Rolling Stone: Axl jest sam sobie sterem i okrętem. Czy rozmawiałeś z nim jak Wy pracujecie – np. o pojawieniu się na czas?Angus Young: Był naprawdę dobry. Przygotował się, był gotowy do pracy. Usiedliśmy i plotkowaliśmy zanim poszliśmy dalej, wypracowaliśmy, które piosenki chcemy zagrać. To musiało być zabawne dla niego, tak jak i dla nas. Na początku był ograniczony (z powodu kontuzji stopy) do krzesła, które pożyczył od Dave’a Grobla. Ale tak szybko jak tylko mógł, wstał z niego i zaczął się ruszać.
Rolling Stone: Jak to się stało, że Axl wkroczył na miejsce Briana?Angus Young: Axl skontaktował się z facetem od produkcji (Dave’m „Opie” Skjersethem – przyp. red.). On mu powiedział: „Znam tych gości. Mają swoją etykę pracy. Chcą zakończyć tą trasę.” Axl zgłosił się na ochotnika. Przyleciał do miejsca naszych prób, które założyliśmy w Atlancie i wykonał swoją pracę domową. Miał przygotowanych kilka piosenek takich jak „Touch Too Much” – „Możecie to zagrać?” „Nie, nigdy się tego nie nauczyliśmy”. Nigdy nie próbowaliśmy grać tego na żywo.
Rolling Stone: Axl brzmi bardziej jak Brian czy jak późny Bon Scott?Angus Young: Jest bardziej w stylu Bona – rockandrollowy charakter. I ma swój przaśny humor. Ma szybkie żarty (chodzi chyba o szybką ripostę – przyp. red.). Axl ma różne zakresy wokalne. Z jednej strony słychać go w piosence Bona. A za chwilę może wszystko odwrócić i nawiązać do Briana, w wyższych rejestrach.
Rolling Stone: Czy Brian miał problemy ze słuchem jak zaczynaliście trasę?Angus Young: Miał pewne problemy podczas prób do festiwalu Coachella (w 2015). Miał już jedno ucho w kiepskim stanie. Uszkodził je podczas wypadku samochodowego. A stan dobrego ucha gwałtownie się pogarszał. Kiedy byliśmy w Australii, miał konsultacje ze specjalistą. Po każdym zakończonym koncercie musiał być kontrolowany i leczony. Ale to stawało się dla niego zbyt trudne.
Rolling Stone: Czy sądzisz, że decyzja Cliffa o przejściu na emeryturę jest powiązana z odejściem Briana?Angus Young: Cliff dał Nam to do zrozumienia zanim zaczęliśmy trasę – że będzie to jego ostatnia trasa. Oprócz mnie, Cliff jest tutaj najdłużej, od 1977. Cliff i Brian są w tym samym przedziale wiekowym. Lubią wyjść, posiedzieć w pubach. Mieli więź ze sobą.
Rolling Stone: Jak to jest być w trasie bez Malcolma na gitarze? Czy twój bratanek Stevie zapełnić tą dziurę dla Ciebie?Angus Young: Czasem reaguję z opóźnieniem. Słyszę dźwięk za sobą i myślę: “To brzmi jak Mal”.” Kiedy Stevie był młodszy, bardzo koncentrował się na tym co robi Mal. To nie jest łatwa rzecz. Musisz być solidny, pewny siebie. Wygląda to prosto. Ale na pewno nie jest proste.
(…)
Rolling Stone: Czy zastanawiasz się nad tym czy to nie był dobry moment na zakończenie kariery, gdy Malcolm nie mógł kontynuować gry – że pchnąłeś ten zespół za daleko?Angus Young: To może być przypadek. Ale Malcolm był zawsze tym, który pchał do przodu. Spoglądał na mnie w momentach kryzysu i mówił: „Musimy po prostu iść i popracować. Usiądziemy i napiszemy kilka piosenek.” Miał to parcie, i byłem zobligowany do kontynuowania tego, może dlatego, że byłem z nim w tym zespole od początku.
Rolling Stone: Czy myślałeś o swojej przyszłości po zakończeniu trasy? Nigdy nie grałeś w innym zespole.Angus Young: To prawda. W tym momencie, nie wiem. Byliśmy zobowiązani do dokończenia trasy. Kto wie jak się będę czuł potem? Kiedy coś podpisujesz i mówisz „Zrobię to i tamto”, zawsze jest dobrze dodać na końcu, „Zrobiłem wszystko, co powiedziałem, że zrobię.”
To zawsze był pomysł, zwłaszcza jak byliśmy młodsi – Ja, Malcolm i Bon. Musisz się pojawić i być o czasie. Będziesz grał w pubie po południu. Potem wieczorem, grasz w klubie. Wpadasz w nawyk: „ Jeśli nie zagrasz, nie zjesz.”
Rolling Stone: Z kim chciałbyś zagrać gdybyś miał wybór?Angus Young: Myślę, że trzeba by było wkrzesić dużo martwych ludzi [śmiech]. Chciałbym usiąść z Keithem Richardsem, coś zrobić. Jest tak rytmiczny jak Malcolm.
Źródło