Slash nagrał własną wersję słynnej muzyki do filmu „Love Story”. Zrobił to ku czci producenta filmowego Roberta Evansa, który zmarł w zeszłym roku i z którym gitarzysta był zaprzyjaźniony.
Slash mówił o tej inicjatywie w wywiadzie z WGN News, przeprowadzonym w Elk Grove Village w Illinois, gdzie muzyk promował nowy flipper Guns N’ Roses.
„[W czasie pandemii] zrobiłem wiele różnych rzeczy, głównie jednak tworzyłem i nagrywałem. Z twórczego punktu widzenia to był dobry czas”, wyjawił Slash.
„Jestem kimś w rodzaju pracoholika i ciągle mam coś do zrobienia. [Pandemia] postawiła mnie w szczególnej sytuacji: musiałem uzbroić się w cierpliwość, usiąść i tworzyć bez żadnych konkretnych terminów itd.
Zwykle w pracy trzymam się terminarza. Pracuję szybko i wiele rzeczy robię naraz. Kryzys [związany z pandemią] pozwolił mi odpocząć, a zarazem poświęcić znacznie więcej czasu temu, nad czym pracuję. Pod tym względem to było dobre doświadczenie”.
„Grałem z różnymi ludźmi”, dodał Slash. „Właśnie przygotowałem własną wersję utworu z
Love Story. Zrobiłem to jako hołd dla mojego przyjaciela, Roberta Evansa, który zmarł w zeszłym roku. Prawdopodobnie umieszczę [ten kawałek] w sieci”.
Swego czasu, u schyłku lat sześćdziesiątych i na początku lat siedemdziesiątych, Evans był szefem produkcji wytwórni Paramount Pictures.
Miał na swoim koncie tak znane hollywoodzkie produkcje jak „Dziecko Rosemary”, „Chinatown”, „Ojciec chrzestny” czy właśnie „Love Story”.
Źródło