Autor Wątek: DJ o swoim życiu dla Miami Living Magazine - część I  (Przeczytany 1967 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline Emma

  • Zasłużeni
  • Garden Of Eden
  • *****
  • Wiadomości: 3850
  • Respect: +2360
DJ o swoim życiu dla Miami Living Magazine - część I
« dnia: Kwietnia 23, 2015, 02:41:37 pm »
0
photo: Dustin Jack

Miami Living Magazine opublikowało obszerny wywiad z DJem Ashbą, przeprowadzony przez Vanessę Pascale, tuż przed Świętem Dziękczynienia w USA. To historia życia muzyka, poukładana chronologicznie, opowiedziana ze szczegółami. Ze względu na długość, podzieliliśmy to na kilka części, aby łatwiej Wam się czytało. Zapraszamy do lektury!


Za 2 dni mamy święto dziękczynienia. Powietrze w Nevadzie jest dość chłodne, a słońce powoli chowa się za górami, gdy dojeżdżam do strzeżonego osiedla, niedaleko Vegas strip, aby zameldować się u strażnika. Chwilę później wysiadam z samochodu na podjeździe DJ Ashby, który wychodzi mi na powitanie. 42-letni muzyk ma na sobie jeansy i czarną koszulkę Ashba Clothing, częściowo odsłaniając swoje kolorowe tatuaże na szyi i ramionach. Jego czarne włosy są naprawdę czarne, niebieskie oczy podkreślone czarnym eyelinerem, a w jego uszach, ustach i nosie widać kilka kolczyków.

DJ prowadzi mnie przez swój dziedziniec, do domu, który niedawno odnowił, podkreślając jego atuty. W salonie znajduje się ogromna wystawa z różnymi maskami postaci z horrorów, ułożona w sposób, który kojarzy się z okazem w muzeum sztuki, obok stoi figura Jasona Voorheesa rzeczywistych rozmiarów – wykończona z drewnianym tłem i krzakami – niczym strażnik stojący na drodze do jadalni i kolekcji gitar wiszącej na ścianach. Siadamy przy stole w jadalni, a DJ spokojnym tonem zaczyna opowiadać historię swojego życia. Gdzieś w połowie robi pauzę i pyta „jesteś w stanie się w tym połapać?”[/b] „raczej tak”, odpowiadam, na co DJ reaguje łagodnym śmiechem.

DJ znany jest głównie jako „gwiazda rocka” (określenie, którego nienawidzi), z oczywistych względów jakim jest bycie gitarzystą w dwóch, największych dzisiaj zespołów hard rockowych: Guns N’ Roses i Sixx:A.M. Ale jest też coś więcej niż tylko granie na gitarze. DJ stworzył słowa i muzykę na zdobywających szczyty rankingów płytach (np. jest współautorem 11 z 13 utworów ostatniego albumu Motley Crue), jest współproducentem wielu krążków (m.in. dla jego zespołów, Neila Diamona, Motley Crue i wielu innych), napisał muzykę do filmów, stworzył kreskówki, komiksy i projekty scenograficzne dla wielkich firm, a następnie zbudował je i przeniósł do ich fizycznej formy od samych podstaw. Tak, określenie „gwiazda rocka” na pewno jest na miejscu, ale jest dla niego krzywdzące. Moim zdaniem, o wiele bardziej pasuje do niego określenie: wszechstronny, wizjonerski artysta. A gdy ktoś jest tak wszechstronny, a do tego sprytny, potrafi zebrać te talenty, znaleźć ludzi, którzy będą mu pomagać w rozwoju i są równie utalentowani i przygarnąć ich pod swoje skrzydła – tak jak zrobił to DJ, gdy zakładał swoją firmę, Ashba Media.

Jako ambitny młody artysta, DJ szlifował swoje talenty od wczesnych lat szkolnych. Urodzony w Monticello, Indiana, DJ dorastał w małej, religijnej, farmerskiej wiosce, wypełnionej polami kukurydzy – Fairbury, Illionois – miejsce, które często porównuje do miasta z „Footloose”. W jego domu nie było telewizora, ale za to była muzyka. Gdy miał 3 lata, jego mama nauczyła go grać na pianinie. Zagrał „Ode to Joy” podczas swego pierwszego w życiu recitalu w kościele, gdy był 5-latkiem. W międzyczasie, jego głód kreatywności rozrósł się także na rysowanie - na wszystkim, co miał pod ręką, od kartek papieru do serwetek – wszędzie, nawet w czasie mszy. Jego mama chciała, żeby został artystą („ale artyści zarabiają dopiero po śmierci” – dodaje DJ), a on chciał tworzyć muzykę.

Miłość do muzyki była dla niego motywacja do pracy w czasie wakacji, gdy miał 9 lat. Pracował na polu kukurydzy, a za zarobione pieniądze mógł kupić swoją pierwszą w życiu gitarę – prosto z katalogu Searsa, za 128$. Podstawowych akordów nauczył się od chłopaka, z którym dojeżdżał razem autobusem do pracy. DJ codziennie uczył się nowych akordów na wyrytym na tylnym siedzeniu autobusu szkicu gitary, a następnie ćwiczył je wieczorem w domu na gitarze. Przez lata, sztuka i muzyka stały się codziennością w jego życiu. W 6. klasie podjął się pracy w lokalnej gazecie „The Blade”, gdzie składał poszczególne strony po ich wydrukowaniu. Jego szef był „starym, przerażającym facetem, wysoki, chudy z postawą, której bali się wszyscy”. Budynek miał 3 piętra: na pierwszym pracowały ubrudzone tuszem „trolle” (DJ i jego współpracownicy), na drugim znajdowały się biura, a na trzecim, „na końcu długiego, upiornego korytarza, gdzie nikt nie ośmielił się chodzić”, było biuro szefa.

Któregoś dnia, DJ postanowił podrzucić szefowi pomysł stworzenia sekcji komiksowej w The Blade. ”Zawsze miałem w sobie ten kreatywny gen, chciałem coś stworzyć, więc wyszedłem z założenia ‘co takiego strasznego może się stać?’ ”. Początkowo, szef odesłał go z kwitkiem, ale po 3 dniach przemyślał sprawę i poprosił o próbki jego umiejętności. DJ spędził całą noc rysując komiks o nazwie „Beyond Hope”, który obejmował sceny z życia codziennego, „śmieszne sytuacje, które przydarzają się każdemu... Żona nagle otwiera lodówkę uderzając drzwiami swojego męża, a jego jedyną reakcją jest ‘dzień dobry, kochanie’...”. Szef to kupił.

Jako rysownik, DJ dostał biuro na drugim piętrze, z wielkim oknem, które wychodziło na miasto. „Dostałem telefon, więc to było coś! śmieje się, a po chwili dodaje mówiąc o Beyond Hope:  „W tym małym miasteczku wszyscy to pokochali”. Rysował między lekcjami. „Zdarzało się, że wchodziłem do sklepu, a ludzie mnie rozpoznawali, jako autora tych rysunków!” (jego mama do dzisiaj ma je wszystkie). To otworzyło mu drzwi do innych ofert pracy.  Lokalny supermarket zatrudnił go do projektowania ich reklam, a niedługo potem, DJ zaczął być zwalniany z lekcji, aby pomagać w przeprowadzaniu lekcji ze sztuki zaawansowanej (które skończył z wyróżnieniem w 9 klasie) w jego szkole. Zarobił także na namalowaniu loga i maskotek na salach gimnastycznych i w szatniach. „Projektowałem i robiłem wszystkie tła do zdjęć z balów i okładki tablo. Byłem tym ‘artystycznym dzieciakiem’. A przez to, że miałem swoją kolumnę w gazecie, byłem trochę takim małym celebrytą.” dodaje z uśmiechem. Wszystkie te doświadczenia przygotowały go do sławy i pracy w Virgin Entertainment, które pojawiły się po latach.

Mimo, że sztuka zajęła większość czasu DJa, jego miłość i pragnienie muzyki nadal istniało. W wieku 15 lat, DJ zamieszkał z bratem, Shanem. „Mieliśmy domek, który wychodził na pobliski park, który był wiecznie pusty. Wciągnąłem swój wzmacniacz na dach, wychodziłem przez okno i tam grałem. Mimo, że park był pusty, to w mojej głowie był on pełen ludzi, więc dawałem czadu.”. Jego mini koncerty nie podobały się jednak sąsiadom, którzy wzywali jedynego policjanta w mieście, żeby chłopak przestał zakłócać ciszę w okolicy. Granie rock n’ rolla nie było mile widziane, więc DJ miał dwa wyjścia z sytuacji – odłożenie gitary, albo wyprowadzka z miasteczka. Wybrał to drugie i zamieszkał w starej przyczepie na przedmieściach, otoczony polami kukurydzy. „To zabawne, bo gdy wróciłem po tym, jak napisałem utwór, który był numerem 1 na listach przebojów, wszystko się zmieniło. Teraz sprzedają kostki gitarowe nawet na małych stacjach benzynowych ze względu na mnie. Wszyscy rodzice, którzy nigdy we mnie nie wierzyli, zaczęli przyprowadzać do mnie swoje dzieci, gdy tylko zacząłem odnosić sukcesy. Powroty do domu, to zawsze wyprawa... Ale wszyscy tam są super.”[/b]

Gdy miał 20 lat przeprowadził się do LA. Grał w zespole coverowym we wszystkich możliwych miejscach, byle tylko się pokazać i nagrał demo, które doprowadziło do nagrania jego pierwszego instrumentalnego albumu, „Addiction to the Friction”. „To był pierwszy smak tego, co uważałem za sukces.[/i]” Lata później, Joe Leste zapukał do jego drzwi i zapytał czy nie chciałby z nim stworzyć zespołu. Ich pierwszym koncertem było granie jako support przed KISS. „Podczas tego koncertu występowaliśmy pod nazwą Ego Star. Nie mieliśmy nazwy, więc powiedziałem ‘ty rzuć jedno słowo, ja rzucę drugie’. On powiedział „ego”, ja „star”. Super!’ Największy koncert w naszej karierze, a my wylecieliśmy z jakąś lamerską nazwą, której nigdy już nie użyliśmy.”. Później ustalili nazwę Beautiful Creatures, po tym, jak zobaczyli to gdzieś na jakiejś wizytówce. „Graliśmy na Ozzyfest i potem mieliśmy jeszcze kilka różnych koncertów. To wtedy poznałem Axla po raz pierwszy. Sharon Osbourne nas sobie przedstawiła.”

W końcu, Beautiful Creatures zeszło na dalszy plan wytwórni, a DJowi zaoferowano własną umowę, którą, ze względu na solidarność z Joe, odrzucił. Przez jakiś czas próbował sam robić coś w tym kierunku, ale nic z tego nie wychodziło, aż do czasu, gdy jego znajomy, Nikki Sixx, na którego wpadał tu i ówdzie, zadzwonił do niego któregoś dnia. DJ był w drodze na próbę, gdy Nikki spytał czy mógłby wpaść. „Zastanawiałem się, dlaczego Nikki Sixx chce wpaść na moją próbę?”. Po próbie pojechali do domu Nikkiego, gdzie w ciągu jednego dnia siedząc przy pianinie napisali 4 piosenki. DJ był wtedy o krok od podpisania kontraktu z Interscope, ale Nikki poprosił go, aby tego nie robił i zamiast tego, zaczął z nim współpracę jako współtwórca i współproducent albumów w jego studio, Funny Farm. „Odrzuciłem ofertę Interscope i przez rok pisałem utwory. Nikki wpadał w przerwach między koncertami Motley Crue. Wiele z tych utworów znalazło się potem na pierwszym krążku Sixx:A.M.”

Kolejna część już jutro!

źródło

 

Alice Cooper: Ani ja, ani Aerosmith, ani GNR nie nagrywamy dziś dla pieniędzy

Zaczęty przez naileajordan

Odpowiedzi: 3
Wyświetleń: 1232
Ostatnia wiadomość Sierpnia 30, 2023, 10:52:46 pm
wysłana przez mafioso