Jeżeli ktoś ma prawo mówić o pułapkach i pokusach, jakie niesie ze sobą życie gwiazdy rocka, to tą osobą niewątpliwie jest Duff McKagan. Pochodzący z Seattle muzyk nie tylko zasłynął jako basista legendarnego zespołu Guns N’ Roses, ale też grał w Velvet Revolver, Walking Papers, wydał solowe płyty. W tym czasie poznał świat zarówno od najlepszej, jak i od najgorszej strony. Długo walczył z uzależnieniem, by wreszcie jako trzydziestolatek odnaleźć drogę ku trzeźwości. Ostatnio McKagan wydał nowy album solowy, „Tenderness”, który ukaże się 31 maja br.
Duff, który ma na koncie długą trasę z Guns N’ Roses, chce poprzez płytę uwrażliwić słuchaczy na problemy ludzi bezdomnych i uzależnionych. W rozmowie z KEXP opowiadał o tym, co stało się inspiracją do stworzenia „Tenderness”, o swojej walce z uzależnieniem i o tym, jak wygląda życie w trzeźwości. KEXP: Gratuluję nowej płyty! Jakie znaczenie ma dla Ciebie w tym kontekście słowo „tenderness”? Duff: Myślę, że słowo „tenderness” niejako wyłoniło się w trakcie procesu twórczego, pod wpływem obserwacji, które legły u podstaw moich piosenek. [Mam na myśli] takie tematy jak Parkland, zgiełkliwe serwisy informacyjne czy portale społecznościowe. [Otóż pewnego dnia] odsunąłem to wszystko na bok. Kiedy wyruszyłem w trasę [z Guns N’ Roses], wyszedłem na ulicę i zacząłem rozmawiać z ludźmi, dałem sobie spokój z serwisami informacyjnymi i z portalami.
Czytam sporo tekstów historycznych, to pochłania mnie od dwudziestu pięciu lat.
W pewnym momencie zacząłem wpadać w sidła konsumpcjonizmu. Potem zobaczyłem ludzi, którzy wrzeszczeli na siebie w telewizji, i dotarło do mnie, że to strategie marketingowe. Przez chwilę, gdzieś około roku 2015, zacząłem w to wierzyć, ale później zrobiłem sobie przerwę [od mediów]. Wiele mówiło się wtedy o podziałach. Czułem, że narasta we mnie strach przed rozłamami, których nie byłem świadomy.
Później wyruszyliśmy w trasę. Trwała dwa i pół roku i przez cały ten czas podróżowałem, zwiedzałem interesujące mnie miejsca historyczne i rozmawiałem z ludźmi. Nie tylko w Ameryce. Na całym świecie! Odkryłem, że rzeczy, które nas łączą, jest znacznie więcej niż tych, które nas dzielą. Nie zaobserwowałem rozłamów. Jasne, ludzie mogą mieć różne światopoglądy, ale przecież tak było zawsze. Czasem trzeba wyłączyć telewizor, odstawić komputer, odsunąć od siebie portale społecznościowe i po prostu zacząć rozmawiać z drugim człowiekiem.
KEXP: Spotykasz się z ludźmi z różnych warstw społecznych. Czym zająłbyś się w pierwszym rzędzie, gdybyś miał czarodziejską różdżkę i mógł rozwiązać pewne problemy? Duff: No cóż, uświadomiłem sobie, że jednak nie mogę!
[śmiech] Zrozumiałem też, że każdy z nas chętnie by taką różdżką pomachał. Chociażby w sprawie ruchu ulicznego w Seattle.
A skoro mowa o problemach mojego miasta, to inspiracją do stworzenia jednej z moich piosenek, zatytułowanej „Cold Outside”, stał się problem ludzi bezdomnych. W Seattle jest on dosyć zaogniony. To mnie przeraża. [Zauważyłem, że] szybciej przemykam do samochodu. Unikam kontaktu wzrokowego. Moi rodzice wiedzą, co to recesja. Niewiele brakowało, żebym ja też był bezdomny. Jest we mnie ten strach. Strach przed bezdomnością i tym, co do niej prowadzi.
Nie miałem czarodziejskiej różdżki, za to wybrałem się do Union Gospel Mission [organizacja charytatywna – przyp. tłum.]. Chciałem się pewnych rzeczy dowiedzieć. Chciałem nawiązać kontakty, poznać historie tych ludzi. Część z nich jako dzeci padła ofiarą nadużyć. Po osiągnięciu pełnoletności nie mieli dokąd pójść, więc trafili pod przeklęty most. Ich jedynym „lekarstwem” były narkotyk i alkohol. Dali się wciągnąć… Oto historie, które poznawałem.
Odkrywałem ich „ludzką” stronę. Poznawałem różne osoby, od niektórych szybko się oddalałem. Jednemu młodemu człowiekowi opowiedziałem o swoich doświadczeniach. O czasach, gdy ciągle byłem naćpany, praktycznie nigdzie nie ruszałem się bez wódki, a jednak z tego wyszedłem. Mówiłem mu: ‘Stary, jeżeli mnie udało się wyjść na prostą, to znaczy, że każdemu może się udać’. Wysłuchał mojej historii, a potem opowiedział mi własną. Chciałbym znowu tam pójść i z nim pogadać. Może mógłby trafić na odwyk do Union Gospel Mission.
Nie, nie wydaje mi się, żeby czarodziejska różdżka była potrzebna. Bardziej przyda się stawienie czoła tym problemom – narkotykom, nadużyciom, #Metoo. Dla części tych ludzi, zwłaszcza tych najstarszych, jest już za późno, ale może dalibyśmy radę pomóc tym młodszym?
W czasie pracy nad „Tenderness” zaangażowałem się w kilka akcji społecznych. Mam nadzieję zaangażować w nie również fanów. Uświadomiłem sobie, że małe akcje mogą wywołać efekt lawiny.
KEXP: Organizujemy imprezę o nazwie Music Heals: Addiction & Recovery, która odbywa się każdego roku. Ty jesteś czysty. Gdybyś mógł porozmawiać z kimś, kto ma szanse odmienić swoje życie i wyjść z nałogu, co powiedziałbyś mu o życiu w trzeźwości? Duff: Powiedziałbym mu, że jego życie zmieni się na lepsze. Kiedy miałem dwadzieścia lat, ludzie to samo mówili mnie. Nie znałem zbyt wielu trzeźwych, ale było kilku takich, którzy mówili: ‘Będziesz mógł robić to, co chcesz. Będziesz żyć. Narodzisz się na nowo’. A ja ciągle myślałem: ‘Nie wiedzą, o czym mówią. Już nigdy nie będę grać. Już nigdy nie będę się dobrze bawić’. Wytrzeźwiałem, bo jeden z moich narządów nie wytrzymał. Trzustka. Trafiłem do szpitala, na oddział intensywnej terapii. Miałem trzydzieści lat i nagle dotarło do mnie, że albo zerwę z nałogiem, albo umrę. Wybór był prosty. Powtarzałem sobie: ‘Jeżeli będę pić, umrę. Mogę pić, ale to oznacza śmierć’.
Początkowo nie znałem nikogo, kto byłby trzeźwy. Był rok 1994. Musiałem wykasować mnóstwo kontaktów. Już samo to było dla mnie jak oczyszczenie. Miałem numery do dilerów, ludzi, z którymi ćpałem i tak dalej. Usunąłem je i nagle ta linia mojego życia – czy raczej ćpania – została przerwana.
Zacząłem uprawiać sporty walki i wiele się nauczyłem. Jakość mojego życia znacznie się podniosła. Po zaledwie dwóch miesiącach od odstawienia alkoholu byłem w stanie oddychać pełną piersią i patrzeć na własne odbicie w lustrze, co nie zdarzało mi się od bardzo dawna.
Steve Jones, jeden z moich idoli z Sex Pistols, zaproponował, żebym z nim grał. Odparłem: ‘Steve, nie sądzę, żebym był do tego zdolny. Jestem teraz trzeźwy. Nie wiem, czy umiem grać’. On też był trzeźwy. Powiedział mi: ‘Wszystko będzie dobrze. W przyszły wtorek mamy koncert’. Zgodziłem się, choć byłem przerażony. Ale już po wszystkim ludzie mówili, że zagrałem lepiej niż kiedykolwiek wcześniej, a ja zacząłem odkrywać, co to lekkość i poczucie humoru.
Po raz pierwszy od długiego czasu. Mogłem robić rzeczy, do których wcześniej nie byłem zdolny. Już nie musiałem zawsze mieć przy sobie zapasu narkotyków ani torby z butelkami alkoholu. Byłem wolny!
Jako dwudziestolatek – a zwłaszcza między 23 i 30 rokiem życia – tak właśnie żyłem. Nikt nie marzy o tym, żeby ćpać czy pić. A jednak to właśnie mi się przydarzyło. I wszystko wokół zaczęło przypominać wilgotne, straszne, kartonowe pudło, z którego nie potrafiłem się wydostać. Kiedy wreszcie z niego wyszedłem, przestałem pić i ćpać i zacząłem myśleć trzeźwo, udało mi się zdziałać znacznie więcej.
Poznałem swoją żonę. Doczekaliśmy się dzieci. Zapisałem się na uniwersytet w Seattle. Grałem w świetnych zespołach – Loaded i Velvet Revolver. Występowałem z moimi muzycznymi idolami, także tymi z mojego miasta, Walking Papers. Wróciłem do Guns N’ Roses. Zacząłem pisać książki. Przez pięć lat pisywałem do „Seattle Weekly”. To wszystko sprawiło, że czułem się szczęśliwy i spełniony. Także intelektualnie.
Moje serce należy do mojej żony i moich córek. A groziła mi śmierć. Nie znam osób w moim wieku, które piją i ćpają. Wszystkie już nie żyją.
KEXP: Spójrz na siebie teraz. Nagrałeś solową płytę. Wspierasz innych. Zmieniłeś swoje życie. Jesteś zaje***sty. Duff: Dzięki! Ja tylko robię to, co do mnie należy. Mam córki, które na mnie patrzą. Nie chcę stać z założonymi rękami. Mam nadzieję, że zdołam użyć skrawka swojej popularności, żeby uwrażliwić innych na problemy, o których sporo myślałem. Nie chcę być jednym z tych, którzy z góry wytykają innych palcem. To nie w moim stylu. Myślę, że jeśli się zjednoczymy i coś przedsięweźmiemy, możemy sporo zdziałać. To nie prezydenci, monarchowie, królowe czy ludzie rozpętujący wojny zmieniali historię, ale my.
Źródło