Sean Beavan, inżynier dźwięku i producent, współpracował kiedyś z Guns N’ Roses.
Najpierw pomagał nagrywać „Oh My God”, a potem pracował nad materiałem, który znalazł się na „Chinese Democracy”.
Fragmenty starszego wywiadu z nim, przetłumaczone przez
@sunsetstrip, można przeczytać
TUTAJ.
Ostatnio Sean był gościem 388 odcinka okołogunsowej audycji „Appetite for Distortion”.
Dosyć szeroko mówił tam o postaci, która – jak sam przyznał – niechętnie udziela wywiadów i o której w związku z tym niewiele wiadomo. Chodzi o byłego gitarzystę Guns N’ Roses, Robina Fincka.
Zapytany o relacje Axla z Robinem, Sean powiedział:
„Axl darzył go ogromnym szacunkiem jako muzyka. Naprawdę lubił otaczać się ludźmi, co do których czuł, że go inspirują, a Robin był jednym z takich ludzi”.
„Poza tym grał w zespole, który Axl kochał. Bo on naprawdę uwielbiał Nine Inch Nails”, ciągnął Beavan. „Dlatego zaangażował Robina, zaangażował Billy’ego Howerdela, który był technikiem, ale też znakomitym muzykiem. Potem Chris Vrenna zjawił się i przez jakiś czas grał z nimi na bębnach. Myślę, że jego przygoda z zespołem zaczęła się w czasie, gdy Slash i Duff jeszcze w nim byli”.
„Axl chciał tchnąć w Guns N’ Roses nowe życie, a Robin bardzo mu się podobał jako gitarzysta”, wyjaśnił Sean. „Grając solówki, zawsze wiedział, dokąd zmierza i co chce zrobić. Dlatego Axl nie miał wobec niego konkretnych wymagań… typu: graj szybko, graj tak czy tak… Po prostu pozwalał mu robić to, co chce, i sprawdzał, czy to zda egzamin w piosence. Krótko mówiąc, pozostawiał mi wiele twórczej swobody”.
„Mieli serdeczne relacje. Robin jest bardzo towarzyskim człowiekiem. To fantastyczny gość. On i Axl naprawdę świetnie dogadywali się zawodowo. Było oczywiste, że szanują się wzajemnie. Robin, rzecz jasna, miał wielki respekt dla Axla, a Axl był otwarty na wszystko, co Robin mu sugerował”.
Źródło