Z trzema dekadami spędzonymi w świecie rock n rolla można by się spodziewać, że Tommy Stinson z Replecements, oraz Guns N Roses będzie już znudzony czymkolwiek, co spotka na swojej drodze. Jednak w tym przypadku, ta reguła całkowicie się nie sprawdza.
W rozmowie z nami Stinson wydawał się podekscytowany, gdy opowiadał jak kiedyś trafił na bruk, oraz jak występuje przed publicznością, niezależnie od jej wielkości.
Tego lata Stinson wyruszy w solową trasę po różnych miejscach, od sklepów muzycznych, po małe kluby, by zaprezentować piosenki z swojego nowego, nadchodzącego albumu oraz wiele innych z jego muzycznego katalogu. Razem z Chipem Robertsem występować będą pod szyldem "Cowboys in the Campfire".
Stinson może i skupia się najbardziej na swoich nadchodzącym albumie, (który światło dzienne ma ujrzeć jeszcze w tym roku), ale porozmawiał z nami także o reunionie Guns N' Roses, jego relacjach z Paulem Westerbergiem, oraz o tym, jak obecny przemysł muzyczny wpływa na jego pracę.
D= Dziennikarz
T= Tommy
D: Wyruszasz właśnie w trasę, która obejmuję głównie małe placówki. Co jest atrakcyjnego w takim rodzaju koncertowania?
T: Wiesz, jest bardzo dużo perspektyw spojrzenia na to, co robię. Lubię dużo nagrywać, ale to z czasem robi się nudne. Lubię koncertować z moim zespołem, ale to po jakimś czasie robi się głośne, trudne i męczące. Wszystko, co robię ma swoje wady i zalety. Moje dziecko akurat ma wolne od szkoły, więc chciałem się rozerwać i przeżyć jakąś przygodę. Nazwaliśmy to "Cowboys in the Campfire".
D: Współtworzyłeś zespół Bash & Pop zanim dołączyłeś do Guns N' Roses. Jak uzupełniasz swoje nowe piosenki tymi starymi, które współtworzyłeś z innymi przez całą swoją karierę?
T: Wiesz, one są cholernie odmienne od innych. Tego lata po prostu wyjeżdżam i grając koncerty zamierzamy dobrze się bawić z moimi przyjaciółmi. Mam nadzieję, że ludzie przyjdą i będą się świetnie bawić.
Nagrałem nową płytę z zespołem i jestem na nią naprawdę nakręcony. To materiał, który chciałem skończyć z Bash & Pop lata temu, ale zakończyłem go nagrywać z Stevem Foleyem.
Nagraliśmy tę muzykę w stu procentach w moim własnym studio. Mam w domu pokój, który za nie posłużył. Właściwie to dwa pokoje. Jeden to pokój kontrolny, a drugi to ten, gdzie nagrywamy na żywo. Postawiliśmy tam kilka mikrofonów i tyle.
Zawsze lubiłem takie zespołowe rzeczy jak atmosfera czy koleżeństwo i te rzeczy są dla mnie niesamowicie ważne. Chcę, żeby muzyka brzmiała jakby odpowiadała za nią grupa ludzi utrzymująca przy życiu te rock n' rollowe rzeczy.
D: Inny zespół, w którym byłeś przez prawie 2 dekady, Guns N Roses jest obecnie w trasie. Nie współpracujesz już z nimi, ale byłeś w zespole tak długo (o ile nie dłużej) jak w Replacements. Czy chcesz się z nami podzielić jakimiś przemyśleniami odnośnie tego reunionu?
T: (śmiejąc się) W sumie to jutro znowu wybieram się zobaczyć ich na żywo! Byłem już na jednym koncercie razem z moim przyjacielem. Szukał jakiegoś kompana, który poszedłby z nim i powiedziałem mu: " Wiesz co? Chodźmy!". Załatwił mi bilet i świetnie się bawiliśmy.
Wszyscy ci ludzie są moimi przyjaciółmi, włącznie z członkami zespołu i całą załogą. Jedyny, którego nie znam to Slash i nie wydaje mi się, żebym kiedykolwiek miał szansę go tak naprawdę poznać. Ale z całą resztą się przyjaźnię i możesz w to wliczyć nawet Axla i Izzy'ego!
Więc idę ich zobaczyć jeszcze raz w Filadelfii z moimi przyjaciółmi, ponieważ za pierwszym razem świetnie się bawiłem, to było cudowne. Niesamowite było zobaczyć to show z drugiej strony i nie uczestniczyć w nim. Bo tak naprawdę, gdy jesteś na scenie w tej całej kakafonii dźwięków i mikrofonów ciężko ci docenić fanów po drugiej stronie.
Dlatego chcę znowu zobaczyć ich show, a potem wyjść na miasto z ludźmi i powiedzieć: "k***a, to była świetna zabawa!"
Nie pełnię tutaj roli żadnego ambasadora dobrej woli, ponieważ tak powinienem. Są moimi przyjaciółmi i cieszę się z nimi. Dobrze się bawią, więc chcę ich zobaczyć i powiedzieć "Cześć" do moich kumpli.
D: Widziałem Cię z Guns N' Roses kilka lat temu i to był naprawdę dobry koncert. Muszę przyznać, że byłem sceptycznie nastawiony, ale bawiłem się bardzo dobrze i cudownie było widzieć Cię na scenie z nimi!
T: Dziękuję Ci za te słowa, to były dla mnie wspaniałe koncerty. Byłem w zespole prawie 17 lat i to był bardzo dobry czas. Zespół miał takie samo piętno jak Replacements, ale sobie z tym poradzili. Co prawda, GN'R nie ma teraz w składzie wszystkich członków zespołu ( Tommy'emu chodzi zapewne o to, że nie ma w składzie chociażby Izzy'ego - tłumacz ), ale ludzie powinni i tak ich pokochać. Jeśli jesteś fanem, pokochasz ich na pewno.
D: Jak często rozmawiasz teraz z Paulem Westerbegiem i czy pracujecie nad czymś razem? Pytam, ponieważ krążyły plotki o możliwym nowym albumie Replacements zanim trasa reunionowa się zakończyła.
T: Teraz, kiedy w końcu ma telefon wymieniamy się wiadomościami co jakiś czas. Głównie wysyłamy sobie głupie zdjęcia i rozmawiamy raz na miesiąc, tak naprawdę nigdy nie straciliśmy kontaktu. Nigdy także nie mieliśmy żadnego miesiąca w separacji od drugiego czy czegoś w tym guście. To dokładnie tak jak z bratem, mamy razem wiele historii, w tym dobre i złe.
Paul jest trochę starszy ode mnie, więc czasami ciężej mi trafić do niego kawałami. Ale w przyszłości prawdopodobnie zagramy coś razem, nigdy nie powiedzieliśmy "nie".
A czy nad czymkolwiek obecnie pracujemy? Nie.
D: Nie posiadasz prawa jazdy. Czy to nie sprawia, że koncertowanie jest dla Ciebie bardziej "młodzieńcze"?
T: Paul też nie ma prawa jazdy! Przecież i tak ktoś w samochodzie musi służyć za nawigatora i czytać te pieprzone mapy! Więc czemu miałbym się uczyć jak jeździć? Ktoś musi w końcu wiedzieć jak ogarniać mapy i być pasażerem, a ja lubię tę rolę. Chciałbym częściej jeździć z ciężarówkami z zaopatrzeniem, bo uwielbiam to robić.
Nigdy nie czułem, że prawo jazdy mi się przyda. Dojrzewałem w Minneapolis i zawsze byłem zadowolony z transportu publicznego. Potem mieszkałem w L.A przez 20 lat i jestem jedynym gościem, który zawsze był punktualny, jeśli chodzi o transport publiczny.
Postępuję tak całe moje życie. Nie chodzi tu dokładnie o czas, ale jeśli mam 3-godzinne spotkanie i mam tam dojechać autobusem, albo tramwajem, to wolę tam być wcześniej niż później.
D: Czy kiedykolwiek zmęczyło Cię pytanie o Twojego brata Boba?
T: Nie, ponieważ dalej za nim tęsknię. Gdy mój brat zmarł, uświadomiłem sobie, że razem przeżyliśmy wiele, zarówno dobrych, jak i okropnych wydarzeń, gdy dorastaliśmy. Nawet przed The Replacements miałem z nim wiele wspomnień. Kiedy pogodziłem się z jego śmiercią, pozostały mi tylko dobre wspomnienia, te złe zmarły razem z nim. Mieszkaliśmy na Florydzie kiedy miałem pięć, albo sześć lat, ale nie pamiętam za dużo z tego okresu, ponieważ byłem młody, ale wszystko, co zapamiętałem jest pozytywne i kolorowe, natomiast wszystkie złe rzeczy, które działy się podczas koncertów Replacements zniknęły.
Śnię o fajnych rzeczach, nie mam żadnych koszmarów o tym jak mój brat umiera czy czymś takim. Miałem je, gdy jeszcze był na tym świecie.
D: Obecnie jesteś zapraszany przez wielu artystów, dla których byłeś inspiracją, by zagrać na ich płytach, albo je wyprodukować. Czy to Ci pochlebia?
T: Wiesz co? Strasznie mi to pochlebia. Będę z Tobą szczery, chciałbym wyszukać jeszcze więcej pomniejszych zespołów, które pragną mojej pomocy w wyprodukowaniu czegoś, albo coś w tym guście. Wszyscy moi starzy znajomi z lat 80-tych narzekają, że internet zabija wszystko dookoła, ale ja tak nie uważam. Wydaje mi się, że istnieją opcje, by to wszystko połączyć, świat dalej stoi przed nami otworem.
Jeśli tworzę piosenkę dalej mam w sobie uczucie, że to będzie najlepsza piosenka, jaką kiedykolwiek napisałem i chcę to z siebie wyrzucić. To nie jest tak, że przychodzę do pracy i mówię do siebie "Cóż, mam tu przeciętną piosenkę, może ją wydam".
Chciałbym znaleźć więcej młodych zespołów, które sądziłyby, że mogę coś wnieść do ich dźwięku, nieważne czy będę grał na kazoo czy wyprodukuję ich muzykę.
Uwielbiam cały ten pieprzony proces. Uwielbiam grać na żywo, nagrywać i znajdować się po obu stronach konsoli mikserskiej.
D: Przemysł muzyczny może być w runie, ale nadal każdy może wsiąść do vana i znaleźć się w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie.
T: O tak, dokładnie tak! I to jest powód dla którego dalej to robimy! Nie można iść i zagrać show na pół gwizdka. Masz na widowni 20 ludzi? A może 20000 lub 50000? To się nie liczy. Po prostu przyjechałeś, żeby przed nimi wystąpić. Może będę siedzieć na polu kukurydzy i grał dla kilku łodyg kukurydzy, ale mam do tego wewnętrzny pęd, który nie zwraca uwagi na to, kto znajduję się koło mnie. Po prostu idę i robię swoje.
źródło