W czwartkową noc Slash wraz z Mylesem Kennedy’m i The Conspirators grali w klubie Troubadour. Zagrali piosenki z ostatnio wydanej płyty World on Fire, ale także kilka starszych kawałków. Członek Rock N’ Roll Hall of Fame pokornie grał na swojej części sceny pozostawiając Mylesa w centrum uwagi.Slash był równie skromny następnego dnia, gdy złapaliśmy go by zapytać jak to jest grać z powrotem klubowe koncerty w zachodnim Hollywood.
Jakie to uczucie znowu grać w The Troubadour, powrócić do korzeni?Miło jest występować w tym miejscu ponownie. Przez długi czas graliśmy na duży stadionach, moim pierwszym wrażeniem było ‘’Wow, jakie to małe!’’ Uwielbiam grać małe koncerty kiedy jest taka okazja. W ostatnim tygodniu graliśmy w Santos Party House, to także był klub. Nie chcemy się męczyć, musimy być gotowi przed kolejną trasą.
Jakie są Twoje najlepsze wspomnienia z Sunset Strip?Dorastałem w tym miejscu. W 1971 mieszaliśmy w Laurel Canyon. To wtedy moja mam projektowała ubrania dla Joni’ego Mitchell’iego, Jackson’a Brown’a czy Lindy Ronstadt. Natomiast mój tata tworzył okładki albumów dla Asylum Records.Matka tworzyła ciuchy dla teatru Rocky Horror Show, gdy ten przybył do Stanów to występowali również w The Roxy , więc spędzałem tam dużo czasu. Mam dużo miłych myśli związanych z tym miejscem.
Jest jakiś koncert z tamtego okresu, który utkwił ci w pamięci?Cheech and Chong otwierający Rocky Horror Show. To było niesamowite. Kiedy stawałem się starszy to sam chodziłem na koncerty.Nie musiałem być pod opieką mamy czy taty. Zapragnąłem zobaczyć Nikkego Sixxa, Quiet Riot, The Detectives. Byłem na koncercie Motley Crue, gdy grali w Whisky . Widziałem wiele różnych zespołów w wielu różnych miejscach.
Więc oglądałeś jak Sunset ewoluuje.Tak, to było bardzo interesujące. Gdy Guns N’ Roses powstawało wszystko dookoła szło w dobrym kierunku. Pamiętam, że gdy przyjechaliśmy z trasy w 1989 to wszystko już upadło. Cały urok tego miejsca bezpowrotnie odszedł. Oczywiście zawsze znajdziesz tam wielkich artystów, ale nie jest to sama scena, co w latach osiemdziesiątych i sześćdziesiątych.
Niektórzy próbują wskrzesić tamte lata organizując Sunset Strip Music Festival.Owszem, jest to świetne wydarzenie. Brałem w tym udział kilka lat temu i mi się spodobało. Teraz rock nie jest już tak powszechny jak był kiedyś. Jest dużo muzyki elektro, której nie znoszę
Ty natomiast wciąż nagrywasz w stylistyce tamtych czasów.Wziąłem do rąk gitarę, gdy miałem 14 lat. Trzymam się jednego gatunku chociaż wszystko wokół mnie się zmienia. Grałem w największym zespole świata, a teraz robię to co uważam zastosowane czy się to komuś podoba czy nie (śmiech).
Co sprawia, że ciągle to robisz?Myślę, że obecnie muzyka rockowa się stacza. Ja robie to bo to kocham. Kocham tworzyć, nagrywać, występować na żywo. Mam szczęście, że nie znudziło mnie to jeszcze tak jak niektórych. Nadal lubię to tak bardzo, jak wtedy, gdy zaczynałem.
Więc jeśli grasz Sweet Child O Mine milionowy raz to wciąż cię to kręci?Tak, nigdy nie chcę odwalić swojej roboty. Każdego wieczoru myślę sobie ‘’to ten wieczór…’’. Zawsze gram na sto procent. Staram się urozmaicać pewne fragmenty piosenki. Nie grać je tak idealnie jak na płycie tylko coś w niej zmienić, tak by to, co robię na scenie nie stało się rutyną.
Jak się czułeś grając nowy materiał na żywo?Było fajnie. Zamierzamy wypróbować jeszcze kilka innych piosenek w następne wieczory. Nie można liczyć na żadną monotonię, jeśli gramy nowe kawałki.
Kiedy emocje po koncercie się kończą to w jaki sposób lubisz się zrelaksować?Nie jestem typem człowieka, który ma dla siebie dużo czasu. Zawsze albo pracuję albo myślę o pracy. Nigdy się nie zatrzymuję (śmiech).
http://www.lamag.com/culturefiles/8-questions-slash-still-loves-playing-sweet-child-o-mine/