Szkoda mi człowieka... Kiedy oglądam jego wypowiedzi obecnie, nieraz jest mi żal, że w gruncie rzeczy zmarnował to swoje życie sam na własne życzenie. Kto wie, jak świat wyglądałby, gdyby Adler miał trochę więcej samokontroli w czasie grania w Gunsach. W końcu naprawdę poważne kłopoty rozpoczęły się w sumie razem z jego wywaleniem - chodzi mi tutaj o pewną wyrwę psychiczną w zespole, który przecież zmienił swój stary, dobry, wyleżany po HellHousach skład [nie chodzi mi o to, czy wywalenie Stevena było dobre czy złe, ale o to, że to jednak pewien przełom].
Sama nie wiem, jak mam się do niego odnosić... No cóż, nie mnie sądzić to, jak dysponuje swoim życiem. Jedyne, co mogę, to życzyć mu powodzenia, chociaż z pewnym powątpiewaniem...