(Wywiad był dość dlugi (ok 25min), więc pozwoliłem sobie podzielić na dwie części - mikus)
Witam w moim programie, moim gościem jest Slash - legendarny gitarzysta, który sprzedał miliony albumów zarówno jako artysta solowy, jak i ze swoim poprzednim zespołem Guns N’Roses . Time Magazine określił go jako jednego z najlepszych gitarzystów na świecie, ustępując jedynie Jimmiemu Hendrixowi. Teraz próbuje swoich sił w przemyśle filmowym jako kompozytor i producent horroru „Nothing Left To Fear“, który jest już wyświetlany w kinach.Slash, dlaczego akurat horrory?Horror to mój ulubiony gatunek filmowy, jeszcze z czasów kiedy byłem dzieckiem. Jestem ich wielkim fanem i staram się w miarę możliwości śledzić co wchodzi do kin. Natomiast jeśli chodzi o produkowanie, nigdy nie miałem nawet takich aspiracji, właściwie okazja sama wpadła mi w ręce dzięki innemu producentowi.
Więc kupiłeś scenariusz, prawa do książki?Nie, ten producent miał po prostu masę scenariuszy u siebie w biurze i powiedział „przyśle Ci coś żebyś to przejrzał“. Z początku nie brałem tego poważnie, ale w krótkim okresie czasu przysłał mi tony scenariuszy i zacząłem się w to wgryzać. Poprosił, żebym wybrał te które mi sie podobały i wywalił te, które nie nadawały się do niczego. Tych drugich bylo zdecydowanie więcej.
Wrócimy do tego jeszcze. Dlaczego zacząłeś grac na gitarze? To kolejna rzecz do której niespecjalnie na początku aspirowałem, właściwie przyszło to znikąd. Kiedy miałem 14 lat, moj kumpel mial gitarę u siebie w domu. Włączył płytę KISS i zaczął naparzać w struny, podłączony do małego wzmacniacza i pomyslałem „o kurde, to jest ekscytujące“ i na początku pomysł był taki żebym grał na basie. Od tamtego momentu wziąłem to na poważnie, poszedłem do pobliskiej szkoły muzycznej....
Więc jesteś profesjonalnie wyksztalcony pod względem muzycznym.Nie, chociaż myślałem, że będe się profesjonalnie uczył grać na basie. Wspomniany kumpel grał na gitarze zagrywki Erica Claptona i spytał mnie czy cokolwiek wiem o basie, kto jest moją inspiracją. A ja nic na ten temat nie wiedziałem, nie znałem nawet różnicy między basem, a elektrykiem. Pytając mnie o to, cały czas grał coś a’la Clapton i pomyslałem, że to jest to co chce robić. Od tego momentu przerzuciłem się na gitare, znalazłem jakieś stare wiosło u babci w szafie.
Szybko zacząłeś robić postępy?Myślę, że tak, ale ciężko to naprawdę stwierdzić ponieważ byłem tak w to zaangażowany, że nie mam żadnego punktu odniesienia, cały swój wolny czas spędzałem na grze.
Skąd ksywka „Slash“?Wiesz kim jest Seymour Cassel?
Tak, oczywiście.To on mnie tak nazwał.
Wspaniały aktor, nawiasem mówiąc. Tak, nadal rozmawiamy od czasu do czasu, chociaż jako dzieciak spędzałem u nich bardzo dużo czasu ponieważ jego syn był moim najlepszym kumplem. Za każdym razem kiedy tam przychodziłem Seymour nazywał mnie „Slash“.
Co sprawiło, że Guns N’Roses osiągneli taki sukces, jak w ogóle do tego doszło?Cóż, to długa historia. Człowiekiem, ktory „przestawił“ mnie na gitarę był Steven Adler, on został perkusistą, ja gitarzystą. Axl i Izzy przyjechali do LA z Indiany, Duff z Seattle. Z początku było wiele różnych wariacji zespołów Axla z Izzym, Axla ze mną i Stevenem, Duffa ze Stevenem i mną itp. Jakoś zmieszaliśmy się razem i to była doskonała kombinacja. Zawsze mówiłem, że byliśmy jedyną piątką ludzi, która mogła stworzyc ten zespół.
Kto wymyślił nazwę zespolu?To mix L.A Guns i Hollywood Rose, więc byli to Tracii Guns i Axl Rose.
Doskonała nazwa swoją drogą.Tak, dokładnie.
Jak długo zespół był razem?Powiedziałbym, że od 1984...ja sam odszedłem w 1996.
Zarobiłeś dużo pieniędzy, staleś się sławny, dlaczego odszedłeś?To nawet dłuższa historia. Chodziło o to, że Axl przejął zespół i zreformował go pod swoim kierownictwem, a ja zdecydowałem się nie dołączać do wyznaczanego przez niego kierunku. To właściwie tyle.
Więc stworzyłeś inny zespół.Od tamtego czasu wlaściwie kilka (śmiech).
Czy kiedykolwiek żałowałeś odejścia?Nie, stało się jak sie stało i myślę, że patrząc z perspektywy to była najrozsądniejsza decyzja jaką kiedykolwiek podjąłem.
Wiem, że właśnie wróciłeś z Francji, grasz teraz jako solista, czy z grupą?Mam zespół, nazywamy sie Slash featuring Myles Kennedy and The Conspirators. Ale do tego gram dużo z innymi ludźmi.
Więc jak udaje Ci załatwiać te gościnne występy?Wyskakują same. Np. spędzam czas z innym muzykiem, który jest w studio obok, z kimś kogo od dawna podziwiam i szanuję i od słowa do słowa wszystko składa się samo. A ja zawsze jestem otwarty na granie.
Jak czułeś się będąc wprowadzanym do RNRHOF?Przez długi czas nie byłem specjalnie do tego przekonany. Nie do końca wiedziałem co samo wprowadzenie oznacza. Tak naprawdę nie byłem nawet świadomy, że coś takiego istnieje do późnych lat 80tych. Zawsze zastanawiałem się kto tym zarządza, jakie są kryteria wprowadzania, jak to wszystko działa. Nigdy nie było to coś czego nie mogłem się doczekać. Do tego kiedy dowiedziałem się, że nas wprowadzą, wiedziałem że bardzo trudno będzie zgromadzić nas wszystkich w jednym miejscu i nie do końca mnie to przekonywalo. Ale kiedy już pojawiliśmy się na ceremonii, okazało się że bylo całkiem miło, czułem że jesteśmy doceniani za nasz wkład w muzykę i byłem z tego bardzo dumny.
Axl nie pojawił się na ceremonii, prawda?Tak.
Dlaczego?Nie wiem.
Rozmawiałeś z nim? Nie, nie rozmawialiśmy od naprawdę długiego czasu.
Więc było to dość cięzkie „rozstanie“?Tak, myślę że tak. Nie rozstaliśmy się w najlepszych warunkach.
Czy jest możliwość, jakakolwiek, że zejdziecie sie kiedyś wszyscy razem?To pytanie za 64tys. dolarów. Nie jest to coś, co któryś z nas przynajmniej spróbowałby zorganizować, jak do tej pory oczywiśćie. Zamiast być pesymistą i mówić „nie, to sie nigdy nie zdarzy“ i chować urazę, to po prostu nie jest coś o czym którykolwiek z nas myśli. Więc jeśli kiedyś to się stanie, fajnie, w porządku. Jesli nie, myślę że nikt nie będzie z tego powodu płakał.
Więc nie żałujesz tego. Nie.
Czy słyszysz utwory Guns N’Roses np. w radiu, czy kiedy jedziesz autem?Caly czas. Patrząc z pozytywnej strony, czas od momentu kiedy zespół powstal, aż do pewnego punktu, to była najlepsza, najfajniejsza rzecz jaką można sobie wymarzyć i być jej częścią. Wspaniały zespół, wspaniali ludzie, więc z pewnego okresu mam naprawdę tylko pozytywne wspomnienia. Niestety potem nastąpiła zmiana, gdzie wszystko zaczęło robić się skomplikowane, straciliśmy też członków oryginalnego zespołu, a w gruncie rzeczy był to zespól, który opierał sie na chemii między tą konkretną piątką ludzi. Potem to już nie było po prostu to samo.
Czy stajesz się coraz lepszym gitarzystą?Próbuje (śmiech). Uwielbiam grać i im dłużej to robie, tym bardziej to kocham, więc mam nadzieje, że po drodze robie jakiś postęp.
Wielki Artie Shaw powiedział, że przestał grać na klarnecie ponieważ nie było już niczego nowego do nauki. Myślę, że nie można tak stwierdzić będąc muzykiem. Oczywiście, jest wielu fantastycznych muzyków, ale nie ma konkretnego końca, gdzie nie mozna już nauczyć się niczego nowego.
Gdzie wg. Ciebie plasował się Les Paul jeśli chodzi o gitarzystów?Les Paul jest jak ojciec chrzestny gitary elektrycznej.
Właściwie to on ją wymyślił.Tak, wymyślił mnóstwo wspaniałych rzeczy, których używamy po dzień dzisiejszy i myślę, że nie jest tak doceniany jak powinien być przez kolejne pokolenia. Chociaż sam musze przyznać, że nie wiedzialem kim jest Les Paul dopóki moja babcia mi nie powiedziała. A był po prostu niewiarygodny. Grałem z nim kilka razy i pamiętam pierwszy raz kiedy to było. Les grał w swoim klubie Fat Tuesday w NYC pod koniec lat 80tych i pojechałem tam cały napuszony pojammowac z nim, a Les po prostu wytarł mną scenę. Przez długi czas oceniałem sam siebie przez pryzmat tego, jak dobre stają się moje jammy z Lesem.
Czy grasz w ogóle na nie-elektrycznej gitarze?Przez większość czasu tak naprawdę. W domu piszę głównie na akustyku bo to najczystszy i najszczerszy instrument na jakim moge grać to co gram.
Miałeś kiedyś chęć zagrać coś country? Gitara została wynaleziona dla tego stylu.Jest wielu wspaniałych gitarzystów country, którzy mieli na mnie wpływ, np. Roy Clark. Słuchalem bardzo dużo jego muzyki również Cheta Atkinsa. Country ma na mnie wpływ jako gitarzystę, jako kompozytora już niespecjalnie. Niemniej nauczyłem się wielu zagrywek z muzyki country.
Wracając do tematu horrorów, planujesz zrobić wiele filmów? Skąd ta fascynacja?
Już jako dzieciak byłem tym zajarany, nie pamiętam czasów kiedy się tym nie interesowałem. Rodzice, własciwie ojciec mnie na to nakierował, głownie na literaturę, np. Edgar Allan Poe, H.P Lovecraft. Zarówno w Anglii, gdzie się urodziłem, jak i już po przeprowadzce do Stanow zawsze byłem zafascynowany tą tematyką.
Więc lubisz Halloween.Tak, to najlepszy dzień w roku (śmiech).
Czy rock’n’roll umiera?To pytanie stawiane było mi już kilka razy. Myślę, że rock’n’roll nigdy nie umrze, to jest właściwie kwestia nastawienia do życia. Na chwile obecną w przemyśle muzycznym, wiele rzeczy które czynią rocka tak fajnym zostało wymiecionych z przestrzeni publicznej, zastąpionych przez pop. Fajnie, że dzieciaki zakładają nowe zespoły, ale ciężko jest sie wybić grając rocka. Twój pierwszy singiel musi być hitem, inaczej nie dostaniesz żadnego wsparcia na dalszy okres kariery, więc obecnie mamy dosć dziwne czasy pod tym względem. Z drugiej strony, ciągle grając koncerty obserwuje, że fani są tak samo zaangażowani i podekscytowani jak kiedyś. Myślę, że w niedługim czasie doświadczymy czegoś na kształt kreatywnej rewolucji.
Coś jak Sunset Strip w latach 80tych?Może, chociaz na te chwile w LA, nie ma czegoś takiego jak „scena muzyczna“. W latach 80tych była, w 70tych i 60tych też, teraz nie.