, które kochają ludzie, jednak jeżeli mam pole do popisu, jak końcówka Night Train czy Paradise City, nie mogę sobie odmówić drobnej improwizacji.
Jak to się stało, że zagrałeś z Litą Ford i z Tonym Harnell'em?Lita zadzwoniła do mnie w 2009 roku, kiedy zbierała muzyków do zespołu na trasę po Europie i Stanach Zjednoczonych. Tak się złożyło, że nasze terminarze świetnie się dopasowały, więc dwa dni później polecieliśmy, wraz z moim perkusistą Dennisem Leeflang'iem, do jej domu, aby odbyć kilka prób, a następnie ruszyliśmy w drogę.
Tony Harnell był moją inspiracją odkąd go poznałem w 1984 roku. To dla mnie zaszczyt, że mogłem go poznać i wspólnie z nim tworzyć muzykę - to wspaniały i utalentowany artysta. Tony miał zaplanowanych kilka akustycznych koncertów w Nowym Jorku w 2012, do których dołączyłem jako gość i zostałem na dłużej. Nagraliśmy razem świetny cover piosenki 'Somebody To Love', a także napisaliśmy utwór 'Burning Daylight' wraz z klipem video. Tony jest aktualnie w trasie z TNT i mam nadzieję, że kiedyś jeszcze będę miał okazję z nim współpracować.
Czy fakt, że grałeś z tyloma muzykami, pomaga Ci podczas tworzenia własnych piosenek?To bardzo inspirujące i poszerzające horyzonty. Doświadczyłem popu, R&B, hip-hopu, funku, disco, muzyki elektronicznej, klasycznej, operowej, bluesa, folku, jazzu, swingu, muzyki latynoskiej, rocka, industrialu, metalu i muzyki retro z lat 40. Da się wiele z tego nauczyć, jeżeli spróbujemy zrozumieć poszczególne gatunki. Nie chodzi tylko o stronę instrumentalną, ale o poczucie rytmu, wsłuchanie się w utwory i odpowiednie podejście - trzeba naprawdę się otworzyć na to, co nowe.
Opowiedz o swojej działalności charytatywnej.Według mnie, muzyka nie powinna jedynie bawić. Muzyka ma moc by motywować, kierować ku dobru i właśnie to chcę robić. Pomagam w różny sposób, od płyt nagrywanych na cele charytatywne, po darowizny takie jak przedmioty z autografami. Przez 10 lat wspierałem fundację walczącą ze sklerozą. Występowałem też dla Czerwonego Krzyża, Navy Seals, Operation Smile, The Grammy Foundation, Rays Of Sunshine, dla organizacji wspierających diabetyków, ofiary huraganu Katrina, dla Oxfam’s Tsunami Relief & Global Emergency Fund, Earthquake Relief Fund, Humanitarian Water & Food Award, Foundation Fighting Blindness i wielu innych. Oprócz tego współpracuję z ambasadami USA na całym świecie. To jest właśnie moje rozumienie siły muzyki.
Organizowałeś i byłeś członkiem wielu warsztatów gitarowych, podczas których miałeś okazję poznać osobiście mnóstwo osób. Jak to jest, jednego dnia grać w tak wielkim zespole jak Guns N' Roses, a drugiego stanąć twarzą w twarz z grupą fanów?Wcale nie byłem uczestnikiem wielu warsztatów, a szkoda, bo na pewno sporo bym się na nich nauczył - nie tylko o muzyce, ale o sposobach prowadzenia tego typu zajęć. Moje lekcje są różnorodne, ponieważ wszystko zależy od tego, jak fani nimi pokierują. A jeżeli chodzi o kontakt face-to-face, to jest to coś, co w warsztatach lubię najbardziej.
Jak czułeś się w Indiach podczas trasy z GNR? Co najbardziej Cię zafascynowało?To była moja pierwsza wizyta w Indiach. W mojej okolicy mieszka sporo osób z tego kraju, jest dużo marketów i restauracji, więc częściowo wiedziałem, czego się spodziewać i nie mogłem się doczekać. Indie są bardzo różnorodne, wypełnione mnóstwem kolorów, w których każdy znajdzie coś dla siebie, przez co odkrywa też własne wnętrze. Uwielbiam tamtejsze jedzenie, ludzi, sztukę, historię i architekturę... ale na pewno nie ruch drogowy! Miałem przyjemność wrócić tam 6 miesięcy później z Point Of View na 5 koncertów w Hard Rock Cafe i na festiwalu w Kalkucie.
Czy planujesz zrobić solową trasę po Indiach lub zorganizować tam kliniki gitarowe?Mam nadzieję, że uda mi się to tuż po skończeniu nowego albumu.
Nazwij gitarzystę, który twoim zdaniem jest świetny, ale niedoceniany.Elliot Easton z The Cars.
Czy są jacyś artyści/zespoły z Indii, które lubisz?David Abraham, który był moim uczniem ma zespół o nazwie The Koniac Net - podoba mi się to, co robią. Adil & Vasundhara są bardzo ciekawy połączeniem. Jest tam też mnóstwo fantastycznych gitarzystów, jak na przykład Vikramjit 'Tuki' Banerjee i Bruce Lee Mani.
Opowiedz nam o Twojej współpracy z firmą Vigier Guitars. Masz jakieś ulubione modele?Vigier Guitars to marka pochodząca z Francji. Zapoznałem się z nimi podczas trasy, którą odbywałem tam w 1997 roku. Ich instrumenty są najwygodniejszymi gitarami, na jakich grałem, podoba mi się, że dzięki zastosowaniu grafitu, gryf zawsze pozostaje idealnie prosty, niezależnie od temperatury powietrza i wilgotności. Firma ma kilka specjalnych modeli, takich jak "Flying Foot", czy dwugryfowa progowa/bezprogowa "DoubleBfoot", która jest moją sygnaturą. Jest to moja ulubiona gitara, spełnia wszystkie oczekiwania.
Poza byciem gitarzystą, jesteś też producentem, fotografem, pisarzem... Jak udaje ci się to wszystko połączyć?Cóż, musiałem zrezygnować z fotografii, wszystko inne to wyścig z czasem, wielozadaniowość, pośpiech, mówienie "nie" rzeczom, które chciałoby się robić. Prowadzi to do wielu wyborów, których wolałbym nie podejmować.
Zmieniając temat - czy 38 lat po odsłuchaniu Alive uważasz, że osiągnąłeś swój cel, aby grać na basie jak Gene Simmons?Haha! W tej kwestii wolę pozostać przy gitarze...
A jakie masz plany na kolejne trasy? Uchyl rąbka tajemnicy odnośnie przyszłych projektów.Obecnie odrzucam wszystkie propozycje, skupiając się na zakończeniu prac nad nowym albumem - to mój priorytet. Kiedy płyta będzie gotowa, zaplanuję trasę dookoła świata.
Bardzo dziękuję za rozmowę, Ron. To był dla nas zaszczyt. Może zostawisz jakąś wiadomość dla fanów z Indii?Również dziękuję, miło się rozmawiało! Dziękuję też wszystkim, którzy znajdą czas na przeczytanie tego wywiadu. Moim przyjaciołom z Indii życzę wszystkiego dobrego - mam nadzieję, że niedługo się zobaczymy!
źródło