Co za hipokryta
I always support whatever group I’m playing with – I’ll never say anything bad about them while I’m in it. But fuckin Velvet Revolver – that was the toughest five years, dealing with that band, just because of the obvious [Weiland] and really, really bad management. Joke management for the entire time.
Nigdy nie mowilem nic zlego na temat zespolow w ktorych aktualnie gram - ale pierdolony VR (...) Weiland i fatalny management.
That last tour in the UK was the first time I ever had any fun in that band – because I knew that Scott was leaving and it was a huge relief.
“But, all things considered, Scott to me is now like George Bush – y’know, I like him now that he’s not here. I have nothing bad to say about Scott, but he doesn’t work well with others in a group situation.
I znow hipokryzja
Nie mam nic zlego do powiedzenia na temat Scotta ale on nie wspolpracuje dobrze z grupa ludzi. Ostatnia trasa w UK to byl pierwszy raz kiedy
poczulem ze dobrze sie bawie w tym zespole bo wtedy wiedzialem ze Scott odchodzi a to byla wielka ulga. Scott jest jak G.Bush - teraz go lubie
bo go nie ma.
nic zlego nie powiedzial o Weilandzie oprocz tego ze zwalil na niego wiekszosc winy za to ze mu bylo bardzo zle w VR ("in that entire five years I could never be happy.")
no ale wreszcie, w 159 wywiadzie po odejsciu Scotta i po prawie 1,5 roku Slash wypowiedzial magiczne slowo "hiatus" - przerwa. Wyrocznia
przemowila. Te antyczne wyrocznie np w ta w Delfach w starozytnej Grecji tez przemawialy raz na pare lat...
No i podusmowujac -nie trzeba czytac calego wywiadu w Classic Rock - juz w tym streszczeniu mamy obraz Slasha - sfrustrowanego,
nieszczesliwego i wiecznie niewinnego czlowieka, ktory mial zawsze pecha wspopracowac z niewlasciwymi ludzmi...