Po wyjawieniu przez Slasha informacji, że on i Axl Rose ocieplają swoje stosunki rozpętała się burza spekulacji o powrocie na scenę klasycznego składu.
Były perkusista Gunsów, Steven Adler, twierdzi jednak, że nie dostał żadnej informacji na temat łączenia zespołu. Obwinia o brak komunikacji z nim Slasha i Duffa, którzy ponoć nie chcą uwierzyć, że Steven jest trzeźwy i czysty.
Oto co mówił w radiowym show Eddiego Trunka:
"Kocham tych facetów. Zawsze będę. Ale Duff nie uważa, że jestem fajnym gościem. Tak powiedzieli mi ludzie. Sądzi, że nie jestem fajny ani że nie jestem dobrym perkusistą. Slash natomiast nie wierzy, że od dwudziestu jeden miesięcy i dwudziestu jeden dni jestem trzeźwy. Nie wiem dlaczego. Chyba zapominają, że w pewnym momencie alkohol i narkotyki spieprzyły także ich życia. Duff jest trzeźwy od 20 lat. Slash od jakichś 12. Ja jestem trzeźwy od ponad roku i cieszę się, że to osiągnąłem."Mówił jeszcze:
"Duff uważa, że nie jestem fajny i nie jestem w stanie grać na perkusji. Ma do tego prawo, ale moim zdaniem zapomina, że też przez to przechodził. Graliśmy razem kilka koncertów w Japonii w 2013 roku. Jeszcze wtedy piłem. Byłem w totalnej rozsypce. A Duff był na mnie wkurzony. Był trzeźwy. Osądzał mnie, zapominając co sam kiedyś wyprawiał. Koncerty były widowiskowe, wszystko szło dobrze, ale wszystko inne było do bani. To mu dało pretekst, by się uważał za kogoś lepszego. Na zasadzie: "To co robisz nie jest fajne. Ja taki nie jestem." Ale skończyłem z tym. Wszyscy jesteśmy ludźmi, którzy mają problemy z uzależnieniem. Po prostu ja byłem w stanie zapanować nad tym później niż oni."Zapytany, co było punktem zwrotnym w jego życiu, Adler odpowiedział:
"Spotkałem właściwych ludzi, dowiedziałem się wielu rzeczy na spotkaniach AA, dostałem sponsora trzeźwości i pracowałem nad tym. Moim problemem był żal do facetów z GN'R. Porzucili mnie. Więc kiedy wreszcie byłem w stanie im wybaczyć - a zrobiłem to dla siebie, a nie dla nich - wtedy mi się wreszcie udało wygrać z problemami. Teraz jestem w stanie żyć własnym życiem i cieszyć się tym, kim jestem."Według Adlera jest on w stałym kontakcie ze Slashem, ale gitarzysta nie ma czasu się z nim spotkać. Nawet na kawie. Zasłania się zapracowaniem.
Zapytany czy to prawda co powiedział, że popełni samobójstwo, jeśli Guns N' Roses zejdzie się bez niego odpowiedział:
"Pewnie bym czuł, że mam na to ochotę, ale bym tego nie zrobił. Prędzej zabił bym ich (śmiech). Jeśli ja tego nie zrobię, oni też nie. Jeśli ja pójdę na dno, oni również." [Tu chyba chodziło o reunion bez Stevena w składzie, ale nie jestem pewna - przyp. tłum.]
Adler wyraził także ubolewanie, że tak wiele sław muzyki nie potrafi przezwyciężyć osobistych urazów i zjednoczyć się dla fanów.
"Nie rozumiem w czym jest problem. Jesteśmy rockowym zespołem. Razem zaczynaliśmy w naszych garażach czy pokojach. To było to co chcieliśmy robić. Nasze wspólne marzenia.""Nie wiem dlaczego to takie trudne, żeby wielkie kiedyś zespoły dalej odnosiły sukcesy," kontynuował.
"Ale dzisiaj mamy inną generację, inną muzykę. Nie ma już takich zespołów jak Bon Jovi i Metallica w latach osiemdziesiątych. I dlatego reunion GN'R byłby czymś wielkim.""Po prostu tego nie łapię. Wystarczy grać muzykę. Żyć dalej naszymi marzeniami. Dlaczego wszyscy muszą być takimi k*tasami i odwalać takie akcje? Wystarczy przecież po prostu grać muzykę. W czym problem?"Co do przyszłości, Adler pozostaje optymistą:
"Nawet jeśli reunion nie dojdzie do skutku, zamierzam nadal robić to, co robię. Jestem szczęśliwy. Zbyt dużo czasu zmarnowałem. Teraz jest czas na życie!"Znalazł daub
Źrodło