ze się rujnuje finansowo i zostaje 2 dni.
Tak na wstępie Cravenciak skąd w ogóle wiedziałeś, że będą grać Far & Away ?
W pobliżu sali byliśmy koło 16:30 z zamiarem zwiedzenia parku nauki, który leży w sąsiedztwie, ale postanowiliśmy zobaczyć sale gdzie będą grać i tu pierwsze zaskoczenie bo uzbierała się już spora kolejka, puszczać na obiekt mieli od 18:30 więc odpuściliśmy naukę i zajęliśmy swoje miejsce. Tutaj należą się słowa uznania dla francuzów, że pomimo paru różnych kolejek nie rzucili by wpychać się bokami, tylko każdy spokojnie czekał na swoją kolej.
Sama sala (zenith) na którym miał występować Slash nie jest specjalnie duża, ponoć może pomieścić do 6000 ludzi. Nam udało się zając miejsce około 3m od barierek prawie po środku. Godzinka jakoś zleciała i o 19:30 wyszedł suppport. To był największy minus koncertu bo panowie ( i jedna pani ) byli strasznie słabi. Ni to California punk z tymi daremnymi chórkami ni to pseudo metalowe riffy. Na jeden utwór dołączył do nich Todd . Skończyli po 30 minutach i wtedy zostało już tylko czekać na główną atrakcje dnia
Panowie wyszli punktualnie o 20:30 i od razu w chwili pojawienia się Slasha na scenie tłum zaczął tak napierać, że ustanie zaczęło wymagać niezwykłych umiejętności. Przy Halo, Nightrain nigdy nie widziałem takiej rzeźni wśród tłumu, gdybym był sam pewnie bym tam zagościł, ale z uwagi na kobietę postanowiliśmy wycofać się trochę do tyłu.
Muzycznie koncert był rewelacyjny. Panowie zagrali zawodowo, bez pomyłek, z energią i zaangażowaniem. Slash wiadomo klasa sama w sobie, pełen profesjonalizm i oddanie na scenie. Największy plus to dla mnie Myles, który śpiewał niewiarygodnie. Ani razu nie usłyszałem jakiegoś niedociągnięcia, pomyłki, fałszu no cud. Najbardziej w pamięci utkwiło mi przejsćie "po skali" przy końcówce Far and Away ( swoją drogą, przed koncertem było słychać jak grali ten utwór 3 razy. Oprócz niego jeszcze Bad Rain i Ghost). Spore zaskoczenie to gra Brenta na garach, facet gra na bębnach wyśmienicie, w ogóle sekcja rytmiczna trzyma niesamowity poziom i tutaj musze się zgodzić z Slashem, który często wspominał i wychwalał jakim zaszczytem jest grać z Brentem i Toddem.
To tyle na szybko, jutro jak już będe we Wrocku to postaram się napisać coś więcej
.
A no i nie zagrali Not for Me i Civil War na które liczylem
. Coś tak mi świtało, że kojarze ten wstęp z Blues Jam, a to fakycznie Only Women Bleed