Co do zespołu - tak, Adler to coś zupełnie innego niż Adler's Appetite :p
Co do trasy - wystartował.
Co do alkoholu i odwyku - może go ta sytuacja przerosła? Ta cała presja? Sam sobie narzucał jeszcze więcej, nie dość, że każdy traktował to jako "powrót Stevena z Guns N' Roses", o czym chłopaki z zespołu mówili od samego początku, to jeszcze sam Steven bardzo starał się, żeby fani go zaakceptowali. Może to go zaczęło przerastać? W jednym z ostatnich wywiadów z Jacobem było coś, co mnie trochę zmartwiło, bo Jacob mówił o tym, że Steven nie do końca rozumie obecny sposób funkcjonowania branży muzycznej. On by chciał, żeby ludzie ustawiali się w kolejkach w dniu premiery po album, kupowali gadżety, przywiązywali się do zespołu. Jacob bardzo fajnie to opisał, że obecnie nie ma już "fanów zespołu" w takim znaczeniu, jakie było ono kiedyś. A Adler tego nie do końca rozumie. Zespół odniósł sukces, nikt nie powie, że nie, bo płyta została przyjęta świetnie, ale może dla niego, przyzwyczajonego do tego, co było uznawane za sukces, gdy był w Gunsach, to było za mało? Nie chodzi mi o to, że jest niezadowolony, ale może sam sobie narzucił dodatkową presję, z którą sobie nie radzi, a że ma słabą psychikę i od tego nie trzeba być ekspertem, wystarczy prześledzić jego życie, może zaczęło go ciągnąć do "odstresowywania się" za pomocą %%. Moim zdaniem, to, że sam się zgłosił jest dobrą oznaką, również to, że daje sobie tak dużo czasu. Lepiej, żeby nic go nie popędzało, żeby sobie z tym poradził, niż, żeby wrócił po 3 tygodniach i po miesiącu znów miał problem. Mam tylko nadzieję, że dość pozytywny odzew fanów, po tej informacji, pełen wsparcia i miłych słów się utrzyma i nikt się od nich nie odwróci, da im szanse na powrót. Nie powiem, czasem mnie wkurza jak coś powie, ale zawsze będę go wspierać i życzyć mu jak najlepiej.