Coś w tym stylu, w którym pisze Artur. Oprócz kawałków, które puszczam sobie, gdy robię obiad przydałoby się coś naprawdę mocnego. Coś poruszającego, soczysty riff, kozackie solo. Coś jak Slither tylko lepsze.
Z całym szacunkiem jaki mam do Slasha oraz muzycznej drogi, którą sobie obrał uważam, że Pan Hudson zwyczajnie traci zamykając się w takie sztycznej hermetycznej puszce. Mam nadzieję, że współpraca z wieloma utalentowanymi muzykami zmobilizuje go trochę i wpuści do jego gry trochę zdrowej świeżości. Nie chodzi mi o to, żeby tworzył Chinese Democracy, bo na takiej płycie Slash czułby się jak zagubione małe dziecko. Ale muzyk, który przestaje szukać umiera przedwczesną śmiercią.