Może i tak, ale teraz się będzie dumać dlaczego Slash tak się wypowiedział o Weilandzie i dlaczego Scott miał tak wielki wpływ na zespół. No i może jeszcze, że zwala teraz wszystko na innych... To będą gorące dni forumowego życia...
Zwala na innych. Slash zawsze jest niewinny
Nieprzypadkowo Weiland krótko po rozstaniu z Velvetami powiedział, że rozumie Axla.
Slash jest gwiazdą, każda gwiazda chce lśnić swoim blaskiem. Czy lśnił na Libertad? Niekoniecznie. Czy lśnił ze Snakepitem,bądź Gunsami - zdecydowanie bardziej. Ale nawet wtedy nie był do końca szczęśliwy. Przypomnijmy sobie jak określił kolegów z drugiego Snakepitu.
Slash jawi mi się czasem,jak człowiek, który jest sfrustrowany, bo w pewnym momencie nie potrafi/nie chce/nie może pewnych rzeczy jasno powiedzieć.
Przypomnijmy sobie choćby sytuację z wizytą u Axla. Po pewnym czasie okazało się,że jednak u niego był, choć wizyta według jego wersji wyglądała nieco inaczej niż przedstawili ją prawnicy Axla. Czemu się nie przyznał? Jestem w stanie to zrozumieć - oznaczałoby to koniec Velvetów, na który w danym momencie nie był być może gotowy. Inaczej wyglądałaby sytuacja,gdyby przyznał się wcześniej chłopakom z zespołu. Ale nie zrobił tego, choć zdaniem swojego kumpla Marca Centera mógł iść do domu Axla i gadać różne rzeczy o VR, bo w tym momencie miał po prostu serdecznie dosyć wszystkiego. Inna sprawa, że zostało to nagłośnione i upublicznione w jakimś celu...w jakim? Tego nie wiem. Ale czasem bywa tak,że jednego dnia ma się serdecznie dość wszystkiego i nie chce pewnych rzeczy dusić w sobie,a następnego,gdy się porozmawia,to już lepiej. Tyle tylko,że trzeba rozmawiać... Nie wyobrażam sobie tego,żeby przebywać z kimś 5 lat i nie powiedzieć mu, że tak naprawdę ma się go gdzieś. Ale z drugiej strony ludzie mówią to sobie nawet po 40 latach innego typu relacji, więc różnie bywa.
Może rzecz w tym,że Slash wytrzymywał tak długo ze Scottem,bo wiedział,że go zabraknie ciężko będzie o kolejnego wokalistę. Przypomina mi się teraz pewien wywiad z Mattem, który czuł się bardzo źle z tym, że jego kolejny zespół w pewnym sensie przestaje istnieć. Może to właśnie Matt i Duff byli buforami odgradzającymi Slasha od Scotta. Choć biorąc pod uwagę burzliwe kulisy rozstania Scotta z VR trudno mi sobie wyobrazić Matta w roli bufora