Problem jest taki, że jedna płyta Axla zjada wszystkie Slasha i razem zebranych byłych członków GNR razem wziętych. Ostatnia dobra płyta Slasha to Contraband.
Nie jest to do końca offtop, bo ciągle zastanawiam się po co miałby być ten rzekomy reunion? Dla koncertów? Spoko, ci którzy to zobaczą na pewno się ucieszą, a Axl zgarnie zyliard cebulionów. Ale dla mnie jak i 99% reszty fanów GNR to będzie miało nikłe znaczenie. Dla mnie jedyną wartość ma nowa muzyka, a tego sobie po reunionie nie wyobrażam. Jaką jakość miałby wnieść Slash do kompozycji Axla i odwrotnie? Uważam, że żadną. Jedyny reunion, który mnie by interesował, to Axl i Izzy.