W przyszłym roku upłynie 20 lat, odkąd Richard Fortus gra w Guns N’ Roses.
Richard był w zespole, kiedy grali w nim Buckethead i Bumblefoot, potem powitał „na pokładzie” wracających Slasha i Duffa.
Wydanie dwóch singli, „Absurd” i „Hard Skool”, niejako przypieczętowało nowy-stary skład Guns N’ Roses. Teraz Richard lansuje nowy sygnowany przez siebie model gitary Gretsch.
Niedawno udzielił wywiadu Q104.3 New York's QN'A. Poniżej tłumaczenie obszernych fragmentów. Czy dołączenie przez ciebie do Guns N’ Roses można w jakikolwiek sposób powiązać z faktem, że grasz na gitarze firmy Gretsch?Tak, dołączenie do Guns N’ Roses stało się przyczynkiem do stworzenia sygnowanego moim nazwiskiem modelu tej gitary.
Na gitarach firmy Gretsch grałem od czasu, kiedy jako piętnasto- czy szesnastolatek nabyłem model 1956 Tennessean. To był jeden z moich pierwszych zakupów.
Gitary Gretsch zawsze mnie fascynowały. Są integralną częścią historii rock and rolla. Przykład? Beatles, AC/DC.
Opowiedz trochę o ostatniej trasie Guns N’ Roses. Biorąc pod uwagę obecną sytuację, to niemal cud, że obyło się bez przekładania koncertów.To była trasa inna niż wszystkie. Nie było żadnych zakulisowych gości, więc nie udało mi się spotkać z przyjaciółmi. Nie mogłem nawet wybrać się ze znajomymi do restauracji na kolację… a jeżeli już, to tylko do ogródka. O siedzeniu wewnątrz nie było mowy.
Teraz, gdy koncerty się skończyły i mogłem wrócić do domu, jestem znacznie bardziej odprężony. Mam swój wzmacniacz i wszystko.
To była dziwna trasa. Mieszkaliśmy w hotelach i chociaż [w niektórych stanach] – na przykład na Florydzie czy w Teksasie – można było odnieść wrażenie, że Covid nie istnieje, to samo podróżowanie w grupie wymagało wielkiej ostrożności. Bo wystarczyłby jeden zakażony, żeby narazić na ryzyko wszystkich.
Na przykład winda… Jeżeli widziałem w niej ludzi bez masek, wysiadałem i czekałem, aż nadjedzie kolejna. Z nadzieją, że tym razem pasażerowie będą mieli maski.
Spożywałem posiłki w pokoju, a jeżeli w restauracji, to tylko w ogródku.
Co robiłeś między koncertami?Na tym etapie mojego życia każdą przerwę wykorzystuję na… bieganie. Mam to we krwi. Rankiem idę na bieg, potem planuję kolejne. To przede wszystkim absorbowało mnie na tej trasie
[śmiech]. Chodziłem też na godzinę czy dwie do siłowni… i tak upływał mi czas.
Grasz w Guns N’ Roses od prawie 20 lat. Jakie to uczucie wypuścić nowe piosenki?Zagrałem w pierwotnych wersjach „Absurd” i „Hard Skool”, ale potem obie przerobiliśmy.
Czy można powiedzieć, że historia [tych piosenek] zatoczyła koło?Taak, dzięki Slashowi i Duffowi brzmią bardziej jak utwory Guns N’ Roses. Ja też nagrałem swoje partie ponownie.
Po raz pierwszy wykonaliście „Absurd” w Fenway Park w Bostonie. Czy zgromadzeni na tamtym koncercie fani przeczuwali, co „się święci”?Nie!
[śmiech] Byli w głębokim szoku. Przy „Hard Skool” było inaczej; fani chcieli, żebyśmy zagrali ten kawałek, i spodziewali się tego.
Zaskakiwanie ludzi to musi być fajne uczucie.O, tak. I uwielbiam grać „Absurd” na koncertach. Świetnie się wykonuje ten numer.
Tej jesieni i zimy czeka was przerwa. Czy masz już na ten czas jakieś plany?Wybieram się do Nowego Jorku, żeby nagrać płytę z ludźmi, którzy grali w zespole Davida Bowie. W projekt jest też zaangażowany producent paru ostatnich płyt Bowie’ego. Poza tym produkuję płytę zespołu mojej córki. Trwa też moja współpraca z The Psychedelic Furs. Chłopcy wydali album, który wyprodukowałem. Jestem autorem kilku piosenek z tej płyty.
Źródło